"Super Express": - Aleksander Nawalny jednego dnia został skazany, następnego wypuszczony na wolność. Ta decyzja nieco dziwi...
Prof. Włodzimierz Marciniak: - Wydarzenia ostatniego czasu proponuję interpretować, łącząc je z decyzją o zarejestrowaniu Nawalnego jako kandydata w wyborach na mera Moskwy. Wyrok sądu zapadł przecież dzień później. Ze względu na wagę tych wyborów Kremlowi zależy, aby zachowały one pozory uczciwej rywalizacji. Nawalny jest silnym kandydatem, zdobędzie sporo głosów, choć wiadomo, że nie zagrozi obecnie urzędującemu merowi Siergiejowi Sobianinowi. Tym bardziej po wyroku sądu, który zmniejsza jego szanse. Podsumowując: dopuszcza się go do elekcji, ale od razu z piętnem przestępcy, czyli osłabiając jego szanse i zwiększając wyborcze atuty Sobianina.
- A czy nie jest odwrotnie - że wyrok przysporzy mu zwolenników jako "ofierze kremlowskich intryg"?
- Wyrok stawia go w sytuacji zależności od władz, ogranicza swobodę jego działania. Jest dodatkowym zabezpieczeniem, dodatkową gwarancją sukcesu dla rządowego kandydata.
- Jeżeli jest człowiekiem prawdziwie niezależnym, to nie powinien się tego lękać, a ludzie i tak będą na niego głosować.
- Tylko że termin "wybory" należy wziąć w cudzysłów ze względu na duże możliwości fałszowania ich wyniku. Do tego należy dodać specyficzną kulturę polityczną stolicy Rosji - już w latach 90. widać było, jak wielu jej mieszkańców głosuje tak, jak życzą sobie tego władze. Wynika to m.in. z dużej liczby pracowników sektora budżetowego oraz dużej liczby urzędników zależnych bezpośrednio od władz centralnych. Przez to w wyborach lokalnych Moskwa zachowuje się tak jak Tatarstan czy Czeczenia - bardzo lojalnie w stosunku do obozu rządzącego.
- Wyrok w sprawie Nawalnego jest niesprawiedliwy?
- Tego nie wiem. Chcę tylko zwrócić uwagę, że w podobnych przypadkach w Rosji reguły prawa są stosowane wybiórczo. Prokuratury i sądy uderzają tylko w te osoby, które są niewygodne z przyczyn politycznych.
Prof. Włodzimierz Marciniak
Rosjoznawca z ISP PAN