Prof. Zbigniew Ćwiąkalski: Dubieniecki nie miał wyczucia

2010-09-14 14:45

Sprawę wniosku o ułaskawienie klienta złożoną przez kancelarię Marcina Dubienieckiego u jego teścia Lecha Kaczyńskiego komentuje prof. Zbigniew Ćwiąkalski: Do uniknięcia podejrzeń o nieetyczne i dwuznaczne zachowania zabrakło Dubienieckiemu odrobiny wyczucia. Nie trzeba zawieszać praktyki, ale postępowanie o ułaskawienie jest czymś zupełnie odrębnym, a nie dalszą częścią procesu karnego.

"Super Express": - Czy prezydentura teścia powinna spowodować zawieszenie kariery adwokata? Teoretycznie każda ze spraw może na końcu trafić na biurko prezydenta z prośbą o łaskę.

Prof. Zbigniew Ćwiąkalski: - Ależ nie każda. Do uniknięcia podejrzeń o nieetyczne i dwuznaczne zachowania zabrakło Marcinowi Dubienieckiemu odrobiny wyczucia. Nie trzeba zawieszać praktyki. Można występować w procesie karnym, prowadzić sprawy klientów. Ale postępowanie o ułaskawienie jest czymś zupełnie odrębnym, a nie dalszą częścią procesu karnego. Nie tylko adwokat, ale nikt nie powinien zajmować się sprawą, której rozstrzygnięcie zależy od kogoś mu bliskiego.

- Czy częścią problemu nie jest brak przejrzystości instytucji prawa łaski? Sprawa trafia do prezydenta i na końcu mamy suchą decyzję: tak lub nie.

- Prawo łaski powinno istnieć, gdyż przepisy nigdy nie przewidzą wszystkiego. Weźmy przykład czyjejś naprawdę tragicznej sytuacji życiowej. Wina jest ewidentna i sąd musi wydać wyrok w pewnych granicach. Nie może go nie wydać. W takiej sytuacji niegdyś monarcha, a dziś prezydent jest od tego, by wziąć pod uwagę nadzwyczajność sytuacji.

- W przeszłości krytykował pan jednak nadużycia związane z prawem łaski...

- Dochodziło bowiem do nadużyć, których nie sposób przeoczyć. Mieliśmy np. sytuacje, w których gangsterzy wychodzili na wolność, przedstawiając nieprawdziwe informacje na temat swojego stanu zdrowia. Prezydenci podpisywali akty łaski, nie będąc w stanie weryfikować każdej z tych spraw. Mieli to robić urzędnicy. Choć nie jest tak, że wszystko zależy od Kancelarii Prezydenta. Wcześniej swoją opinię wyrażają sądy i prokurator generalny. Prezydent nie jest jednak związany ich wnioskami. Po aferze starachowickiej prezydent Kwaśniewski, kończąc swoją kadencję, nie czekał na opinię prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. I podpisał ułaskawienie wiceministra Sobotki z SLD.

- Ze statystyk wynika, że prezydent Kaczyński skorzystał z prawa łaski nieco ponad 200 razy w ciągu 4 lat. Lech Wałęsa podpisał jednak aż 3454 ułaskawienia, zaś Aleksander Kwaśniewski 3295 w pierwszej i 993 w drugiej kadencji.

- Mówiąc o takiej liczbie ułaskawień w ciągu kadencji, wyobrażam sobie kancelarię kilkuset urzędników, z czego 30 zajmuje się tylko aktami łaski. Wówczas można by to było starannie analizować. Czy to ma miejsce? Wątpię.

- Czy wprowadzenie np. publicznych uzasadnień dla aktów łaski mogłoby przeciwdziałać nadużyciom?

- Nadużycia są trudne do opanowania tylko i wyłącznie poprzez przepisy. To są często zachowania ludzkie, niedające się wyśledzić przed podjęciem decyzji. To bardziej kwestia organizacji pracy w Kancelarii Prezydenckiej, kontroli wewnętrznych.

Prof. Zbigniew Ćwiąkalski

Adwokat, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego