"Super Express": - Duch Piłsudskiego krąży nad polską polityką?
Prof. Tomasz Nałęcz: - Kiedy szukamy analogii, to warto pamiętać, że II i III RP to dwa różne państwa i społeczeństwa. Pomysły na Polskę też były inne niż współczesnych polityków.
- Którzy i tak lubią odwoływać się do Piłsudskiego.
- To postać tak popularna, że ze względów marketingowych wielu występuje w maciejówce i mruga okiem do Polaków, że kroczy śladami Piłsudskiego. Nie ma dziś jednak polityków, którzy mogliby nosić jego mundur.
- Ale próbują?
- Oczywiście! Nie brak polityków, którzy starają się kultywować dziedzictwo Piłsudskiego, ale nie jest to prawdziwe. I delikatnie mówiąc, nieprzekonujące. Zwłaszcza kiedy czynią to ludzie, którzy codziennym zachowaniem czy programem politycznym reprezentują rzeczy Piłsudskiemu nienawistne. Myślę o próbach ukazania Jarosława Kaczyńskiego jako sukcesora Marszałka.
- Wydaje mi się, że sięga po niektóre rozwiązania Piłsudskiego...
- Ma w sobie więcej z Dmowskiego, czyli zupełnej antytezy. Poważni ludzie, którzy stawiają sobie Marszałka za niedościgły wzór, powinni unikać zachowań mogących być interpretowane jako próba nieudolnego kopiowania go.
- Komuś się udaje?
- Tym, którzy prezentują postawy propaństwowe. Z dystansem do żarłocznej partyjności. Współcześni politycy mają jeszcze ten problem, że Piłsudski był przede wszystkim żołnierzem. Ukształtowała go konspiracja i wojna. Dziś doświadczenia polityki są zupełnie inne.
- Tylu polityków odwołuje się do Piłsudskiego, a muzeum poświęcone jego pamięci w Sulejówku wciąż powstać nie może. Dziwi to pana?
- To oczywiste, że Piłsudski powinien mieć w Polsce swoje muzeum. Pamiątki po nim są co prawda obecne w wielu miejscach, ale była to postać tak wielka, że zasługuje na osobne upamiętnienie. Pomysł z Sulejówkiem - połączenie willi Marszałka z gmachem muzeum, jest idealny.
- I jakoś nie można go sfinalizować.
- Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
- Dlaczego nie można wygospodarować odpowiedniej sumy?
- To dobre pytanie. Nie są to aż tak duże pieniądze w porównaniu z innymi projektami muzealnymi, które są realizowane. Przyznam, że jako biograf Piłsudskiego, a zarazem osoba uczestnicząca w życiu politycznym III RP, nie potrafię zrozumieć, czemu to muzeum ma taką trudną drogę.
- A jak rozumie pan takie zdanie: muzeum nie ma "strategicznego charakteru dla polityki kulturalnej państwa"? To uzasadnienie wykreślenia muzeum z listy inicjatyw, mogących liczyć na fundusze unijne.
- Nie pojmuję takich stwierdzeń. Przecież gdyby nie Piłsudski, nie rozmawialibyśmy o żadnym polskim muzeum, bo Polski mogłoby po prostu nie być. Narodowa wdzięczność za rok 1918 czy 1920 musi więc znaleźć swój wyraz.
- Finansowanie projektu wziął na siebie minister kultury Bogdan Zdrojewski. To jego porażka?
- Porażką będzie, jeśli muzeum nie powstanie. A ja takiej myśli nie dopuszczam, bo wtedy byłaby to porażka nie tylko ministra, ale nas wszystkich. Chcę wierzyć, że będziemy mu dziękować, że doprowadził ten projekt do końca.
Prof. Tomasz Nałęcz
Historyk, biograf J. Piłsudskiego, doradca prezydenta