Prof. Ryszard Godzic w WIĘC JAK: Każdy chce, by zaprosić go do Tańca z gwiazdami [WIDEO]

2014-10-04 4:00

Intelektualiści są sfrustrowani, bo chcieliby być tak popularni jak celebryci - aferę związaną z Nagrodą Nike komentuje medioznawca prof. Ryszard Godzic

"Super Express": - Mamy aferę w kręgach wysokiej kultury. Feministka Kinga Dunin zażądała od pisarza Ignacego Karpowicza zwrotu 13 tysięcy zł. On odparł, że kiedyś go molestowała i zgwałciła. Na to pani Dunin powiedziała, że pisarz jest w nieformalnym związku homoseksualnym z sekretarzem Nagrody Nike. Szczerze mówiąc, nie chciałem o nich pisać, ale jako szef tabloidu zostałem przez nich zmuszony! Dlaczego mi to robią?

Prof. Ryszard Godzic: - Przede wszystkim Kinga Dunin nie powinna publicznie mówić, że ktoś jest jej winien pieniądze. Widocznie zapomniała przez chwilę, jak działa Facebook. Karpowicz zaś powinien oddać pieniądze bez słowa. Dziwię się, dlaczego nie skorzystali z milczenia. Karpowicz powiedział jednak coś, za co kiedyś traciło się zdolność honorową! Wywlókł na forum publiczne damsko-męskie relacje sprzed kilku lat. Tego się nie robi, to jest trzy poziomy poniżej tabloidu!

- I Kinga Dunin wywlokła mu, że jest w homoseksualnym związku z Juliuszem Kurkiewiczem, sekretarzem nagrody, do której finału go nominowano...

- To jest trzeci etap. On nie powinien tego robić, a ona emocjonalnie, jako poruszona kobieta w szoku, odpowiedziała...

- Kiedyś żartem napisałem, że dwie panie mogą być w związku homoseksualnym. Panie pozwały mnie za ten żart do sądu i wyrok nie był dla mnie korzystny. Teraz pani Dunin zrobiła to otwarcie...

- To problem emocji, ale też sfrustrowanych intelektualistów i mass mediów...

- Dlaczego sfrustrowanych?

- Bo nikt ich nie słucha! Ludzie i politycy słuchają tabloidów.

- A nie jest to cyniczna gra, żeby zaistnieć? Z szerokich mas mało kto słyszał o Ignacym Karpowiczu...

- No nie, on bardzo dobrze pisze. Kultura wysoka chciałaby jednak być kochana tak jak...

- Jak Doda?

- Tak. Jak celebryci! To jest pragnienie stawania w świetle, a to światło pochodzi na ogół od "Tańca z gwiazdami" albo "Super Expressu".

- To znaczy, że Kinga Dunin chciałaby być w "Tańcu z gwiazdami"?

- Każdy by chciał, żeby złożono mu propozycję.

- Pan by chyba nie chciał?

- Na pewno bym nie wystąpił. Ale złożenie propozycji jest czymś innym! To takie połechtanie: zauważono mnie! Jaki sens ma twierdzenie, że jakiś program oglądało 2,7 mln ludzi? Taki, że to liczba, której intelektualiści nigdy nie doświadczają. Na spotkania z autorem przychodzi 15 osób.

- Czyli z jednej strony gardzą "motłochem" i "tłuszczą", ale z drugiej chcą być dostrzeżeni.

- Nie tyle gardzą "motłochem", ale tym, jak pokazuje się tę przeciętność.

- Co będzie dalej z panią Dunin i panem Karpowiczem? Te "elitki", środowisko Nike ich odsunie? Czy poklepie po plecach za show?

- Ta afera rzuca cień na ważną, najbogatszą nagrodę literacką w Polsce. Zdarzyła się zaledwie kilka dni przed przyznaniem tej nagrody. I ktoś, kto wierzy w spiskowe teorie, mógłby się zastanowić, dlaczego w takim momencie...

- Sugestia pani Dunin była taka, że być może to jest nagroda przyznawana za seks. Pytanie, czy te "elitki" gazetowo-wyborcze jednak pozwolą im tam tkwić...

- Dlaczego pan mówi o "elitkach"?

- Dla mnie to nie są elity, ale ja mam inne spojrzenie.

