Prof. Zbigniew Nęcki o porwaniu Madzi, którego nie było: Ludzie mogą być oburzeni

2012-02-06 3:10

Będziemy teraz bardziej ostrożni i spontaniczna chęć niesienia pomocy trochę osłabnie - twierdzi psycholog.

"Super Express": - Mieszkańcy Sosnowca zaangażowali się w pomoc rodzinie półrocznej Madzi, wierząc w wersję jej matki o porwaniu. Dziś wiemy, że dziecko nie żyje, a jego ciało zostało przez matkę ukryte. Mogą czuć się oszukani?

Prof. Zbigniew Nęcki: - Wiarygodność wersji o porwaniu - wydarzenie rzadkie, ale możliwe - była tak duża, że ludzie w nią uwierzyli. Stąd tak serdeczna pomoc i duże echo. Gdy się okazało, że to była gra i matka doskonale wiedziała, że dziecko nie żyje, ludzie mogli i powinni się poczuć oszukani i oburzeni. Ale ich zasługa jest dalej wielka i nie powinni żałować tego, co zrobili. Działali w dobrej wierze i odpowiednio do obrazu sytuacji w tamtym czasie.

- Czy następnym razem stać nas będzie na kolejną akcję spontanicznej pomocy?

- Ostrożność naszych działań będzie większa i spontaniczna chęć niesienia pomocy pewnie trochę osłabnie. Żeby nie zostać znowu oszukani, będziemy pytali władze, czy i jak działać. Obecne rozczarowanie może też u niektórych ukształtować przekonanie typu "nie damy się już więcej oszukać". O takiej reakcji na większą skalę można jednak mówić dopiero wtedy, gdyby to rozczarowanie powtarzało się wielokrotnie.

- Ci ludzie choć w dobrym odruchu, to jednak zachowali się trochę naiwnie?

- Może nie naiwnie, ale łatwowiernie. Ja zresztą także. Ale, powtarzam, pragnąc pomóc komuś w nieszczęściu, działali w dobrym odruchu i oby tak było zawsze. Dali dowód dużej wrażliwości społecznej i gotowości do poświęcenia w sytuacji ludzkiego dramatu. Spisali się na piątkę.

- Niektórzy współczują matce dziecka i tłumaczą jej zachowanie doznanym szokiem.

- Tak, aby usprawiedliwić swoje zachowanie. Dysonans poznawczy polega na tym, że gdy nie pasują nam pewne rzeczy do naszego obrazu sytuacji, to trzeba je tak nagiąć, by był spójny. Tylko że teoria o działaniu pod wpływem emocjonalnego szoku nie bardzo się trzyma kupy. Wiemy, że matka była wyrachowana i zdecydowana w działaniu - bardzo przemyślanym, świetnie zaplanowanym i dość skutecznie przez dłuższy czas realizowanym.

- Czy taki szok mógł sprawić, że nie zadzwoniła po pogotowie?

- No cóż, na pewno w szoku nie zakopuje się ciała dziecka. Po masakrze w Norwegii mówiono, że Breivik był chory psychicznie i dlatego wystrzelał kilkudziesięciu ludzi. Skąd to przekonanie? Bo choroba może wyjaśnić wszystko. A jeśli strzela ktoś normalny - a Breivik nie jest chory psychicznie - to się zaczynamy zastanawiać, kim jest człowiek jako taki, coś tu zgrzyta i zaczynamy się bać sąsiadów.

- Podobny mechanizm ucieczki od refleksji może przenieść wściekłość ludzi z matki na jej niewinną rodzinę?

- Tak myślę. Dwa miesiące temu w górach jakiś chłopak przywiązał psa do samochodu i urwało mu głowę. Cała jego rodzina była potem napiętnowana. I tu obawiam się pewnej formy ostracyzmu społecznego. Ludzie mają tendencję do uproszczonych sądów. Tymczasem są wśród nas ludzie, którzy po prostu nie czują cierpienia innych, nawet dzieci, i są zdolni do okrucieństwa.

Prof. Zbigniew Nęcki

Psycholog społeczny, wykładowca UJ