"Super Express": - Obserwując niektóre reakcje na wypowiedzi papieża Franciszka, mam wrażenie, że obie strony sporu polityczno-społecznego w Polsce wykorzystują jego słowa wybiórczo, a niekiedy jako maczugi do okładania przeciwników.
Prof. Stanisław Obirek: - Mam trochę inne wrażenie. Papież mówi ponad tymi podziałami, ale na takim stopniu ogólności, że każdy wpisuje to, co on mówi, we własny horyzont oczekiwań. Każdy słyszy to, co chce słyszeć. W tym sensie jest to...
- Manipulacja?
- Nie wiem, czy od razu manipulacja... W humanistyce od wieków jest znana taka rzecz, że każdy przyjmuje to, co słyszy na wygodny sobie sposób. Trudno oczekiwać od kogoś, kto przyzwyczaił się do religii jako czegoś, co wzmacnia własną opcję polityczną, że przyjmie bez reakcji to, że ta religia w jakiejś kwestii go nie wspiera. Niezależnie, czy będzie to komentarz do Ewangelii czy do słów o pamięci dobrej i złej.
- To nie tylko przypadek prawicy. Po stronie liberalno-lewicowej zauważyłem zaskakujący wysyp ludzi, którzy zakochali się we Franciszku, wręcz widzą w nim sprzymierzeńca w walce z prawicą lub polskim Kościołem...
- Dla niewierzących lub nawet tych uważających religię za coś zbędnego czy nawet szkodliwego w przestrzeni publicznej, jest pewnym zaskoczeniem fakt, że papież Franciszek formułuje swoje poglądy nieagresywnie, że jest taki zapraszający, pełen dialogu. Jest taka rozmowa z Eugenio Scalfari z "La Repubblica", który jest nie tylko niewierzący, ale jest antyklerykałem. I on po tej rozmowie był Franciszkiem zachwycony!
- Rozmawiał z papieżem o aborcji i in vitro?
- Nie o to chodzi. Chodzi o ton papieża, nieobecny choćby w polskim Kościele. To nie tyle wybiórcze traktowanie, które pan zarzuca lewicy i liberałom. Chodzi o odnajdywanie w tym papieżu jakiegoś partnera, ciekawego rozmówcy. Tego w polskim Kościele nie ma.
- Czy ta domniemana różnica zdań między papieża a polskim episkopatem nie jest nieco dęta? Pamiętam stanowisko episkopatu w sprawie uchodźców, o przyjmowaniu jednej rodziny przez każdą parafię i to było właściwie to samo. Nie mówiąc o takich kwestiach, jak aborcja, in vitro...
- Tak, ale gdy się spojrzy na Kościół szerzej, to są głosy mocno odosobnione. Często spóźnione. Właściwie po to, żeby można było pokazać, jak bardzo nie różnią się od papieża. Jeżeli naprawdę istotna część polskich biskupów miałaby takie same poglądy na temat uchodźców, jak papież Franciszek, to przekładałoby się to przecież na ich głos w debacie publicznej na ten temat.
- Ogłosili stanowisko episkopatu...
- Ale czy ogłosili kiedykolwiek swoje krytyczne stanowisko wobec miłościwie panującej nam partii? Podobnie jak pod adresem szczególnie krewkich polityków i duchownych, którzy wykluczają przyjmowanie uchodźców, zjednując ich z terrorystami. Tymczasem ci sami biskupi jakoś potrafią zabrać głos i wykorzystać siłę swojego wpływu w kwestiach aborcji albo religii w szkole. W przypadku uchodźców traktują temat tak sobie. Nie chcą się różnić od szefa, którym jest papież, ale też niespecjalnie to jego zdanie cenią. Robią to też podczas tej wizyty na Światowych Dniach Młodzieży.
- Wspomniał pan też te zapowiedzi publicystów z drugiej strony, że przyjedzie papież i "zruga polskich polityków", przyjedzie papież "lewak". To budowanie jakiegoś mitu...
- Może tak, jednak ci ludzie nie formułują swoich poglądów jako "publicyści katoliccy", ale ludzie odlegli od Kościoła. Koncentrują się na wspomnianym braku agresji i stosowałbym wobec nich inne miary niż wobec tzw. publicystów katolickich, którzy powinni być bardziej zgodni z głosem Franciszka. I to we wszystkich sprawach, a nie tak selektywnie, tylko w tym, co im pasuje.
Zobacz: Rokita DRWI z nadwagi papieża Franciszka i jego czułości dla prostytutek