ROMUALD DĘBSKI

i

Autor: se.tv

Prof. Romuald Dębski komentuje: Kiedy dotyczy to ich rodzin, prawicowcy zmieniają zdanie

2016-04-05 4:00

Profesor Romuald Dębski w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem, komentuje pomysł Kościoła związany z ustawą aborcyjną.

"Super Express": - PiS planuje wprowadzić ustawę antyaborcyjną. Jakie skutki może przynieść ta decyzja?

Prof. Romuald Dębski: - W pewnych aspektach projekt ustawy idzie za daleko. Myślę, że możemy zabić całą diagnostykę prenatalną. Najgorsze jest to, że zwiększamy ryzyko dla dzieci i matek. Jeżeli mam ciężki stan przedrzucawkowy w 28. tygodniu ciąży, to ja tę ciążę powinienem skończyć. Gdy ono umrze, bo zrobiłem cesarskie cięcie w 28. tygodniu, to pójdę siedzieć. Kiedy ja tego cięcia nie zrobię, to dziecko umrze w brzuchu. Jednak przy tym wszystkim jestem bardzo gorącym zwolennikiem tego, żeby wprowadzić tę ustawę i niech społeczeństwo zobaczy, jakie będą tego konsekwencje.

- Czy przez wprowadzanie tej ustawy zwiększy się podziemie aborcyjne w Polsce?

- Podziemie aborcyjne mogłoby się zwiększyć, gdyby były utrudnienia w dostępie do antykoncepcji. Pytaniem jest, czy taka sytuacja może nastąpić. Brak tabletki "po" czy tabletka "po" na receptę może zwiększyć liczbę niechcianych ciąż. Wracając, nikt nie przerwie ciąży 20-tygodniowej ze względu na wady rozwojowe dziecka. Kobiety, które stać na aborcję, pojadą do krajów Beneluksu czy Wielkiej Brytanii i zrobią to. Jednak niewiele kobiet będzie na to stać.

Sprawdź: RAZEM szykuje demonstracje z WIESZAKAMI w całej Polsce. O co chodzi?

- Kompromis aborcyjny zawarty ustawą z 1993 roku o planowaniu rodziny jest dobrym rozwiązaniem, czy powinno się coś zmienić?

- Przerabiałem różne możliwości. Polski kompromis jest bardzo restrykcyjnym ustaleniem w porównaniu z pozostałymi krajami na świecie, które uniemożliwiają przerwanie ciąży ze względów społecznych, co w jakimś zakresie powinno być dopuszczalne w Polsce. Nie chciałbym sytuacji, żeby aborcja była metodą zapobiegania ciąży. To, co było w latach 70. i 80. w Polsce, tego nie można akceptować. Powinno się zwiększyć prawa kobiet. Jestem wkurzony na to, że politycy mieszają się w położnictwo i ginekologię. Rozporządzenia dotyczące porodu są paranoją. Ciągle czekam na rozporządzenie o leczeniu zapalenia płuc czy wycięcia wyrostka robaczkowego. Chciałbym normalnie pracować. Teraz jestem zawalony papierkową robotą.

- Zdarzało się w pańskiej karierze zawodowej, że zwracali się do pana z prośbą o pomoc zwolennicy całkowitego zakazu aborcji.

- Oczywiście, że tak. Każdy z lekarzy ma takie wspomnienia, tylko przestrzegamy tajemnicy lekarskiej, która nie pozwala nam dzielić się informacjami na ten temat. Miałem przypadki posłów i senatorów, którym szybko zmieniały się opinie dotyczące aborcji.

- Nawet tych, którzy chcą zakazać aborcji?

- Tak. Myślę o politykach z ZChN i PiS. Jak problem zaczyna dotyczyć ich rodzin czy bliskich, szybko zmieniają zdanie.

- W jednym z wywiadów mówił pan, że jeśli zdiagnozuję pan u dziecka zespół Downa, to wysyła rodziców do przedszkola, gdzie takie dzieci się wychowują. Wciąż pan korzysta z tej metody?

- Ludzie powinni dokonywać świadomych wyborów. Życie mnie nauczyło, że jak rodzice zobaczyli, jak wygląda życie dziecka z zespołem Downa, to z reguły kończyło się to przerwaniem ciąży.

- Pokazywał pan politykom zdjęcia uszkodzonych płodów i część posłów nie nalegała na dalsze zradykalizowanie ustawy o planowaniu rodziny.

- Raz pokazałem pewnemu redaktorowi zdjęcia takich dzieci z prośbą, żeby pokazał to na wizji. Nie zgodził się, bo stwierdził, że jest to drastyczne i takich materiałów nie można pokazywać widzom. W internecie takie zdjęcia są dostępne i może je zobaczyć każdy.

- Jest jakiś złoty środek na rozwiązanie problemu aborcyjnego w Polsce?

- Po pierwsze - nie powinno się tego tematu ruszać. Po drugie - trzeba odczepić politykę od położnictwa i ginekologii. Politycy powinni przestać się zajmować antykoncepcją, przerywaniem ciąż. Afera wokół szpitala na ul. Madalińskiego w Warszawie to absurd. Ciąża jest terminowana, a potem jest zastrzeżenie, że dziecka nie reanimowano. W Polsce jest wytworzona negatywna opinia wokół polskiego położnictwa. Tylko nikt nie chce powiedzieć, że w porównaniu z UE jesteśmy jednym z najbezpieczniejszych krajów, jeżeli chodzi o położnictwo. Jednak politycy i księża lubią bawić się tą działką.