Mariusz Kamiński został wezwany do prokuratury w sprawie śledztwa o czyn art. 244 Kodeksu karnego. Chodzi o o niezastosowanie się do zakazu pełnienia stanowisk publicznych, co grozi nawet 5 latami pozbawienia wolności. Śledztwo zostało wszczęte 8 lutego 2024 roku.
Polityk spędził w budynku prokuratury około 40 minut, a po wyjściu zabrał głos. Jak powiedział dziennikarzom, prokurator "usiłowała" postawić mu zarzuty dotyczące udziały w głosowaniach w Sejmie.
- Odmówiłem udziału w tych czynnościach, złożyłem jedynie oświadczenie wskazujące na całkowitą bezprawność tych działań. Zostawiłem postanowienia Sądu Najwyższego związane z tym, że decyzja marszałka Sejmu Szymona Hołowni o anulowaniu mojego mandatu została przez SN wycofana. Dalej jestem posłem - stwierdził Mariusz Kamiński.
Jak opisywał, miał powiedzieć prokurator, że wezwanie odbiera jako "represję polityczną i bezpośrednie działanie polityczne prokuratury na zlecenie PO". Miał także odmówić podpisywania jakichkolwiek dokumentów poza treścią własnego oświadczenia. Miał także pouczyć prokurator na temat postanowienia Sądu Najwyższego i wyraził nadzieję, że wnioski zostaną wyciągnięte.
Do słów Mariusza Kamińskiego odniósł się rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymon Banna.
- Zarzuty zostały ogłoszone. Podejrzany odmówił udziału w czynności. Co interpretujemy jako odmowę złożenia wyjaśnień, do czego podejrzany ma całkowite prawo i o którym został pouczony - powiedział Wirtualnej Polsce.
W naszej galerii zobaczysz, jak Mariusz Kamiński próbował wejść do Sejmu po opuszczeniu więzienia: