"Super Express": - Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej opublikowało dane dotyczące bezrobocia w lutym. W stosunku do stycznia wzrosło i wynosi nienotowane od kilku lat 14,4 proc. Jak długo jeszcze będziemy musieli słuchać tak zatrważających danych?
Prof. Witold Orłowski: - Zacznę może od jednej uwagi, która może zdziwić.
- Proszę.
- Przyznam, że osobiście spodziewałem się jeszcze gorszych wskaźników bezrobocia. Przewidywałem, że luty przyniesie dane zbliżające się do 15 proc., a w marcu ta granica zostanie przekroczona. Dlatego kiedy słyszę o 14,4 proc. podanych przez MPiPS, oddycham z pewną ulgą, ponieważ nie grozi nam aż tak czarny scenariusz, jak przewidywałem.
- Nie wiem, czy to będzie pociechą dla Polaków.
- Zapewne nie, ale lepiej rokuje to na przyszłość. Trzeba zresztą pamiętać, że wraz z marcem przychodzi taki okres, kiedy tradycyjnie wzrasta liczba zatrudnionych w związku z rozpoczynającymi się pracami sezonowymi. Przychodzi więc pewna ulga dla pracowników. Nawet jeśli sytuacja gospodarcza nie poprawia się, to stopa bezrobocia jednak spada.
- Na razie gorzej nie będzie?
- Są pewne podstawy do ostrożnych przypuszczeń, że dołek bezrobocia już osiągnęliśmy i sytuacja będzie się poprawiać. Marzec lub kwiecień będzie przełomowy i mimo że pod koniec roku bezrobocie tradycyjnie znów rośnie, to jednak stopa bezrobocia nie będzie raczej biła kolejnych rekordów.
- Może być tak dobrze, jak prognozuje to NBP, który zakłada, że na koniec roku bezrobocie wyniesie 11,1 proc.?
- Proszę się tymi prognozami nie sugerować, ponieważ NBP inaczej mierzy bezrobocie, według badań aktywności zawodowej. Moim zdaniem, taka stopa bezrobocia rejestrowanego jest w sferze marzeń. Chciałbym jednak nieco uspokoić, że są dane, które wskazują na poprawę sytuacji gospodarczej, a co za tym idzie - na zmniejszanie się bezrobocia w końcówce roku.
- Jakie to dane?
- Płyną z gospodarek naszych partnerów handlowych. Wskazują one na pewną poprawę sytuacji. Umiarkowanym optymizmem mogą napawać także trochę lepsze od zakładanych dane dotyczące produkcji przemysłowej w IV kwartale ubiegłego roku i w styczniu bieżącego. To wszystko przesłanki, które pozwalają spojrzeć na sytuację w bardziej kolorowych barwach.
- Mówi pan o naszych partnerach gospodarczych, a więc rynkach zbytu naszego eksportu. Prognozy dotyczące unijnego wzrostu PKB ocierają się o ułamki procenta na plusie i raczej nie pozwolą na rozkręcenie się naszym firmom.
- Pamiętajmy jednak, że nas nie interesuje sytuacja w całej Unii, tylko w tych państwach, z którymi prowadzimy znaczącą wymianę handlową. Cynicznie można powiedzieć, że spadek PKB w Hiszpanii czy Grecji nie musi nas aż tak interesować, ponieważ nie wpływa on bezpośrednio na naszą gospodarkę. Najbardziej musimy oglądać się na Niemcy, a tam jest nie najgorzej i miejmy nadzieję, że będzie już tylko lepiej.
- Ważnym elementem wydają się nastroje pracodawców. Na razie nie są jeszcze pewni jutra, więc nie zatrudniają. Możemy liczyć, że poprawa, nawet drobna, sytuacji gospodarczej w Europie sprawi, że będą śmielej sięgać po nowych pracowników?
- Może ich to trochę ośmielić. Poza tym pewnie nieco za późno, ale wchodzą w życie pewne rozwiązania rządowe, które mają trochę ulżyć pracodawcom i ograniczyć wzrost bezrobocia. Może gdyby wprowadzono je trzy miesiące temu, pracodawcy byliby w lepszych nastrojach i wzrost liczby osób bez pracy choć w jakimś stopniu udałoby się zatrzymać.
- Wydaje się panu, że przyszły rok przyniesie znaczącą poprawę?
- Moim zdaniem nie ma co wybiegać tak daleko w przyszłość. W przyszłym roku pojawią się kolejne problemy i to niekoniecznie związane z sytuacją w Europie. Za wcześnie, aby martwić się o to, co będzie za rok.
- Zgoda, że ten rok jest w tym momencie najważniejszy. Polaków jednak martwi to, jak długo przyjdzie im żyć w takiej niepewności jutra.
- Tu muszę zmartwić Czytelników, ponieważ, jak od dawna powtarzam, okres niepewności potrwa jeszcze kilka lat. Z tą niepewnością musimy nauczyć się żyć, ponieważ problemy nie skończą się ani w dwa, ani w pięć lat.
- Musimy zapomnieć o stopie bezrobocie na poziomie 8-9 proc., które obserwowaliśmy choćby w 2008 roku?
- Będziemy mieli do czynienia z dużą huśtawką - raz bezrobocie będzie spadać, raz rosnąć. Nie znaczy to więc, że zawsze będzie źle, ale trudno będzie powiedzieć, że ten czy tamten rok będzie lepszy od poprzedniego. Mimo pewnej poprawy niepokój o miejsca pracy pozostanie.
Prof. Witold Orłowski
Ekonomista. Rada Gospodarcza przy Premierze RP