Prof. Stanisław Gomułka: Jesteśmy częścią jednego worka

2011-12-07 3:00

"Super Express": - Dla inwestorów Europa Środkowa to jeden organizm i zawirowania w jednym kraju wpływają na ich decyzje w drugim. Na ile kryzys na Węgrzech odbije się na sytuacji Polaków?Prof. Stanisław Gomułka: - Sytuacja na Węgrzech na pewno nie pomoże naszej gospodarce. Dziś Polska jest jednak głównie pod wpływem wydarzeń w strefie euro. I to od tego, jak w najbliższych miesiącach poradzi sobie ona z własnym kryzysem, będzie zależeć stan naszej gospodarki. Jeżeli wskaźniki makroekonomiczne eurolandu się poprawią, to nawet jeśli węgierskie problemy się pogłębią, to per saldo sytuacja Polski będzie lepsza. Presja na złotego się osłabi, a wiarygodność polskich papierów wartościowych wzrośnie.

"Super Express": - Dla inwestorów Europa Środkowa to jeden organizm i zawirowania w jednym kraju wpływają na ich decyzje w drugim. Na ile kryzys na Węgrzech odbije się na sytuacji Polaków?

Prof. Stanisław Gomułka: - Sytuacja na Węgrzech na pewno nie pomoże naszej gospodarce. Dziś Polska jest jednak głównie pod wpływem wydarzeń w strefie euro. I to od tego, jak w najbliższych miesiącach poradzi sobie ona z własnym kryzysem, będzie zależeć stan naszej gospodarki. Jeżeli wskaźniki makroekonomiczne eurolandu się poprawią, to nawet jeśli węgierskie problemy się pogłębią, to per saldo sytuacja Polski będzie lepsza. Presja na złotego się osłabi, a wiarygodność polskich papierów wartościowych wzrośnie.

- Czy w takim razie, pomimo problemów Węgier, mamy szansę przestać być w oczach inwestorów jedynie częścią jednego wspólnego worka?

- Inwestorzy z USA czy Japonii najpierw oceniają ryzyko regionu, a dopiero potem biorą pod uwagę dane różnicujące kraje. Niestety, z tego względu nadal jesteśmy postrzegani jako kraj z ograniczoną wiarygodnością. Choć wiarygodność Polski czy Węgier jest różna - wystarczy spojrzeć na rentowność papierów wartościowych obu krajów.

- Niedawne pogorszenie sytuacji na Węgrzech jest winą premiera Orbana?

- To złożona kwestia. Głównym winowajcą są węgierskie rządy sprzed 2008 roku. Węgry, podobnie jak Grecja, przez lata miały ogromny deficyt budżetowy, co z kolei skutkowało szybkim wzrostem długu publicznego. W tej sytuacji rynki zaczęły żądać większych gwarancji węgierskich obligacji. Tak więc jeszcze przed kryzysem z 2008 roku Budapeszt musiał szukać znacznych oszczędności. Z tego powodu doszło do recesji.

- Na jej fali Orban doszedł do władzy, obiecując walkę z recesją. Nie wywiązał się z tej obietnicy?

- Dojście Orbana do władzy nie pomogło w żaden zdecydowany sposób. Choć zaproponował różne działania zmniejszające deficyt. Jednocześnie działał jednak w sposób arogancki, zrywając m.in. współpracę z MFW czy nacjonalizując fundusze emerytalne. To nastroiło krytycznie inwestorów zagranicznych. Tylko pogłębiło kryzys ich zaufania do Węgier. Obecnie mamy więc spiętrzenie dwóch problemów - odziedziczonego przez Orbana stanu zawału finansów publicznych i kontrowersyjnych decyzji jego rządu.

- Sam Orban nazywał te kontrowersje "nieortodoksyjnymi działaniami".

- Tyle że tam, gdzie chodzi o problemy finansowe, ortodoksja jest abecadłem ich rozwiązywania. Dystans do ortodoksji w mniemaniu Orbana to poszukiwanie nowej ekonomii.

- Orban nie okazał się ekonomicznym demiurgiem?

- Orban chciał zostać alchemikiem i zamienić ołów w złoto. W Polsce mamy Jarosława Kaczyńskiego, który uważa Orbana za swojego ideologicznego przyjaciela i sugeruje, że sam podjąłby podobne działania. Przykład węgierskiego premiera i jego działań PiS powinien uważnie obserwować, by zrozumieć, że to nie jest droga do odzyskania wiarygodności.

Prof. Stanisław Gomułka

Główny ekonomista BCC