"Super Express": - PiS pierwszy raz od lat wyprzedza PO w sondażach. Mamy do czynienia z jakimś przesileniem politycznym?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: - Prawdziwe przesilenie będzie wtedy, gdy nastąpią zmiany polityczne. Niemniej zmieniają się nastroje społeczne, bo ten sondaż, który daje przewagę PiS, był poprzedzony badaniami wskazującymi na to, że różnica między nim a PO maleje. Zresztą te nastroje oddawały również sondaże wskazujące na rosnący brak zaufania do rządu i premiera.
- Do tej pory mimo kiepskich ocen rządzących nie przekładało się to na wyniki sondażowe PO.
- To prawda, ale w tym momencie wszystko to się skumulowało i nastąpiło tąpnięcie.
- Tąpnięcie, które na stałe zmieni preferencje wyborcze? A może to chwilowy kaprys wyborców?
- To się dopiero okaże. Premier już wkrótce ma przemówić, a przecież miał taki dar, że jego słowo potrafiło zmobilizować zwolenników PO. Nie wiem, czy dalej można to o nim powiedzieć, bo od wakacji trwa zła passa Donalda Tuska i jego formacji w postaci skandali politycznych i pasywności rządzących.
- Tylko że ani afera taśmowa, ani afera Amber Gold nie wstrząsnęły notowaniami PO. Może to kwestia aktywności PiS i chowania głowy w piasek przez PO? Im dłużej Platforma milczy, tym lepiej ma się PiS.
- Jeżeli rzeczywiście okazałoby się, że powrót PO do aktywności sprawi, iż odzyska poparcie wyborców, nie najlepiej by to o nich świadczyło. Obywatele, którzy nie domagają się odpowiedzialności od swoich reprezentantów, rezygnują ze swojej roli. Zresztą afery może i nie przełożyły się bezpośrednio na poparcie dla partii, ale myślę, że ta kropla wydrążyła skałę i jednak odcisnęły swoje piętno na stosunku do rządzącej partii. Pamiętajmy też o ogólnej atmosferze w kraju, tzn. poczuciu nadciągającego kryzysu. Do tej pory propagowane przez PO życie na luzie sprawiało, że ludzie czuli się bezpiecznie. Teraz to się już skończyło.
- Czyli nie tylko Jarosław Kaczyński ma w tym swój udział?
- Proszę zwrócić uwagę, że krytyczne uwagi padają już nie tylko z ust prezesa PiS czy mediów kontestujących władzę, ale także z mediów do tej pory raczej wobec PO wyrozumiałych. Na łamach "Newsweeka" czy "Wprost" można zobaczyć obraz rządów Donalda Tuska, który daleki jest od idylli. Mamy więc do czynienia z politykiem zużytym, który spróbuje uciec do przodu w swoim exposé.
- Pewnie cokolwiek by powiedział i tak wszyscy, nawet jego dotychczasowi kibice, będą zawiedzeni.
- Nikt już pewnie nie uwierzy w jego obietnice, bo tych składał już wiele i ze zdecydowanej większości z nich się nie wywiązał. Trudno mu też będzie wskazać na jakiekolwiek sukcesy, bo w ostatnim czasie ich raczej nie ma. Trudniej też postraszyć PiS-em, bo antypatie wobec tej formacji też już osłabły.
- Gdyby dziś odbyły się wybory, większość zawiedzionych PO i tak zagłosowałaby na tę partię? Realność rządów PiS zmobilizowałaby wyborców Platformy?
- Być może Donald Tusk właśnie to powinien zrobić - pójść śladem prezesa PiS i ogłosić wcześniejsze wybory. W zmienionej sytuacji w kraju ewentualne zwycięstwo dałoby mu większy mandat do rządzenia i nową motywację do działania.
Prof. Zdzisław Krasnodębski
Socjolog. Uniwersytet w Bremie