Marek Król

i

Autor: "Super Express" Marek Król

Marek Król: Promujmy Niemcy

2015-09-21 4:00

Jakiś czas temu darto łacha z nastolatki, która na Facebooku zaprosiła znajomych na imprezę do domu. O oznaczonej godzinie ponad 2 tysiące osób pojawiło się przed wejściem do jej domu. W przeciętnym domostwie nie ma zastawy na taką liczbę gości, chyba, że ktoś mieszka na Stadionie Narodowym lub w Bundestagu. I właśnie kanclerz Angela Merkel postąpiła identycznie jak fejsbukowiczka.

Zaprosiła do Niemiec 800 tys. uchodźców z Bliskiego Wschodu, co potwierdzała w kilku wystąpieniach. Kiedy do Bawarii dotarło ponad 160 tysięcy tzw. uchodźców, zalewając Monachium tuż przed Octoberfest, Niemcy dostały stuporu. I choć to była ledwie jedna czwarta spośród 800 tys., które chciała przyjąć Merkel, Niemcy okazały się nieprzygotowane.

Zobacz: Prof. Wolfgang Merkel: Unia nie powinna zmuszać Polski do przyjmowania uchodźców

Różnica między pozbawioną wyobraźni fejsbukowiczką a nieodpowiedzialną kanclerz Niemiec jest taka, że nastolatka widząc gości, przeprosiła ich za nieporozumienie i pożegnała. Choć mogła postąpić jak Merkel i zacząć zmuszać sąsiadów, by ich przyjęli, zamiast niej. Nikt poza Niemcami nie zapraszał emigrantów do Europy. Mało tego, Niemcy za pośrednictwem jakiejś organizacji prowadziły w arabskim internecie rekrutację do Niemiec. Akcja była zilustrowana scenką, w której niemiecki urzędnik w rozmowie z arabską rodziną zapewniał przydział mieszkania, zasiłek i znalezienie pracy w RFN. Dlatego arabscy emigranci maszerują do Niemiec, skandując: "Germany, Germany".

Niemcom dedykuję piosenkę Wiesława Michnikowskiego: "bo słowo musi być święte, zapraszało się, to potem chciało się, czy nie chciało się - jest mus". A sąsiadów to Niemcy mogą ewentualnie grzecznie poprosić, by przenocowali część gości. Podobno Merkel uległa naciskom związków pracodawców, którzy obawiają się, że wkrótce zabraknie rąk do pracy w przemyśle. Nie chciałbym być oskarżony o ksenofobię, rasizm, nazizm czy kanibalizm, więc proponuję krytykę konstruktywną. Czy nie lepiej i prościej wynająć kilkanaście promów morskich i dowieźć brakującą silę roboczą bezpośrednio z obozów dla uchodźców? Mogę to wziąć na siebie, zatrudniając do tej roboty europejskich postępaków, dając im się wyżyć w wolontariacie. Rozwiązanie to oszczędziłoby Europie, a zwłaszcza braciom Węgrom, wielu niepotrzebnych problemów. Jedyną wadą jest to, że postępaki straciłyby okazję, by znęcać się nad Victorem Orbanem. Policja węgierska nie musiałaby bić po głowie red. Jacka Tacika, a ten o swojej martyrologii nie mógłby opowiadać w telewizji rosyjskiej. Moje rozwiązanie byłoby dobre dla Niemiec i UE, a taka zgodność interesów rzadko się zdarza. Apeluję: promujmy Niemcy na kolejnych falach uchodźstwa.