- Tu niektórzy wskazują na niekonstytucyjność tego rozwiązania. Pan też?
- Właśnie. Zastanawia mnie, czemu pan prezydent nie odniósł się do kwestii tego, że proponuje coś, co, jak się wydaje, jest sprzeczne ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego, który w kwestii różnicy wieku się już wypowiadał i uznał to za niekonstytucyjne. Jeśli chodzi o szczegółowe kwestie propozycji pana prezydenta, to powinien on zauważyć, że w naszym systemie emerytalnym bieżące składki emerytalne odprowadzane przez ludzi aktywnych zawodowo finansują bieżące emerytury. Jeśli zmniejszymy wiek emerytalny, to będziemy mieli mniej pracujących i automatycznie nastąpi mniejszy dopływ środków na wypłatę emerytur. To rodzi więc niebezpieczeństwo pojawienia się deficytu budżetowego.
- Ile pieniędzy zabraknie?
- Są szacunki, że już w pierwszym roku funkcjonowania starego wieku emerytalnego zwiększyłaby się liczba świadczeniobiorców o 300 tys. osób, a dochody ZUS zmniejszyłyby się o 10 mld zł. Co więcej, wraz z upływem czasu luka w budżecie by rosła. A to byłby poważny problem dla systemu emerytalnego i finansów publicznych. Gdy PiS dojdzie do władzy, to będzie zmuszony liczyć i może się okazać, że prezydent Duda będzie zaskoczony brakiem entuzjazmu tej partii dla jego propozycji.
- Oznaczałoby to spadek wysokości emerytur? Rzecznik rządu straszy, że pomysły Andrzeja Dudy w efekcie dadzą spadek świadczeń o 20 proc. u mężczyzn i 70 proc. u kobiet. To realny scenariusz czy czarny PR PO?
- Rzeczywiście, pomysły pana prezydenta będą miały skutek także dla kieszeni emerytów. O tym akurat wspominał, że jeśli ktoś będzie pracował krócej, to dostanie mniej. Nie powiedział o ile. A to można było zobaczyć w uzasadnieniu projektu podnoszącego wiek emerytalny. Jeśliby nie weszło to w życie, nie tyle spadłaby kwota emerytury, ile jej relacja do płac. Dziś to jest 55 proc. Za 20-30 lat ta relacja zmniejszy się o ok. 30 proc.
Zobacz: Marek Król: Promujmy Niemcy