Polscy śledczy twierdzą, że Rosjanie bezceremonialnie łamią zapisy umowy o międzynarodowej pomocy prawnej. Na wiosenny wniosek powinni, zgodnie z konwencją, niezwłocznie dostarczyć wezwanie do kontrolerów lub też poinformować ich o tym fakcie. Tymczasem od marca nie ma z ich strony żadnego kontaktu, pomimo dwóch monitów wysłanych przez polską prokuraturę generalną. Polska strona chce im postawić zarzuty. Jednak dopóki nie ma potwierdzenia, że odebrali wezwania nie można wysłać za nimi np. międzynarodowego listu gończego.
W marcu tego roku śledzy z Naczelnej Prokuratury Wojskowej uznali, że należy postawić zarzuty spowodowania katastrofy w Smoleńsku dwóm kontrolerom. Jak tłumaczył wówczas ówczesny szef warszawskiej WPO płk Ireneusz Szeląg: - Pierwszemu z kontrolerów zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym (...), wobec drugiego wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym (...) w oparciu o zapisy europejskiej konwencji o pomocy w sprawach karnych (prokuratura-red.) uruchomiła procedurę zmierzającą do możliwości ogłoszenia obywatelom rosyjskim postanowień o przedstawieniu zarzutów i przesłuchania ich w charakterze podejrzanych.
Zobacz także: Symboliczny gest Dudy: Oddaję się w panów ręce