- Powiedzmy, że musiałbym się bardzo głęboko zastanowić...
- I nawet po bardzo głębokim namyśle większość odpowiedziałaby: nie. Pytanie serio powinno brzmieć: czy chcecie mieć choć połowę zarabianych pieniędzy na kontach, ale alternatywą jest brak pieniędzy w ogóle, przez jakiś czas.
- Pani i kilkunastu znanych greckich ekonomistów wsparła propozycje Unii Europejskiej i MFW. Wielu ekonomistów twierdzi jednak, że najlepiej byłoby dać Grecji zbankrutować i usunąć ją ze strefy euro.
- Ekonomistom trudno w tej nowej sytuacji przesądzać o tym, co by było lepsze. Osobiście nie zgadzam się z tymi głosami o bankructwie i wyrzuceniu ze strefy euro. To zawsze bardzo ładnie wygląda w teorii. W praktyce niosłoby za sobą szalenie poważne problemy. Propozycja pomocy ze strony UE jest o wiele bardziej korzystna niż bankructwo i opuszczenie euro. Także dla Europy.
- Dlaczego bardziej korzystna?
- Grecja pozwala w ten sposób sobie pomóc, uzdrowić siebie. Zarazem pomóc całej Unii. Te propozycje pozwalają na konieczne reformy, których Ateny przez dekady unikały, a co wpędziło nas w kłopoty.
- Zwolennicy bankructwa i wyrzucenia ze strefy euro twierdzą, że reformować byłoby łatwiej bez bagażu tych długów.
- A skąd mają tę pewność? Nikt nie wie, co by się stało. Niech powiedzą też, jakie byłyby koszta bankructwa Grecji dla całej Europy? Także dla Polski, która jest poza strefą euro, ale jest w Unii i kiedyś euro przyjmie.
- O jakich kosztach mówimy?
- Powiedzmy, że zgadzamy się na bankructwo i wyrzucenie Grecji z euro. Problem znika? Wcale nie! Zostają długi, w bankach i instytucjach finansowych. Czy ktoś uwierzy, że politycy ot tak pozwolą, by te banki poupadały? Ktoś te koszta musiałby ponieść. Skąd przekonanie, że tych banków i instytucji z greckimi długami nikt później nie dokapitalizuje?
- Z potencjalnego oporu wyborców. Zechcą ratować bankierów?
- Politycy zechcą. Obawialiby się rozmiaru histerii na rynkach po ewentualnym bankructwie.
- Dlaczego bankructwo tak małego kraju jak Grecja miałoby tak wstrząsnąć rynkami?
- Gdyż Grecja nie jest jedynym krajem z długami. Powiedzmy, że scenariusz powtarza się w jakimś kolejnym państwie. Powtarzamy model bankructwa i wyrzucenia ze strefy euro. Pozostają one jednak członkami Unii Europejskiej. Czy nie lepiej leczyć państwa, które w UE przecież pozostaną? Czy raczej usuwać z salonu do przedpokoju i wchodząc udawać, że już tu nie mieszkają? Bankructwo i wyrzucenie z euro nie daje wielu szans na poprawienie sytuacji.
- Przy tej okazji przypominane są przykłady Argentyny czy Rosji. Zbankrutowały i szybciej się odbiły...
- To nieporównywalne sprawy. To nie były kraje, które są członkami większej struktury na kształt UE. Upadek Grecji może wywołać pewien łańcuch zdarzeń związany z paniką wobec innych państw. Wpłynie na gospodarki europejskie. Co ważniejsze, Grecja w przeciwieństwie do Rosji, a zwłaszcza Argentyny importuje niemal wszystko. Wyjście ze strefy euro mnożyłoby koszta, zamiast pomagać.
- Skąd zatem coraz częstsze opinie ekonomistów o realnym wyjściu Grecji z euro?
- Powrót do drachmy to wariactwo i widzę to raczej jako taką intelektualną prowokację niż realną propozycję. Nie ma nawet drogi, która pozwalałaby wyjść z euro. Zwróćmy uwagę, że część państw nawet nie będąc w strefie euro, zdecydowało się go używać. Nie chodzi tu o prestiż. Bez euro może być łatwo silnym gospodarkom, jak skandynawskie czy brytyjska. Ale na pewno nie Grecji.
- W kolejce do bankructwa stoją ponoć Portugalia, Hiszpania, Irlandia i Włochy. Ile takich planów ratunkowych może udźwignąć Unia?
- Nie jestem aż taką pesymistką, jak w przypadku Grecji. My mamy gorszą sytuację. Słabszą gospodarkę, brak reform. Wspomniane kraje zaczęły też reagować wcześniej niż Ateny. Przecież od 2009 roku w Grecji nie działa ściąganie należnych państwu podatków, a kraj wstrząsany jest nieustanną serią strajków. Wspomniana czwórka ma się jednak dużo lepiej.
Prof. Vasiliki Skreta
Ekonomistka New York University