SUPER HISTORA 07.10.2024: Jak Sowieci okradali  okupowane ziemie

i

Autor: SE SUPER HISTORA 07.10.2024: Jak Sowieci okradali okupowane ziemie

ciekawe

Profesor Chwalba: Sowieci byli lepiej przygotowani do okupacji niż Niemcy

2024-10-06 4:54

Prof. Andrzej Chwalba, autor książki „Polska krwawi. Polska walczy” tłumaczy, jak wyglądało życie Polaków pod różnymi formami okupacji: - Sowieci wrogów klasowych albo rozstrzeliwali, albo wysyłali do łagrów. Natomiast proletariat miast i wsi, niezależnie od narodowości, był dla nich sojusznikiem. Wielu prostych ludzi, którzy trafiali do polskiej konspiracji, okazywało się sowieckimi agentami - tłumaczy.

„Super Express”: - Pod którą okupacją Polacy mieli największe szanse na przeżycie?

Prof. Andrzej Chwalba: - Pod tymi mniej znanymi – słowacką i litewską. Słowacja okupowała południowe skrawki II RP, Spisz i Orawę, natomiast Litwy Wilno i Wieleńszczyznę, które inkorporowała na mocy traktatu z Moskwą do czerwca 1940 roku. Pomimo znośnych warunków egzystencji Polaków na obszarze okupacji litewskiej narodził się tam ruch oporu, a konspiracja niepodległościowa miała szeroki zasięg. Język polski był tolerowany, choćby z konieczności – liczba Litwinów, mimo ich transferu z ziem republiki litewskiej, była bowiem niewielka. 1 listopada 1939 r. odbyła się wielka manifestacja z udziałem kilkunastu tysięcy Polaków, którzy ruszyli z cmentarza na Rossie, wznosząc hasła antylitewskie. Trudno coś podobnego wyobrazić sobie w sowieckim Lwowie czy w dwóch okupacjach niemieckich.

- No właśnie, część przedwojennych ziem polskich zajętych przez Niemcy została włączona bezpośrednio do III Rzeszy. Pozostałe utworzyły Generalne Gubernatorstwo. Zacznijmy od tej pierwszej, również nieco mniej znanej niemieckiej okupcji. Kim byli Polacy w Kraju Warty, na Śląsku czy w Litzmannstadt, w który zamieniła się Łódź? Zwykłymi obywatelami niemieckimi?

- Polacy zostali pozbawieni obywatelstwa polskiego, a nie stali się obywatelami Rzeszy. Szukając współczesnego odpowiednika można by powiedzieć, że byli bezpaństwowcami. Prawo ich nie chroniło, dlatego zostali pozbawieni własności, można ich było w każdej chwili wypędzić z domów, aresztować, zabić. Natomiast – upraszczając – obywatelstwo Rzeszy dostawali tylko ci obywatele byłej Rzeczypospolitej, którzy podpisali volkslistę. Na przykład na Śląsku było to niemal 90 proc. mieszkańców. Do podpisania volkslisty zachęcały władze Polski na wychodźstwie. Zachęcał do tego także biskup śląski Stanisław Adamski. Czynny opór nie miał większych szans powodzenia i kończył się obozem koncentracyjnym lub rozstrzelaniem. Polskim władzom w Londynie chodziło o to, żeby mieszkańcy Śląska mogli przeżyć okupację w miarę bezboleśnie.

- Jak bardzo brutalna była tam okupacja?

- Wobec Polaków nie tylko na Śląsku krwawa i bezwzględna. Niemcy na ziemiach włączonych do Rzeszy zamordowali około 50 tys. osób. To znacznie więcej niż NKWD w tym samym czasie na terenach wcielonych do Związku Sowieckiego. W ciągu kilku miesięcy Niemcy dokonali masowych zbrodni m.in. pod Bydgoszczą, Chojnicami, Poznaniem, w okolicach Wejherowa. Jednocześnie z tych terenów wypędzili do Generalnego Gubernatorstwa (GG) około 400 tys. Polaków. Część z nich ze względu na srogą zimę nie przeżyła. Wypędzono polskie elity, a to w tym celu, aby łatwiej było kontrolować pozostałą ludność. Ale przedstawiciele elit zasili polskie podziemie niepodległościowe w GG.

