"Super Express": - Władze na Węgrzech chcą zlikwidować tam wszystkie walutowe kredyty mieszkaniowe i zamienić je na kredyty w forintach. Tamtejszy trybunał konstytucyjny wstępnie dopuścił taką możliwość. Premier Orban i jego rząd chcą pomóc kredytobiorcom. Teraz czekają, jak ustawową zmianę warunków wcześniej zawartych umów kredytowych oceni Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Jak pan to ocenia?
Prof. Stanisław Gomułka: - Podobny pomysł pojawił się też w Polsce i spotkał się z zasadniczą krytyką. Także z mojej strony. Minister Waldemar Pawlak wskazywał wtedy, że koszty dla przedsiębiorstw są bardzo duże i wiele z nich ma ogromne kłopoty ze spłatami. Szukał rozwiązania, które by im pomogło. Była na ten temat dyskusja, lecz rząd nie wystąpił z żadnym projektem ustawy. Najwyraźniej premier Tusk po zapoznaniu się z argumentami uznał, że to nie jest właściwa droga.
- W tym przypadku mówimy o kredytach zaciągniętych przez klientów indywidualnych.
- W różnych krajach sądy sprawdzają, czy kredytobiorcy byli właściwie informowani przez banki o ryzyku, jakie niesie ze sobą kredyt walutowy. Jeśli zostanie udowodnione, że klienci byli wprowadzani w błąd, to będzie można się zastanawiać nad konsekwencjami.
Zobacz: Zamiast kredytów dajcie nam większą waloryzację!
- Nikt nie przewidywał globalnego kryzysu ekonomicznego, więc i nikt przed nim nie ostrzegał.
- Dlatego to wymaga zbadania. I nie chodzi tylko o ostrzeganie, ale i o odpowiednie zapisy w umowach. Przed 2007 r., przed kryzysem, frank kosztował przecież niewiele ponad 2 zł. Potem przyszedł kryzys, złoty znacznie osłabł i złotówkowa wartość kredytów walutowych wzrosła.
- Wielu Polaków boleśnie to odczuło. Krytykował pan pomysł przewalutowania kredytów dla przedsiębiorców. W tym przypadku też byłby pan przeciwny?
- Umowa to umowa. Ale sądy mogą sprawdzać, czy umowy kredytowe były w pełni zgodne z prawem. Tutaj mówimy jednak o rozpatrywaniu indywidualnych przypadków. Nie wszystkie banki działały tak samo, nie wszystkie umowy są takie same. Nie można wprowadzać prawa, które dotyczyłoby wszystkich takich kredytów.
- A jeśli to się uda na Węgrzech? Może to będzie droga, żeby wprowadzić to i u nas.
- Przypuszczam, że polski Trybunał Konstytucyjny zająłby inne stanowisko. Umowy kredytowe były zawierane na podstawie określonych przepisów. Jeśli zmieniono by ustawą te przepisy, to one dotyczyłyby przyszłości, a nie umów już zawartych.
- Wszyscy jednak wiemy, jaka jest polityka. W przypadku OFE też wielu mówiło, że prawo nie działa wstecz i że nie można zmieniać już zawartych umów...
- Polityka pozostanie polityką, ale jest Trybunał Konstytucyjny. Nie wiem, czy węgierski Trybunał nie orzekał w taki sposób na życzenie władz węgierskich. Zarówno Trybunał, jak i bank centralny na Węgrzech mogą nie być wystarczająco niezależne politycznie.
- Polacy, którzy mają kredyty we frankach lub w euro, nie powinni więc żywić nadziei, że w najbliższym czasie będą mogli je przewalutować po kursie z okresu podjęcia zobowiązania kredytowego?
- Żywić mogą, ale to nie będzie realistyczna nadzieja.