Ryszard Legutko

i

Autor: Piotr Bławicki

Prof. Ryszard Legutko: Szkoła nie uczy myślenia

2013-05-09 4:00

Prof. Ryszard Legutko, były minister edukacji, o maturach

"Super Express": - Trwa majowy maraton maturalny i jak co roku pojawia się wiele krytycznych głosów co do sposobu przeprowadzania egzaminu dojrzałości. Problem polega chyba jednak na tym, że matura to zwieńczenie całego procesu edukacyjnego, którego jest ponurym podsumowaniem...

Prof. Ryszard Legutko: - Faktycznie, mania testów, a co za tym idzie zabijanie kreatywności uczniów to podstawowy problem naszego systemu edukacji. To nie jest sprawa wyłącznie techniczna - takiej czy innej formy egzaminu - ale całej koncepcji edukacji. To wynik założenia, że ogólna edukacja nie jest młodemu człowiekowi potrzebna, skoro na rynku pracy obowiązują inne kryteria. Trzeba by to wszystko przeorientować i zadać sobie pytanie, jakiego chcemy mieć absolwenta.

- Dziś absolwent ma problem z wykorzystaniem zdobytej wiedzy i powiązaniem ze sobą faktów. Jest za to specjalistą w odpowiedziach pod klucz.

- I wszyscy do tego się przyzwyczaili - nauczyciele, uczniowie i rodzice. Chodzi o to, żeby licealista zdał maturę i dostał się na studia. A na uczelnie trafiają potem młodzi ludzie, których wiedza jest zastraszająco mała. Pod każdym względem - nie potrafią pisać, formułować myśli i oryginalnych sądów.

- Kilka lat temu "Dziennik" przeprowadził test - dał współczesnym maturzystkom, wyróżniającym się uczennicom, tematy maturalne z języka polskiego jeszcze sprzed reformy edukacji. Okazało się, że szkoła szybko nauczyła je szablonowego myślenia i zabiła w nich wszelką kreatywność. To znamienna przemiana?

- Dawna matura wymagała od ucznia umiejętności całościowego myślenia i pewnej dozy erudycji. Skąd uczeń ma się tego nauczyć? Przecież jeżeli czyta się książki, to nie we fragmentach, ale w całości. Jeżeli poznaje się historię, to nie wyrywkowo, ale komplementarnie, śledząc poszczególne procesy historyczne, które decydowały o jej biegu. Taka edukacja uczy szerszego spojrzenia i wielotorowego myślenia, a nie schematyzmu.

- To szczególnie istotne, jeśli marzy nam się innowacyjne społeczeństwo. Wiele się o nim mówi, dostrzega się w nim szansę na rozwój gospodarczy, ale jednocześnie zabija się innowacyjność już na poziomie edukacji podstawowej.

- Innowacyjność to słowo magiczne. Robi się o niej konferencje i pisze na jej temat książki, co już jest dowodem, że tej innowacyjności po prostu nie ma. Wiem, co mówię, ponieważ w Parlamencie Europejskim, w którym pracuję, nie schodzi ona z ust europejskich polityków. Jej poziom wyraźnie spada, a Europa przegrywa konkurencję choćby ze Stanami Zjednoczonymi czy Azjatami. Nie mówię już nawet o przegranej Polski, ponieważ przy takim modelu kształcenia nie ma co marzyć, żebyśmy mogli włączyć się ten wyścig i kształtować społeczeństwo myślące w sposób twórczy.

- Myśli pan, że jest w ogóle wola, żeby coś zmienić?

- Wystarczająco duża grupa osób jest tym systemem zdegustowana i jeżeli znajdzie się jeszcze wola polityczna, będzie można wprowadzić zmiany. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że będzie to zabieg bolesny. Mimo protestów, trzymamy się tego systemu, ponieważ nie jest on szkodliwy. Przecież jak ktoś jest głupi, to tego nie widać. Jeśli jednak młody człowiek dostaje kiepskie oceny i potem oblewa maturę, to nie da się tego nie zauważyć. Rodzi się więc problem dla rządzących, którzy muszą się z tego tłumaczyć. Zbyt wiele osób żyje z tego, że to kształcenie jest tak marne. Choć dziś często narzekają, poczują się bardziej zagrożeni przez zmianę na lepsze niż trwanie w marności.

- Nie wiem też, czy nie musimy zmienić trochę myślenia - nie każdy przecież musi mieć maturę i iść na studia.

- Zmiana sposobu myślenia o edukacji wymaga także rehabilitacji kształcenia zawodowego, które w wyniku reformy niemal wyginęło. Tymczasem pozwala ono wielu młodym ludziom odnaleźć się w życiu i znaleźć satysfakcję zarówno osobistą, jak i finansową. Mogą znaleźć ujście dla swoich talentów, a nie jak obecnie, zmuszeni są do uczęszczania do liceum. A idą tam, ponieważ pokutuje przeświadczenie, że liceum, matura, a potem studia gwarantują awans społeczny. Często rodzice z małych miasteczek wysyłają dzieci na studia za swoją krwawicę, a te kończąc wydawałoby się prestiżowy kierunek, tylko zasilają rzesze bezrobotnych.

Prof. Ryszard Legutko

Były minister edukacji w rządzie PiS