"Super Express": - Tomasz Lis w swoim wczorajszym felietonie w "Gazecie Wyborczej", pt. "Cheerleader kontra dinozaur", potraktował pana bardzo surowo...
Prof. Wiesław Godzic: - Nie róbmy wielkiej sprawy z wypowiedzi pana Lisa. Napisał felieton, a nie dobrze umotywowany i przemyślany tekst. Pewną przykrość sprawiło mi, że właśnie mnie wybrał sobie jako chłopca do bicia. Ale tak naprawdę chodzi o to, że wypowiedziałem te słowa w waszej gazecie.
Przeczytaj koniecznie felieton red. naczelnego "SE" Sławomira Jastrzębowskiego: Proces z Lisami. Kto tu kłamie?
- Lis sugeruje, że jest pan obrońcą tabloidów.
- Wielokrotnie mówiłem, że tabloidy spełniają pożyteczną rolę, ale bywają dość prymitywne w doborze i formie przekazu informacji. Gdy zastanawiałem się, czy powinienem odpowiadać na zarzuty pana Lisa, znajomi radzili mi, bym tego nie robił w "Super Expresie". Tylko, że ja nie chcę uczestniczyć w próbach wypychania was z debaty publicznej. Nie widzę też powodu, bym miał bojkotować pewien typ gazet. Bawi mnie, że redaktorowi Lisowi tak bardzo przeszkadzają moje wypowiedzi dla tabloidu.
- Lis raz się odnosi do pana z szacunkiem, innym razem robi kąśliwe uwagi. Tytułuje pana profesorem i medioznawcą, ale także cheerleaderem, zamiast np. doradcą. Skąd ta złośliwość?
- No cóż, to wymóg gatunku, w którym pisze. Tomasz Lis jest Dziennikarzem Roku i jak widać, lansuje taką formę dyskursu, której powinniśmy się uczyć.
- Dziennikarz zatrudniony w TVP odmawia panu prawa głosu w dyskusji o mediach, twierdząc, że nie jest pan bezstronny, bo popiera telewizję TVN.
- Moja strategia przedstawiania TVN jako kanału z dobrymi programami nie wynika stąd, że tak bardzo kocham tę stację. Przecież środowisko dziennikarskie od lat obsypuje właśnie TVN (a nie TVP) nagrodami za innowacyjne rozwiązania. Tak więc Tomasz Lis trafia kulą w płot. Piszę o różnych stacjach, czasem chwalę lub ganię TVN, przez sześć lat byłem także przewodniczącym rady programowej oddziału krakowskiego telewizji publicznej. Równie dobrze można powiedzieć, że jestem cheerleaderem telewizji publicznej.
- Czy rzeczywiście chce pan "zbombardować" telewizję publiczną?
- Kąśliwe uwagi dziennikarza przechodzą obok zasadniczego problemu, o którym mówiłem w artykule dla "Super Expressu". Otóż mój krytycyzm wobec telewizji publicznej jest większy niż wobec stacji komercyjnych. Wiem, jaka jest misja stacji komercyjnych - to dostarczanie ludziom rozrywki. A jaka jest misja telewizji publicznej? To moja telewizja, ja za nią płacę i mogę dużo wymagać. Należałoby zniszczyć strukturę, która uniemożliwia telewizji publicznej wypełnianie jej zadań i zbudować nową telewizję publiczną. Mniejszą, bardziej wyrazistą, działającą we współpracy z Internetem.
- Według niego takie spojrzenie na media publiczne jest wąskie i skrajnie jednostronne.
- Chyba jednak nie przeczytał uważnie mojego tekstu. Priorytetem dla mnie jest określenie misji telewizji publicznej - przed tym, jak zaczniemy ściągać pieniądze "nie wiadomo na co". Czy to jest wąska perspektywa? Ale najwyraźniej z redaktorem Lisem myślimy innymi kategoriami.
prof. Wiesław Godzic
Medioznawca i socjolog, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, SWPS w Warszawie oraz wyższych uczelni w USA i Wielkiej Brytanii