Prof. Wiesław Godzic: Chwiejne status quo w TVP jest politykom na rękę

2011-03-02 3:00

Nieoczekiwany powrót ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością do władz TVP

"Super Express": - Kiedy wydawało się, że sytuacja w TVP się trochę ustabilizowała, okazało się, że z banicji powracają zawieszeni w sierpniu ubiegłego roku prezes Romuald Orzeł i członek rady nadzorczej Przemysław Tejkowski. Pan rozumie, co się dzieje w państwowej telewizji?

Prof. Wiesław Godzic: - Jak każdy telewidz nie rozumiem tego wszystkiego i przyznam, że odczuwam nawet zażenowanie całą sytuacją. Wszystko to przypomina dziecięce zabawy polityków. Tak jak dzieci, które zawsze wybierają swojego szefa, który będzie rządził piaskownicą, tak politycy próbują podzielić władzę w TVP. Smutna to konstatacja, ale tak to wygląda. Jest koncepcja, kogo dać na stanowisko, nie ma koncepcji, w jaki sposób telewizją zarządzać.

- Jak się wydaje, koncepcja zarządzania publicznymi mediami chyba nigdy nie była wśród priorytetów polityków...

- Cóż, w TVP mamy do czynienia z postępującą szarpaniną polityczną. Każda partia chce coś uzyskać dla siebie. To jest prymitywne myślenie, bo wcale nie chodzi o to, żeby być jak najdłużej na wizji czy mieć swojego człowieka na odpowiednio wysokim stanowisku. Sęk w tym, żeby dojść do porozumienia z telewidzami. Niestety, politycy tego nie rozumieją.

- SLD twierdzi, że za całym tym powrotem dawnych ludzi stoi minister Grad. Miałoby to być jego ostrzeżenie, że albo lewica zgodzi się na podział w radzie nadzorczej TVP zaproponowany przez PO, albo nie będzie ich tam w ogóle. Pan się przychyla do takiej interpretacji?

- Jednak jeżeli ta wersja wydarzeń miałaby się potwierdzić, byłoby to po prostu wstrętne. Tak ważna instytucja nie może być przedmiotem rozgrywek i swego rodzaju szantażu politycznego. Nie ruszajmy TVP i nie wykorzystujmy jej instrumentalnie do takich celów. Ona sama ma ze sobą poważne kłopoty, nie wie, w jaką stronę iść. Gdy zaczniemy ją w ten sposób rozpracowywać, to telewidzowie jeszcze bardziej się od niej odwrócą.

Przeczytaj koniecznie: Wiesław Godzic: Kaczyński działa tabloidowo

- Myśli pan, że powrót panów Orła i Tejkowskiego to jakaś jednodniowa historia, czy zagrzeją tam miejsce na dłużej?

- Być może będą to trzydniowi prezesi. Wkrótce ma zebrać się KRRiTV, więc jeszcze wszystko może się odwrócić. Pamiętajmy jednak, jak funkcjonuje firma, której prezes nie wiadomo jak długo pozostanie na swoim stanowisku. Taki tymczasowy szef może więcej zepsuć swoimi decyzjami niż pomóc. Boję się, że tak może być w przypadku TVP. Wcale bym się nie zdziwił, jeśli jakiś prawnik zechciałby wytoczyć proces wszystkim tym ludziom odpowiedzialnym za destrukcyjne działania na tej instytucji publicznej.

- Jak pan uważa, kto podzieli między siebie TVP? Koalicja PO i SLD, SLD i PiS czy nawet PO i PiS?

- Tu wszystkie egzotyczne koalicje są możliwe, gdyż politykom chodzi o to, żeby po prostu rządzić w telewizji i tym samym mieć wpływ na Polaków. Niczego więc nie wykluczam. Pytanie, które dziś powinniśmy sobie zadać, brzmi, kto będzie kontrolował, a kto bezpośrednio zarządzał TVP. Tu najbardziej szczwanym graczem jest SLD, więc wydaje mi się, że to właśnie Sojusz za pewnym przyzwoleniem PO będzie rządził na Woronicza.

- Wyobraźmy sobie sytuację, która zdaniem wielu nie jest aż tak niemożliwa - SLD dogada się z PiS, i panowie, którzy powrócili do TVP, zagrzeją tam miejsce nawet do wyborów. Czekają nas kolejne czystki?

- Najbardziej obawiam się sytuacji, w której może dojść do podziału anten telewizji publicznej lub nawet godzin między partie poszczególne. W gruncie rzeczy już tak trochę jest. Przecież SLD ma wpływ na TVP Info. Ewentualne zamieszanie znów mogłoby się odbić na Jedynce. Byłaby to jednak bardzo niedobra rzecz. Wręcz katastrofalna. Telewizja publiczna musi mówić jednym głosem. To musi być jedna koncepcja dziennikarska, a takiej po prostu nie ma.

- Jak pan przewiduje, uda się unormować sytuację w TVP, czy co jakiś czas będziemy obserwować kolejne polityczne wojny podjazdowe?

- Wszystko zależy oczywiście od polityków. Zapomniano już w ogóle o obywatelskim projekcie, który miał wprowadzać zmiany w TVP. Politycy go utopili, bo zakładał on odpolitycznienie tej instytucji. Miałem, co prawda, co do niego wątpliwości, ale przynajmniej proponował on coś nowego. Bardzo chciałbym, żeby w kampanii wyborczej jednym z tematów była sprawa mediów publicznych. Poza paroma ogólnikami żadna z partii nie ma jasnej koncepcji zmian. Mają usta pełne frazesów, ale tak naprawdę nie chcą niczego zmieniać, bo to chwiejne status quo jest wszystkim partiom politycznym na rękę.

Prof. Wiesław Godzic

Medioznawca i socjolog