Najważniejsze z nich to fakt, że w sprywatyzowanych przedsiębiorstwach politycy nie wtrącają się do zarządzania spółką, a więc nie fundują swoim raczej niekompetentnym, ale zaufanym znajomym posad prezesów. Na te stanowiska mają szansę trafić najlepsi menedżerowie zainteresowani rozwojem spółki i maksymalizowaniem zysku. Przy prywatyzacji tak wielkiej firmy, jaką jest KGHM, pojawia się pytanie, czy jest to spółka strategiczna, a więc czy państwo powinno z niej rezygnować, choćby częściowo odsprzedając swoje akcje.
Okazuje się, że tu na opinię może mieć wpływ miejsce, w którym obecnie znajduje się osoba wygłaszająca sąd. Krytycy Donalda Tuska nie omieszkali wytknąć mu, że przed wyborami obiecywał, że nie będzie prywatyzacji KGHM. Teraz tę dawną wypowiedź interpretuje się, dodając słowo "całkowitej" prywatyzacji, co rzeczywiście zmienia jej sens. Dziś na łamach "Super Expressu" dwaj uznani ekonomiści wskazują na plusy i minusy pozbycia się przez państwo części akcji miedziowego kolosa zatrudniającego prawie 20 tys. osób i notującego wielomiliardowe obroty. Zapraszamy do lektury i dyskusji na se.pl.