"Super Express": - Dlaczego na dwa dni przed spotkaniem w Smoleńsku prezydentów Polski i Rosji Rosjanie zmienili tablicę na kamieniu upamiętniającym miejsce katastrofy?
Prof. Włodzimierz Marciniak: - To profesjonalnie przeprowadzona prowokacja polityczna, której celem jest postawienie w trudnej sytuacji prezydenta Komorowskiego. Rosjanie chcą przede wszystkim zaognić konflikt polityczny w Polsce. Poza tym jest to element prowadzonej już od wielu miesięcy polityki rosyjskiej, polegającej na przemiennym puszczaniu stronie polskiej sygnałów przyjaznych i nieprzyjaznych. Tego typu prowokacje mają przetestować, w jakim stopniu polski rząd jest osłabiony i niezdolny do reagowania.
- Przypomnijmy, że pierwsza tablica z napisem "ludobójstwo" została kilka miesięcy temu umieszczona na kamieniu przez część rodzin ofiar...
- I dodajmy, że bez zgody władz polskich i rosyjskich, bez odpowiednich zezwoleń i z naruszeniem rosyjskich przepisów. Formalnie więc Rosjanie mają rację i mogli ją usunąć. Natomiast nasi politycy nie bardzo mogą protestować wobec legalnych działań władz rosyjskich, a jednocześnie spotykają się z oburzeniem samych Polaków.
- Sprawa ma też wymiar ściśle rosyjski. Zbliża się kampania prezydencka w Rosji. Ukłon Miedwiediewa pod tablicą z napisem "ludobójstwo w lesie katyńskim" mógłby zostać tam odebrany krytycznie.
- Obniżyłoby to też jego szanse w rywalizacji politycznej. To dowód, że inicjatywa ta pochodziła z otoczenia prezydenta Rosji. Co więcej, polska polityka w znacznym stopniu jest obliczona na szanse modernizacji związane właśnie z postawą Miedwiediewa.
- Chodzi o rządową politykę "ocieplenia" wzajemnych relacji?
- Tak. Bez cienia satysfakcji mówię, że od początku byłem wobec niej krytyczny. Strona rosyjska jeszcze do niej nie dojrzała. Dlatego przynosi ona efekty odwrotne do zamierzonych. Oficjalnie deklarowanym celem jest pojednanie z Rosją, ale faktycznie realizowaną polityką jest pojednanie z "czekistami". A z nimi z istoty rzeczy pojednanie jest niemożliwe.
- Sprawa zamiany tablic jest kwintesencją tej polityki?
- W pewnym sensie tak, ale jej efekty idą coraz dalej. Mam na myśli złożony już chyba formalnie wniosek rosyjskiej prokuratury o przesłuchanie ministrów polskiego rządu. To ze strony Rosjan posunięcie bezprecedensowe. Stawia stronę polską w niebywale trudnej sytuacji, bo w sensie formalnym musielibyśmy odmówić pomocy prawnej w śledztwie smoleńskim.
- Doradca prezydenta ds. historycznych prof. Tomasz Nałęcz powiedział o tym incydencie: "To głupota cofająca dialog o Katyniu do neolitu".
- To wypowiedź emocjonalna. Nasz spór z Rosją wokół Katynia nie dotyczy zbrodni, która jest kwestią oczywistą i niekwestionowaną, lecz jej prawnego uznania. A tu przedmiotem sporu jest decyzja rosyjskiej prokuratury z 2004 roku o umorzeniu śledztwa i utajnieniu jego materiałów. W ramach taktyki "dobrego i złego policjanta" część z nich została nam przekazana, ale jeśli chodzi o umorzenie śledztwa sprawa nie drgnęła ani o milimetr. Dwukrotnie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka rząd rosyjski w oficjalnym stanowisku stwierdził, że nie uznaje faktu zbrodni katyńskiej. Według niego obywatele polscy zostali rozstrzelani w nieznanych okolicznościach i nie da się ustalić, z jakich przyczyn, przy czym prokuratura rosyjska nawet nie chce tego ustalać. Zatem w tym sensie nic się nie zmieniło - nie cofnęliśmy się do neolitu czy paleolitu, bo po prostu ciągle stoimy w tym samym miejscu.
- Jak wybrnie z tej sytuacji Bronisław Komorowski?
- Znając zdolności improwizatorskie polskiego prezydenta, które mogliśmy już wielokrotnie podziwiać, niestety nie starcza mi wyobraźni, żeby przewidzieć jego reakcję.
Prof. Włodzimierz Marciniak
Politolog PAN, specjalista od spraw wschodnich