Skutki ślepej miłości
Po Brukseli Warszawa zobaczyła z bliska, jak wygląda protest rolników. Na szczęście nie przyjął on tak drastycznych form, jak w belgijskiej stolicy – przynajmniej do chwili, gdy pisałem ten felieton. Uliczny wyraz swojemu oburzeniu dają także rolnicy francuscy, hiszpańscy czy niemieccy. Unia Europejska już wie, że „Zielony Ład” w rolnictwie się nie powiódł. Za dużo na raz, za szybko, za drogo. Zamiast zdrowego klimatu mamy niezdrową atmosferę w całej Europie.
Co prawda Komisja Europejska w trybie ekstraordynaryjnym zmienia najbardziej drażniące, niesprawiedliwe zapisy „Zielonego Ładu”, ale rolników półśrodki nie interesują. To największy teraz problem – przekonać ich, że niesprawiedliwość i głupotę poprzedników trzeba naprawić, ale nie przy pomocy następnych głupot. Handel musi się odbywać na porównywalnych warunkach – tak jak było przed wpuszczeniem na rynek unijny produktów z Ukrainy, które zwolniono z obostrzeń obowiązujących rolników europejskich. W tym sporze trudno nie być po stronie rolników.
Nawet Prawo i Sprawiedliwość próbuje tej sztuki, mimo, że ustami unijnego komisarza rolnego, Janusza Wojciechowskiego, chwaliło się autorstwem „Zielonego Ładu”. Sam Jarosław Kaczyński przekonywał, że odrzucenie go „oznaczałoby ustawienie się na marginesie”. Prezes zabierał również głos na temat ukraińskiego zboża. Zapewniał rolników, że na tym imporcie nie stracą: „Wszyscy sprzedadzą swoje zboże po naprawdę bardzo przyzwoitych cenach”. To był lipiec 2022 roku. Dopiero w kwietniu ub. roku, na kongresie PiS w Łysem koło Ostrołęki, kiedy import taniego ukraińskiego zboża solidnie obrastał już patologią, Kaczyński zaczął się dystansować, tłumaczył, że jest to skutek decyzji, które zapadały w Brukseli. Zapewnił jednak rolników, że ich leżące w magazynach zboże zostanie wykupione przez państwo, a cena zostanie skalkulowana na poziomie 1400 zł. za tonę. No i co?
W tej chwili w magazynach zalega 9 mln ton polskiego zboża, a średnia cena pszenicy konsumpcyjnej w miniony poniedziałek wynosiła od 750 do 820 zł. (portal wieścirolnicze.pl). Dodam, że konwencja w Łysem, to ta, podczas której Kaczyński obiecał także rolnikom dopłaty do hodowli: 500 zł. do krowy i 100 do tucznika. Nie zostało z tego nic poza wściekłością rolników, bo wiosna za pasem, trzeba siać, nawozić, a nie ma za co. Zboże niesprzedane, kredyty niespłacone, a więc o nowych pod nowe zasiewy można pomarzyć. Taki jest skutek „polityki” rolnej PiS. Zapyta ktoś, dlaczego rolnicy dopiero teraz protestują? Cieszyli się każdym wozem strażackim, każdą mikrofalówką dla Kół Gospodyń Wiejskich, a nie brali do galopu rządu Morawieckiego? Cóż – im bardziej miłość jest ślepa, tym bardziej po zdradzie jest wściekła.