- A jak wyglądała codzienność pozostałych tam Polaków?

- Język polski został całkowicie wyrugowany z przestrzeni publicznej. Zamknięto też wszystkie polskie instytucje i stowarzyszenia. Zlikwidowano większość parafii katolickich i zamknięto większość kościołów. Polskich kapłanów aresztowano, część zamordowano. Na przykład w Poznaniu pozostały czynne tylko dwa kościoły i jedynie w nich używano języka polskiego publicznie. Młodzież polska nie chodziła do szkół, a co najwyżej do szkółek w ograniczonej liczbie dni i godzin. Ludność polską okupant traktował tak jak ludność niewolniczą, a między polskimi niewolnikami i niemieckimi panami wyrosła bariera rasowa. Polacy w żadnej mierze i w żaden sposób nie mogli skalać niemieckiej krwi.

- Jak to przedstawiało się w praktyce?

- Mogli podróżować pociągami, ale tylko wagonami trzeciej klasy i jedynie za okazaniem przepustki. Po mieście mogli jeździć rowerami, ale tylko po trasach wskazanych przez Niemców. Co więcej, rowery zostały oznaczone białym kolorem, żeby z daleka było widać, że to jedzie polski niewolnik, a Niemiec miał się od niego trzymać jak najdalej. W Kraju Warty polscy rodzice mogli nadawać skądinąd intrygujące imiona – jak choćby Będzimierz czy Żytomir – nowo narodzonym dzieciom tylko z listy opracowanej przez okupanta. Drugie imię dla dziewczynek to Kazimiera, a chłopców Kazimierz. To był nie tylko przejaw separacji rasowej, ale i stygmatyzacji narodowej. Mało tego, wprowadzano dziwaczne przepisy jak te, które zabraniały Polakom kupować w sklepach zabawek na dzieci. Mieli też zakaz posiadania instrumentów muzycznych, z wyjątkiem…organek.

- Rzeczywiście, absurdalne.

- Nie tylko absurdalne, bo ta polityka narodowościowa była tak drobiazgowa, że praktyce nie dało się jej przestrzegać. Natomiast przemoc była na porządku dziennym. Konspirację niszczono w zarodku.

- W książce pisze pan też o tym, że nawet na ziemiach wcielonych do Rzeszy warunki były różne w zależności o danej jednostki administracyjnej i tego, który z udzielnych nazistowskich „książąt” nimi rządził.

- Tak jest i od razu powiedzmy sobie, że najgorsze warunki panowały w Kraju Warty. Znośniej było na Śląsku, gdyż „oficjalnych” Polaków było już tam niewielu. Głównym czynnikiem było to, że na Śląsku, podobnie jak i na Pomorzu, tamtejszych mieszkańców masowo zapisano na listy volksdeutschów. Niemniej, nawet Ślązacy w większości uważali się za polskich Ślązaków. Mimo agitacji niechętnie zasilali NSDAP, unikali werbunku do Gestapo, a ci, którzy zostali wcieleni do Wehrmachtu, pod koniec wojny chętnie dezerterowali.

- Między ziemiami włączonymi do Rzeszy a Generalnym Gubernatorstwem przebiegała bardzo silnie strzeżona granica. Jakie warunki egzystencji panowały w GG?

