"Super Express": - Czyja kampania jest skuteczniejsza - PO czy PiS?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: - Jeśli wierzyć sondażom, które wskazują na coraz mniejszą różnicę między tymi partiami, to można uznać, że kampania PiS jest skuteczniejsza. Platforma jest jednak w trudniejszej sytuacji. Nie może budować kampanii na nowych, mocnych obietnicach, bo nie spełniła poprzednich. Stąd jej hasło "Polska w budowie". To trochę tak, jakby rząd chciał swoją słabość przekuć w siłę. Hasło nie spotkało się z akceptacją społeczną, bo za mało inwestycji zostało ukończonych.
- Dlatego zastąpił je "Tuskobus".
- To wcale nie taki zły pomysł, ale ma pewien efekt uboczny. Miał pokazać sympatycznego premiera i jego bliskość z ludźmi, a uświadomił realną sytuację w kraju. Przebijają się do nas przez telewizyjny mur autentyczne głosy sfrustrowanych ludzi rozmawiających z premierem. Wymowa jest więc zupełnie inna od tej, którą znamy z rządowej propagandy pokazującej Polskę jako zieloną wyspę, a nawet mocarstwo europejskie. Polska widziana z "Tuskobusu" to kraj po prostu biedny.
- Jak się premier sprawdził w kontakcie ze zwykłymi ludźmi?
- Dobrze. Zwłaszcza gdy porównamy go ze Schetyną czy Sikorskim, którzy puszczeni na żywioł zachowują się nieumiejętnie. Ale Kaczyński też objeżdża regularnie Polskę, choć jest rzadko pokazywany. Przez całe lata jego koncepcja budowy partii polegała na tym, by nie zwracać uwagi na media, a skupić się na budowie struktur lokalnych.
- PiS miał łatwiej na starcie?
- No cóż, jako partia opozycyjna jest w lepszej sytuacji. Ma lepsze hasło "Polska zasługuje na więcej" - w domyśle na więcej, niż jej daje ten rząd i na więcej, niż udało się zrobić dotychczas. Stoi za PiS poważny ruch społeczny: "Solidarni 2010", ruch im. Lecha Kaczyńskiego, kluby akademickie, kluby "Gazety Polskiej". Nie widać tego w mediach, ale to znacząca i nowa część kampanii. Kaczyński nie jest tylko przywódcą PiS, ale także dużej części Polski. Kampania toczy się w atmosferze dość ostrego podziału społecznego. Na tych, którzy chcą "świętego spokoju" i tych przywiązanych do takich haseł, jak suwerenność, podmiotowość, obecność religii w życiu publicznym.
- Obecna kampania ma też nowego bohatera - kiboli. To sojusznik PiS i przeciwnik PO.
- W ostatnim czasie nasilił się konflikt rządu z kilkoma grupami społecznymi, np. z modlącymi się pod Pałacem, z internautami i dziennikarzami, którym ogranicza się wolność pod pozorem utrzymywania porządku. Władza stała się monocentryczna i usiłuje stłumić krytykę siebie. Kibice wznoszą hasła polityczne. Więcej, oni krzyczą "Chwała bohaterom" i czczą pamięć o Powstaniu Warszawskim. Ich konflikt z rządem to także konflikt o wolność słowa i prawo do krytyki rządu.
- Walka toczy się przede wszystkim o niezdecydowanych, głównie młodych. Komu uda się ich przyciągnąć?
- W ostatnich czterech latach postawy młodzieży bardzo się zmieniły. W 2007 roku to ona głównie poparła PO. Teraz jest wśród niej co najmniej podział. Są rozczarowani sytuacją ekonomiczną w kraju, ograniczeniami w dostępie do zawodów, tym, że liczą się głównie znajomości, a nie dynamika i kompetencje. Co więcej, wielu młodych widzi w działaniach PO naruszenie godności narodowej. To, co było po katastrofie smoleńskiej, to tylko kulminacja. Dlatego młodzież coraz bardziej sympatyzuje z PiS.
- W czyjej kampanii widzi pan więcej elementów merytorycznych?
- Nasze media w ogóle traktują politykę bardzo personalnie, więc poważne problemy poruszają rzadko i w sposób ogólny. Żadna z partii nie mówi o tym, co się stanie po wyborach. Polaków najprawdopodobniej czeka program oszczędnościowy i zaciskanie pasa. Tymczasem partie obiecują, że dosypią nam jeszcze trochę grosza. Platforma w swym spocie mówi, że załatwi 300 mld zł. Traktuje Polskę, jakby była wielkim Wałbrzychem. Chce kupować głosy za pieniądze. Nie to, że ma jakiś projekt i te pieniądze wypracuje. Nie. Ona mówi - zagłosujcie na nas, a my już tę kasę załatwimy.
Prof. Zdzisław Krasnodębski
Socjolog i filozof