- Obecnie postępowanie jest zawieszone z uwagi na to, że nie można ustalić miejsca pobytu jednego ze świadków. W toku postępowania nie przedstawiono nikomu zarzutów - informuje nas wiceszefowa prokuratury na warszawskim Mokotowie Małgorzata Skrzypczak.
Jednak jak udało nam się ustalić, nawet po odszukaniu świadka i przesłuchaniu go Kamil Durczok może spać spokojnie. - Nie usłyszy zarzutów, bo jego zeznania oraz badania DNA są wiarygodne i działają na jego korzyść - mówi nam jeden ze śledczych znających kulisy sprawy.
Przypomnijmy, że sprawa dotyczy opublikowania w lutym tego roku w tygodniku "Wprost" zdjęć woreczków z resztkami białego proszku, jakie znaleziono w jednym z warszawskich mieszkań. Jak się później okazało, były to kokaina i amfetamina. Z tekstu w tygodniku wynikało, że mogły one należeć do Durczoka. W odpowiedzi były szef "Faktów TVN" złożył w sądzie pozwy przeciwko tygodnikowi, domagając się przeprosin i 9 mln zł odszkodowania.
Zobacz także: Dziennikarze "Wprost" pozywają Durczoka