"Super Express": - Prokremlowska "Komsomolskaja Prawda" publikuje artykuł, w którym oskarża Polaków o jeszcze "paskudniejszą profanację" niż wyciek drastycznych zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej. Chodzi o 1953 rok i przeniesienie ciał poległych czerwonoarmistów z jednego miejsca na drugie. Rosjanie odkryli, że żadnego przeniesienia nie było i "KP" jest strasznie zbulwersowana. Jak tę publikację należy interpretować?
Prof. Włodzimierz Marciniak: - Wieje z niej absurdem. W zasadzie przywodzi nas to do klasyki, czyli poszukiwania przez Rosjan tzw. antyKatynia. Czemu zginęli polscy oficerowie? Ponieważ Stalin zemścił się za potraktowanie sowieckich jeńców po wojnie polsko-bolszewickiej. Ten typ zachowania wygląda wręcz rutynowo.
- Artykuł w "KP" to kolejna reakcja prasowa Rosjan na sprawę wycieku zdjęć. Wcześniej "Rossijskaja Gazieta" twierdziła, że źródłem wycieku mogą być "uczestnicy warszawskich batalii politycznych". Wyłania się z tego jakaś kampania medialna?
- Cóż, trzeba się zastanowić nad całą sprawą i co za nią stoi. Na pewno wszystko to świadczy o fatalnym stanie relacji polsko-rosyjskich. Jeżeli takie publikacje się pojawiają, oznacza to, że poziom emocji jest niezwykle wysoki. Poza tym można z nich wyczytać jasny przekaz Rosjan: "Odczepcie się od nas". Tyle chyba zostało z tej współpracy, którą nasze czynniki nazywały kiedyś ponadprzeciętną. W zasadzie nadal jest ona ponadprzeciętna, tyle że w sensie negatywnym.
- Wyciek zdjęć i publikacje prasowe to element większej całości?
- Najważniejsze w tym wszystkim jest to, co się w ten sposób demonstruje. Wydaje się, że strona rosyjska jest gotowa na wszystko. Nawet na wprowadzenie w nasze relacje elementów zimnej wojny.
- Na pewno my tego ochłodzenia nie chcemy. Po co ono Rosjanom?
- W tej chwili dokonuje się pewna wyraźna zmiana w polityce zagranicznej Rosji. Widać, że coraz mniej zależy jej na stosunkach z całą Unią Europejską i w wielu wymiarach nastąpiło poważne ochłodzenie relacji. W tym kontekście problemy na linii Warszawa - Moskwa nie powinny więc dziwić.
- A miało być między nami tak pięknie.
- Prawdę mówiąc, można stwierdzić, że materia sporu to fatalne następstwa decyzji podjętych tuż po katastrofie. Nie zostały wówczas przyjęte ramy prawne jej badania i teraz, po ponad dwóch latach, wraca to do nas echem. Nie po raz pierwszy zresztą i jak się wydaje, nie po raz ostatni. Tak samo, jak z jakiegoś powodu nie można zamknąć sprawy Katynia, tak samo zapewne przez lata będziemy się borykać z kwestią smoleńską.
Prof. Włodzimierz Marciniak
Politolog PAN