Prof. Stanisław Gomułka: Na silnego złotego poczekamy

2011-01-03 12:45

Zeszły i obecny rok w gospodarce w ocenia ekonomista, były wykładowca LSE i Harvard, główny ekonomista BCC, Prof. Stanisław Gomułka:  Długi czas rząd powtarzał, że z finansami jest dobrze. W 2010 roku raporty dla Brukseli wymusiły jednak przyznanie, że jest źle. Że deficyt całego sektora finansów publicznych sięga 112 mld zł. To niespodzianka dla kogoś, kto wierzył wcześnejszym informacjom.

"Super Express": - W ocenach gospodarki za 2010 rok dominuje poklepywanie się po plecach. Pan nie wykazuje takiego entuzjazmu.

Prof. Stanisław Gomułka: - Z 2010 rokiem nie ma takiego problemu jak z poprzednim. Wszędzie w Europie nastąpiło odbicie gospodarcze. Niepokojące zjawiska są jednak widoczne nawet w raportach GUS. Moje dalekie od zadowolenia oceny opieram na faktach. Największym problemem jest deficyt w finansach publicznych. Najwyższy od 1989 roku, znacznie wyższy niż średnia w UE. Długi czas rząd powtarzał, że z finansami jest dobrze. W 2010 roku raporty dla Brukseli wymusiły jednak przyznanie, że jest źle. Że deficyt całego sektora finansów publicznych sięga 112 mld zł. To niespodzianka dla kogoś, kto wierzył wcześnejszym informacjom.

Przeczytaj koniecznie: Andrzej Arendarski: Gospodarce potrzeba nowoczesnego finansowania

- Wychodziliśmy z dwucyfrowego w niektórych dziedzinach spadku produkcji. A to brzmiało groźnie.

- Ten spadek miał miejsce nieco wcześniej, w czasie kryzysu, przy spadku eksportu. Widać jednak, że polska gospodarka ucierpiała na kryzysie. Syndrom "zielonej wyspy" jest mylący. To samozadowolenie wynikające z manipulacji - porównywania Polski z krajami wysokorozwiniętymi. Dla "starej" Europy normalne tempo wzrostu wynosi ok. 2 proc. W krajach takich jak nasz norma to ok. 4-5 proc. Odnośnikiem mogą być dla nas Turcja czy Brazylia. A tam tempo wzrostu było wyższe.

- Rok 2011 to jednak wyższe tempo wzrostu i spadek bezrobocia.

- Przewidywałem, że bezrobocie spadnie z 12 do 11,5 proc., a tempo wzrostu skoczy do ok. 4 proc. Nie powinno nas to jednak zadowalać, bo to powrót do normy. Zapowiedzi cięć w inwestycjach publicznych zgłoszone pod koniec roku przez rząd mogą ograniczyć to tempo do nieco powyżej 3,5 proc. Do zadowalających 5 proc. PKB będzie daleko.

- Poprzedni rok upłynął nam także pod znakiem osłabienia złotego. To wciąż pozostanie problemem?

- Na powrót silnego złotego poczekamy. Uda się zapewne w 2012-14. I to pod warunkiem poprawy koniunktury gospodarczej nie tylko w Polsce, ale w Europie. Należymy do grupy państw z niższą wiarygodnością, owyższym ryzyku kryzysu. I w ostatnim czasie mieliśmy olbrzymi odpływ kapitału portfelowego do krajów "bezpiecznych". Stąd waluty, także nasza, osłabiły się.

Patrz też: Paweł Wroński: Co premier wie o gospodarce

- Wybory parlamentarne odbiją się na gospodarce?

- W ciągu 3 lat, co potwierdza rząd, chcemy ograniczyć deficyt z 8 proc. PKB do około 2 proc. A to 60 mld zł i trzy lata oszczędności. To cięcia wydatków inwestycyjnych, zmniejszenie przepływów do OFE, wzrost VAT. Ale to da redukcję do 6,5 proc. Potrzeba więcej.

- A więc kolejny rok i kolejny wzrost podatków?

- Trudno wyrokować. Ciąć inwestycji rząd już nie może, bo grozi to zmniejszeniem absorpcji środków z UE. Podwyżka podatków i silniejsze cięcia będą kosztowne politycznie. Wybory wiosną by to ułatwiły. Nie wykluczam jednak, że rząd przygotuje łatwy do przełknięcia budżet, a później radykalnie zmieni go poprawkami już po wyborach.

Prof. Stanisław Gomułka

Ekonomista, były wykładowca LSE i Harvard, główny ekonomista BCC