- Skończy się zapewne tak, że będą teraz dwie izolowane grupy, popierające obie strony sporu. I zapewne się nie spotkają. Tak już w Polsce jest.

- Porozmawiajmy o strachu polityków przed tabloidami. Ryszard Kalisz apeluje, żeby nie bać się tabloidów. Kalisz uważa, że zarabiając ok. 12 tysięcy zł brutto, zarabia za mało. Za mało? Za dużo?

- Przedziwne, że deklaruje swój strach. Dotąd o tabloidach mówiło się jak o rzeczach odrzuconych. I nagle tabloidy awansowały na jakiś probierz... Chodzi chyba o to, że tabloidy naruszają tabu jako pierwsze. Kalisz też chce tabu zarobków naruszyć, ale chce robić to inaczej niż tabloidy. Nie wiadomo jak.

- To dobrze, że politycy boją się tabloidów?

- Politycy nie powinni się bać niczego. Powinni jednak się miarkować. Wiedzieć, że za wszystko złe zostaną poddani krytyce. Dużą rolę mają w tym pręgierzu społecznym tabloidy, które za te złe rzeczy ich złapią.

- Tabloidy ich złapią!

- Ta świadomość jest dla nich ważna. A przecież wystarczy, żeby nie robili złych rzeczy!

- Kalisz mówi wprost: zarabiam 12 tysięcy zł miesięcznie, to za mało.

- Zależy, jaką miarkę stosować. W Polsce to bardzo dużo. Są ludzie, którzy marzą u nas o 2 tys. miesięcznie. Politycy twierdzą, że są szczególni. Zerknijmy jednak na politykę amerykańską. To są ludzie, którzy często już pieniądze mają, a do polityki idą, by zapisać się na kartach historii.

- U nas idzie się do polityki, by zarabiać pieniądze?

- Była taka cudowna sytuacja z jakimś wójtem, który nie chciał zostać posłem, bo tam zarobiłby mniej. To jest coś bezsensownego.

- Jak pan znajduje exposé Ewy Kopacz?

- Trójka z plusem. Nie jest tak źle, jak mówi prawica. Nie jest jednak tak dobrze, jak piszą niektórzy felietoniści. Ona zastosowała takie triki...

- Jak ten: "Mam dziś, Donaldzie, dla ciebie wiadomość, to ja stoję na czele rządu".

- Zakładano, że posłowie słuchają, a pani premier mówi. I ona nagle, wskazując palcem, zwraca się: "teraz mówię do ciebie". Taka osoba jest nieco zaskoczona, spłoszona. Świetnie wybrnął z tego pan pułkownik na galerii. To jednak nie jest przyjęte. Ten chwyt...

- To błąd?

- Jednak błąd. Mam też kłopot z głosem pani premier. On się łamie, jest na granicy szlochu. Przepraszam, ale powinna popracować nad głosem. Ona mówi stanowcze rzeczy głosem, który się łamie. Do tego dużo błędów.

- Jakich błędów?

- Merytorycznych, językowych. Tak jakby nie doczytała tekstu. Jakby mówiła "wakacje", a później wracała i poprawiała się na "lokacje". To fatalnie wygląda, bo oznacza, że czytasz nie swój tekst! Ten tekst powinien być zresztą mówiony, a nie czytany.

- Poseł Hofman z PiS stwierdził, że po exposé dowiedział się, że Ewa Kopacz "potrafi przeczytać tekst, myląc się tylko raz. Polski premier powinien jednak nie tylko umieć czytać, ale rozumieć geopolitykę".

- Niepotrzebna złośliwość Hofmana. A Ewa Kopacz myliła się wielokrotnie, a nie raz. I to jest gorszy przypadek, bo ona politykę odczuwa. I to może być groźne, bo ona coś zrobi, gdyż kogoś lubi, a czegoś nie, bo kogoś nie lubi. Premier nie powinna mówić: "lubię mówić wprost". Ona nie jest od tego ani od "zwracania się do Donalda". Ona ma trzymać ministrów. Mniej tej "kobiecości". Więcej z pań Thatcher i Merkel.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Zobacz: Rozłam u Palikota - poseł Artur Dębski we wtorek gościem w programie "Więc jak?" [WIDEO]