Przemysław Wipler

i

Autor: ARCHIWUM Przemysław Wipler (34 l.), poseł PiS: - Trzeba być codziennie przygotowanym, bo nie znamy dnia ani godziny. Ale jeśli koniec świata miałby nastąpić 21 grudnia, to zabrałbym żonę na kolację. Nigdy nie mamy czasu się gdzieś wybrać. Monika Baczkowska (26 l.): - Rzuciłabym wszystko i poleciała do Tajlandii. Sama! Rozległa plażą, słońce i ciepłe morze. Czego więcej można chcieć... Kacper Stonicki (25 l.): - Napadłbym na bank w stroju wielkiego homara. A później uciekł z tym na wyspę Wolin i ukrywał się przed policją, wydając skradzione pieniądze. Edyta Warzecka (30 l.), właścicielka sklepu internetowego: - Chciałabym zapewnić swojej rodzinie szalone dni. Żeby to zrobić, sprzedałabym mieszkanie, wypłaciłabym z konta wszystkie pieniądze.

Przemysław Wipler: Wicepremier Piechociński to nowy zderzak Tuska

2012-12-06 3:00

Wejście prezesa PSL do rządu komentują politycy koalicji i opozycji.

"Super Express": - Jakby pan miał wywróżyć z poniedziałkowej konferencji prasowej dotyczącej wejścia prezesa Piechocińskiego do rządu, jaki jest klimat w koalicji, to co by pan zobaczył?

Przemysław Wipler: - Jest taki internetowy żart, który dobrze oddaje nastrój szefa ludowców. Pod jego zdjęciem z czarnym paskiem na oczach widnieje napis: "Janusz P. skazany na 3 lata w rządzie Donalda Tuska". Widać wyraźnie, że nadal nie wyszedł z szoku po wygranej i boi się wziąć odpowiedzialność.

- Cytując klasyka: nie chce, ale musi?

- Dokładnie. Tym bardziej że jego sytuacja jest bardzo trudna. Jego frakcja minimalnie wygrała nowe rozdanie w PSL. Kiedy Pawlak był partnerem dla Tuska, wiadomo było, z kim trzeba rozmawiać, żeby dogadać się z ludowcami. Teraz premier w wypadku niesnasek z Piechocińskim zawsze może się odwołać do opozycji wewnątrzpartyjnej w PSL.

- Niektórzy złośliwi mówią, że obok premiera Janusz Piechociński wyglądał jak jego adiutant. Słabość w partii przekłada się na słabość w koalicji?

- Chcąc zaznaczyć swoje przywództwo, będzie musiał pokazać, że PSL pod jego wodzą nie jest na kroplówce silniejszego koalicjanta. A takie poczucie terenu, jak mi się wydaje, doprowadziło do zmiany na stanowisku lidera ludowców. Gorzej, że oprócz tego czeka go bardzo trudne zadanie posprzątania w Ministerstwie Gospodarki po rządach Waldemara Pawlaka.

- Pawlak nie zostawił przecież po sobie spalonej ziemi.

- Sytuacja jest dramatyczna. Po Pawlaku zostają nierozwiązane sprawy gazowe. Palącym problemem jest też stan infrastruktury przesyłowej energii elektrycznej, w którą od lat nie inwestowano. Jeśli dodamy do tego, że Polska po raz pierwszy w swojej historii stała się importerem netto węgla, to widać, że jest co naprawiać.

- Piechociński ma szansę sobie z tym poradzić?

- Musimy pamiętać, że jego pozycję komplikuje fakt, że jest wzięty przez premiera na hol, a nie wchodzi do rządu jako dodatkowy silnik. W tym momencie nie Janusz Piechociński, ale Donald Tusk wskazuje kierunek działań.

- Kolejny zderzak w rządzie?

- Tak, choć wygląda na to, że może paść szybciej niż inne zderzaki z Platformy. W PSL też ma trudną sytuację, bo jak stwierdził poseł Kłopotek, jak się nie sprawdzi, to go chłopi wyleją. Przez swoją funkcję w rządzie Janusz Piechociński nie będzie miał czasu, żeby zająć się budowaniem swojej pozycji w partii. Zresztą i na ministerialnym stanowisku będzie mu trudno wywiązać się ze swojej misji, gdyż dookoła siebie będzie miał ludzi Pawlaka. A ci mogą, choć nie muszą, podstawiać mu nogę.

- Rysuje pan dość kiepskie położenie szefa PSL.

- Politycznie jego pozycja jest nie do pozazdroszczenia. Jest w sytuacji, w której nie ma czasu na wytchnienie po boju o władzę w PSL. Od razu musi stanąć do kolejnej walki - z opozycją partyjną, koalicjantem i sytuacją gospodarczą w kraju. Szczególnie z tym ostatnim będzie musiał zmierzyć się z odium, które spadnie teraz na niego.

Przemysław Wipler

Poseł Prawa i Sprawiedliwości