"Super Express": - Jakby pan miał wywróżyć z poniedziałkowej konferencji prasowej dotyczącej wejścia prezesa Piechocińskiego do rządu, jaki jest klimat w koalicji, to co by pan zobaczył?
Przemysław Wipler: - Jest taki internetowy żart, który dobrze oddaje nastrój szefa ludowców. Pod jego zdjęciem z czarnym paskiem na oczach widnieje napis: "Janusz P. skazany na 3 lata w rządzie Donalda Tuska". Widać wyraźnie, że nadal nie wyszedł z szoku po wygranej i boi się wziąć odpowiedzialność.
- Cytując klasyka: nie chce, ale musi?
- Dokładnie. Tym bardziej że jego sytuacja jest bardzo trudna. Jego frakcja minimalnie wygrała nowe rozdanie w PSL. Kiedy Pawlak był partnerem dla Tuska, wiadomo było, z kim trzeba rozmawiać, żeby dogadać się z ludowcami. Teraz premier w wypadku niesnasek z Piechocińskim zawsze może się odwołać do opozycji wewnątrzpartyjnej w PSL.
- Niektórzy złośliwi mówią, że obok premiera Janusz Piechociński wyglądał jak jego adiutant. Słabość w partii przekłada się na słabość w koalicji?
- Chcąc zaznaczyć swoje przywództwo, będzie musiał pokazać, że PSL pod jego wodzą nie jest na kroplówce silniejszego koalicjanta. A takie poczucie terenu, jak mi się wydaje, doprowadziło do zmiany na stanowisku lidera ludowców. Gorzej, że oprócz tego czeka go bardzo trudne zadanie posprzątania w Ministerstwie Gospodarki po rządach Waldemara Pawlaka.
- Pawlak nie zostawił przecież po sobie spalonej ziemi.
- Sytuacja jest dramatyczna. Po Pawlaku zostają nierozwiązane sprawy gazowe. Palącym problemem jest też stan infrastruktury przesyłowej energii elektrycznej, w którą od lat nie inwestowano. Jeśli dodamy do tego, że Polska po raz pierwszy w swojej historii stała się importerem netto węgla, to widać, że jest co naprawiać.
- Piechociński ma szansę sobie z tym poradzić?
- Musimy pamiętać, że jego pozycję komplikuje fakt, że jest wzięty przez premiera na hol, a nie wchodzi do rządu jako dodatkowy silnik. W tym momencie nie Janusz Piechociński, ale Donald Tusk wskazuje kierunek działań.
- Kolejny zderzak w rządzie?
- Tak, choć wygląda na to, że może paść szybciej niż inne zderzaki z Platformy. W PSL też ma trudną sytuację, bo jak stwierdził poseł Kłopotek, jak się nie sprawdzi, to go chłopi wyleją. Przez swoją funkcję w rządzie Janusz Piechociński nie będzie miał czasu, żeby zająć się budowaniem swojej pozycji w partii. Zresztą i na ministerialnym stanowisku będzie mu trudno wywiązać się ze swojej misji, gdyż dookoła siebie będzie miał ludzi Pawlaka. A ci mogą, choć nie muszą, podstawiać mu nogę.
- Rysuje pan dość kiepskie położenie szefa PSL.
- Politycznie jego pozycja jest nie do pozazdroszczenia. Jest w sytuacji, w której nie ma czasu na wytchnienie po boju o władzę w PSL. Od razu musi stanąć do kolejnej walki - z opozycją partyjną, koalicjantem i sytuacją gospodarczą w kraju. Szczególnie z tym ostatnim będzie musiał zmierzyć się z odium, które spadnie teraz na niego.
Przemysław Wipler
Poseł Prawa i Sprawiedliwości