Prof. Włodzimierz Marciniak: Stosunki z Rosją dawno nie były tak napięte jak obecnie

2011-01-20 3:00

Jak tragedia smoleńska wpłynie na nasze relacje z Rosją i na szą politykę wewnętrzną - debatują eksperci i dziennikarze

"Super Express": - Czy Rosjanie oszukali nas, podając niepełną prawdę o katastrofie w raporcie MAK?

Prof. Włodzimierz Marciniak: - Coś jest na rzeczy. Ale to wynika również z zaniedbań strony polskiej. Tuż po katastrofie wybrana została najgorsza z możliwych procedur postępowania wyjaśniającego. I teraz to się na nas mści.

- A jaka była alternatywa?

- Mogliśmy zadbać o to, by postępowanie opierało się na jasnych i precyzyjnych podstawach prawnych. Tymczasem jedyną taką podstawą, którą rząd zaakceptował, było uznanie zasady suwerenności terytorialnej Federacji Rosyjskiej nad obszarem katastrofy. Konwencja chicagowska nie jest taką podstawą, a załącznik 13. został zastosowany tylko proceduralnie. Nie zawarto żadnego porozumienia, które gwarantowałoby obu stronom równy status, sprecyzowałoby nasze oczekiwania i stworzyłoby instytucjonalne ramy dla wzajemnego zaufania w postępowaniu wyjaśniającym. Takim rozwiązaniem byłaby wspólna polsko-rosyjska komisja.

- Rosjanie mieliby się tak po prostu na to zgodzić?

- Zakładając, że bezpośrednio po katastrofie strona rosyjska miała dobra wolę, choćby wymuszoną okolicznościami i międzynarodowym zainteresowaniem katastrofą, takie porozumienie byłoby możliwe w ciągu kilku dni. Premier nie wyjaśnił nam dotąd, dlaczego z tego zrezygnował. Mógł się przecież spodziewać, że opozycja zarzuci mu wręcz sprzeniewierzenie się interesowi państwa polskiego. Samo oddanie śledztwa w ręce MAK jest już wielką porażką rządu. To instytucja, która jest uwikłana w strukturalny konflikt interesów i nie zasługuje na nasze zaufanie. Zamiast oprzeć się na znajomości tych realiów, rząd je zignorował.

- Być może premier kierował się troską o bardzo delikatną kwestię stosunków z Rosją?

- Nawet jeśli tak było, to osiągnął efekt wręcz odwrotny. We wzajemnych relacjach dawno nie było takiego napięcia jak obecnie. Nie ma sensu dalej udawać, że miało miejsce jakieś ocieplenie polsko-rosyjskie. Należy dążyć do poprawy wzajemnych stosunków, ale według ściśle określonych przez prawo ram współpracy i niczego nie pozostawiać w sferze niezobowiązujących słów i gestów.

- Bo najważniejsza jest sfera interesów pragmatycznych?

- A tu jest wręcz pogorszenie. Na ostatniej umowie gazowej tylko straciliśmy. W zamian za obietnicę dodatkowych dostaw gazu Gazprom uzyskał władzę negatywną w postaci możliwości blokowania przesyłu gazu rurociągiem jamalskim. Żadnego postępu nie dostrzegam też w sferze polityki historycznej. Uchwała Dumy o zbrodni katyńskiej jako dziele Stalina była tylko gestem. Na płaszczyźnie prawnej nic się nie zmieniło. Wciąż nie ma orzeczenia sądowego kończącego postępowanie w tej sprawie. Obowiązujące są tylko prawomocne decyzje sądów, a deklaracja Dumy to akt czysto polityczny, z którego niewiele wynika. Znamienne, że w oficjalnym stanowisku przedstawionym w Europejskim Trybunale Praw Człowieka rząd rosyjski twierdzi, że nie ma dowodów na to, że zbrodnia w ogóle miała miejsce. W zamian za gesty i symbole rząd zrezygnował z twardej litery i materii prawa.

- Jak wobec tego rozmawiać z Rosją? Tak jak bracia Kaczyńscy?

- Ich politykę określiłbym jako jasną, klarowną i pragmatyczną, choć trudną do zaakceptowania przez Rosjan i narażoną na poważne koszty polityczne. Rząd premiera Tuska prowadzi politykę krętactwa, udawania współpracy i nierzetelnego regulowania stosunków wzajemnych. Nie powinno być sprzeczności między polityką dyplomatyczną i polityką twardą. To synonimy. Dyplomacja nie polega na udawaniu, że nie ma problemów, ale na szukaniu rozwiązań dla nich. Problemy, których się unika, jeszcze bardziej narastają. Od samego początku błędem rządu Tuska było to, że pewne pozory brał za rzeczywistość.

- Czy premier zrewiduje dotychczasową politykę wobec Rosji?

- Premier jest pod silną presją opozycji i znacznej części opinii publicznej. Od pewnego czasu widać u niego tendencję przejmowania haseł opozycji na swoje sztandary. Choćby oświadczenie z grudnia, że raport MAK jest absolutnie nie do przyjęcia. Rząd jest w bardzo trudnej sytuacji. Jeśli nie uda mu się nawiązać politycznego porozumienia z Moskwą w sprawie śledztwa, to pozostaje mu albo zderzanie się z oskarżeniami opozycji, albo dalsze przejmowanie jej haseł. Ale wtedy naraziłby się na uwikłanie w daleko idące sprzeczności własnej polityki.

Prof. Włodzimierz Marciniak

Politolog PAN, specjalista od spraw wschodnich