"Super Express": - Konflikt między Grzegorzem Schetyną a Donaldem Tuskiem to coś głębszego, czy tylko tarcia przed układaniem list wyborczych?
Prof. Wawrzyniec Konarski: - Jakiś czas temu ocena tego konfliktu jako realnego wywoływała we mnie sceptycyzm. Uważałem, że w jakimś stopniu jest to teatr polityczny, w którym rozpisano odpowiednie role dla Tuska i Schetyny. Ten teatr mógł wynikać z chęci podkreślania przez Platformę różnorodności wewnętrznej. Podziały w PO wyostrzyła jednak sytuacja wywołana katastrofą smoleńską i jej oceną zarówno w kraju, jak i z perspektywy rosyjskiej. Grały tu też rolę inne kwestie, jak afery z udziałem polityków PO. Wywoływało to irytację u Tuska, który podjął pewne kroki, mające zmniejszyć ryzyko kompromitowania partii i przez to siebie, jako głównej twarzy.
- Pogłębił się konflikt z czasu afery hazardowej?
- Zdecydowanie tak. Wyostrzyła go jeszcze negatywna ocena części polityków PO w ostatnim czasie. Przede wszystkim Grabarczyka, ale nie tylko. To nieustanne przypominanie Schetynie, że zapomina o swoim miejscu w szeregu, nie jest udawane. Konflikt wzmacnia też perspektywa wyborów i dużo gorsze niż przed kilkoma miesiącami notowania Platformy w sondażach.
Przeczytaj koniecznie: Premier Tusk upomina marszałka Schetynę. Brak jedności w PO wzmacnia PiS
- Na ile istnienie tych frakcji w PO jest realne? Widzę konserwatystów, którzy różnią się od reszty poglądami. Ale inni dzielą się chyba tylko na mniej lub bardziej lubiących Schetynę...
- Rzeczywiście powody tych podziałów pokazują, że PO stała się kartelem. Partią zorientowaną tylko na sprawowanie władzy i jej podział między siebie. Kartel umie czerpać z zasobów państwa, PO robi to doskonale, ale obniża to jej rangę ideologiczną. A kiedyś chcieli prezentować się jako partia konserwatywno-liberalna. Dziś poszło to w kąt, reliktem jest tylko grupa Gowina. Ale Gowin jest generałem bez armii.
- Schetyna postawił się jednak premierowi i atakującym go politykom PO. Wygląda na to, że czuje się wystarczająco silny. Nie obawia się, że Tusk pozbędzie się go tak, jak Płażyńskiego czy Piskorskiego?
- To spekulacja, ale odejście Schetyny byłoby wyrokiem na tę partię. Straciłaby szansę na uzyskanie roli, którą odgrywa dziś. Wpływy Schetyny w terenie są zbyt duże. Bez tych machin w regionach PO przegrałaby wybory. W tym sensie obaj panowie są na siebie skazani. I mają świadomość tych wzajemnych zależności. Schetyna, Tusk i Grabarczyk wiedzą też, że końcem każdej oligarchii jest pogłębianie i objawianie światu podziałów w grupie przywódczej.
Patrz też: Spada poparcie dla partii premiera Tuska. PO w dwa tygodnie straciła 16 proc. SONDAŻ
- A może marszałek zechce stanąć na czele swojej partii?
- Jako lider mógłby odnieść jakiś sukces, ale byłoby mu daleko do sukcesu PO. Tusk, jako lider, dysponuje elokwencją, inteligencją, ale także umiejętnością zarządzania partią. Schetyna i Grabarczyk mają zdecydowany deficyt części tych cech. Schetyna to świetny organizator, mistrz gier zakulisowych. Jest jednak nudnym, fatalnym mówcą. Nie będzie umiał porwać mas.
- Po odejściu z rządu Schetyna wzmocnił się w parlamencie. Słabszy wynik PO w wyborach może doprowadzić do szerszej koalicji. A to z nim, a nie z Tuskiem liderzy innych ugrupowań mają dobre układy...
- Wzmacnia to przekonanie polityków z innych partii, że ich udział we władzy będzie większy przy Schetynie niż przy Tusku. Pozycja premiera i jego osobowość jest na tyle znacząca, że gwarantuje PO większą samodzielność. Negocjacje koalicyjne z Tuskiem byłyby też zdecydowanie trudniejsze.
Prof. Wawrzyniec Konarski
Politolog, wykładowca UJ i SWPS