"Super Express": - Kiedy rozmawialiśmy ostatnio, podkreślał pan, że po odejściu z rządu miał dobre kontakty z premierem Tuskiem. Tym razem proponował panu powrót do rządu?
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski: - Nie. Widziałem się z premierem w poprzednim tygodniu, ale nie rozmawialiśmy o Ministerstwie Sprawiedliwości.
- Dlaczego fotel szefa Ministerstwa Sprawiedliwości to takie gorące krzesło? Skąd ta ciągła karuzela?
- Rzeczywiście, po 1989 roku Marek Biernacki będzie dwudziestym ministrem sprawiedliwości i piątym w rządzie Donalda Tuska. To zła praktyka, gdyż to stanowisko wymaga pewnego spokoju i kontynuacji. Nikt nie przetrwał pełnej kadencji, a tu reform nie robi się w ciągu kilku tygodni czy nawet dwóch lat.
- Dlaczego premierzy wymieniają ich średnio po ponad roku?
- Były dwa rodzaje ministrów. Ci, którzy skupiali się na sprawach merytorycznych, ale brakowało im zaplecza politycznego. I ci, którzy starali się wnosić coś merytorycznego, ale mieli temperament polityczny.
- Dla szefów rządów, w tym premiera Tuska, i tak jest źle i tak niedobrze?
- Władza często niecierpliwi się, gdy ministrowie wykazują zbyt duży temperament polityczny. Grają solowo, a nie w zespole. Trzeba też przyznać, że często media przyczyniają się do tych zmian, tak jak w moim przypadku...
- Panie profesorze! Czy premier nie powinien jako primus inter pares być ponad teksty dziennikarskie, widząc nieco więcej?
- To nie jest dobre, ale premier ma prawo dobierać sobie tych, z którymi czuje tzw. chemię. Choć do zmian nie powinno dochodzić tak często. Na zmiany w systemie sprawiedliwości powinno się mieć 3-5 lat. Trzeba by jednak zrezygnować z temperamentu politycznego.
- Jak pan ocenia dorobek Jarosława Gowina jako ministra?
- Kwestie deregulacyjne można mu zaliczyć na plus. W przypadku reformy sądów co do zasady też się zgadzam. Sam miałem takie plany, w przypadku sądów z 4-5-osobową obsadą. Choć można było się zastanawiać, czy sądy z 9-10-osobową obsadą też powinny temu podlegać.
- W takim razie za co powinni tracić pracę ministrowie? Przyznam, że jako obywatela mniej mnie obchodzi ich chemia z premierem niż to, czy popełnili jakiś błąd w roli ministra...
- Decyzja o dymisji ministra Gowina nie była natychmiastowa. Premierowi trudno działać, jeżeli minister przeczy jego słowom w Sejmie. Owszem, minister Gowin ma duże dokonania, ale tu przeważyła waga gry zespołowej całego gabinetu. Wypowiedź o uczonych niemieckich eksperymentujących na polskich zarodkach przed wizytą premiera w Niemczech tylko przeważyła szalę.