- GG to tzw. kraj przyboczny Rzeszy. GG nie zostało włączone do Rzeszy, ani nie miało statusu podobnego do Protektoratu Czech i Moraw, w którym Niemcy zachowali niemal wszystko co czeskie, włącznie z armią i policją. Jedynie nadzór był niemiecki. W zasadzie GG to kolonia, która miała dostarczać kontyngenty robotników do Rzeszy, żywność dla wojsk okupacyjnych i produkty na potrzeby niemieckiej gospodarki. Zachowano polską administrację i sądownictwo. Zachowano władzę wielu dotychczasowych włodarzy miast i wiejskich gmin, ale bohaterskiego prezydenta Warszawy Starzyńskiego zamordowano podobnie jak i Klimeckiego, wiceprezydenta w Krakowie. W gminach mieszanych polsko-ukraińskich z reguły wójtami mianowali Ukraińców.

- Generalne Gubernatorstwo znane było z korupcji i ogólnej degrengolady niemieckich okupantów. To pogarszało sytuację Polaków tu mieszkających czy tworzyło pewne możliwości?

- Pod koniec wojny wielu Niemców chętnie przyjmowało łapówki. Zdarzało się, że nawet w trudnych spraw politycznych hojna łapówka otwierała drzwi więzień czy obozów. Niemcy wbrew stereotypowi okradali Rzeszą łakomiąc się na skonfiskowane Polakom lub Żydom dobra. Przykład szedł z góry, gdyż najważniejsi funkcjonariusze na czele z Hansem Frankiem w wyniku grabieży dorobili się potężnego majątku. Niżsi funkcjonariusze postępowali podobnie, okradając własne magazyny a nawet rannych żołnierzy. Okradali jadące na wschód wagony z tytoniu, konserw, pasów skórzanych i wprowadzali je na czarny rynek. Bez ich udziału byłby on znacznie skromniejszy. Dochodziło nawet do tego – zwłaszcza w Warszawie – że gdy jedni Niemcy kradli i przy współpracy z polskimi szajkami wprowadzali towary na czarny rynek, inni Niemcy brakujące towary kupowali tam po cenie wielokrotnie wyższej.

- Niezłe zaplecze frontu wschodniego.

- Z takim zapleczem i postępującą demoralizacją armia niemiecka nie mogła wygrać wojny. Karl Lasch, jeden z gubernatorów, szwagier Hansa Franka, ze względu na skalę złodziejstwa został postawiony przed sądem i prawdopodobnie otruty albo rozstrzelany. Inni gubernatorzy czy naczelnicy powiatów z kolei byli odwoływani z zajmowanych stanowisk, degradowani i kierowani na wschód w ramach kompanii karnych.

- W Generalnym Gubernatorstwie znakomicie działała konspiracja. Tej nie udało się stworzyć w obszarach okupowanych przez Związek Radziecki, gdzie była natychmiast likwidowana. Skąd ta tak duża różnica? Z powodu tego chaosu?

- Nie tylko. W Generalnym Gubernatorstwie Niemcy kierowali się kryteriami rasowymi, więc zbudowali mur trudny do pokonania, w związku z tym niełatwo było im pozyskiwać Polaków do współpracy. Sowieci kierowali się zaś kryteriami klasowymi. Wrogów klasowych albo rozstrzeliwali, albo wysyłali do łagrów. Natomiast proletariat miast i wsi, niezależnie od narodowości, był dla nich sojusznikiem. Wielu prostych ludzi, którzy trafiali do polskiej konspiracji, okazywało się sowieckimi agentami, dzięki którym łatwo było rozbijać struktury podziemne. Pozyskali też inteligentów o lewicowych poglądach, a z kolei inteligentów znanych z poglądów niepodległościowych zabijali lub wywozili do obozów, osłabiając tym samym zaplecze społeczne ruchu oporu. Co więcej, przed wojną polscy komuniści penetrowali polskie struktury państwowe i dzięki temu w momencie wybuchu II wojny Moskwa znacznie lepiej, niż Berlin wiedziała, kogo aresztować, zamordować, a kogo wywieźć na wschód.

Rozmawiał Tomasz Walczak

ExB_11.09_VOD_Skrzydłowska-Kalukin i Tomasz Walczak