Prof. Robert Gwiazdowski: To nie była debata pisowczyków

2012-09-26 4:00

Relacja uczestnika debaty ekonomicznej PiS.

"Super Express": - Dlaczego pan poszedł na debatę ekonomiczną organizowaną przez Prawo i Sprawiedliwość?

Prof. Robert Gwiazdowski: - A dlaczego miałem nie pójść?

- Na przykład Ryszard Petru zrezygnował, bo uważa ją za zbyt polityczną...

- Powiedział tak dopiero wtedy, gdy udziału odmówili Balcerowicz i Belka. Wcześniej mówił co innego. Ja się zdecydowałem, bo chciałem prezesowi Kaczyńskiemu grzecznie i w dobrej wierze powiedzieć, że część jego propozycji uważam za bezsensowne. Moja obecność była o tyle ważna, że krytyków programu PiS była zdecydowana mniejszość - tylko ja i moi koledzy z Centrum Smitha.

- Wręcz przeciwnie. Rangę debaty podniosła obecność krytyków PiS jak: Gomułka, Osiatyński, Mączyńska, Chojna-Duch, Zuber i inni.

- Czy to rzeczywiście krytycy? Generalnie wszyscy oni są zainteresowani państwowymi interwencjami. Inaczej myśli tylko nas trzech. Trudno jednak nie zgodzić się z diagnozą postawioną przez PiS, że obecny system podatkowy jest do bani i nie może w tej formie dłużej trwać. Co do tego była powszechna zgoda i następnie przedstawiliśmy różne sposoby zmiany tego absurdu. Lepiej więc zrobili ci, którzy przyszli, niż ci...

- Wielcy nieobecni?

- No cóż, od piątku w mediach głównego nurtu to ich się stawiało jako wzór, a wszystkich pozostałych jako jakichś tam "pisowczyków". Okej, może ja jestem waga piórkowa, a pan Balcerowicz waga ciężka, ale z chęcią zmierzyłbym się z panem profesorem w dyskusji np. na temat OFE.

- Trochę późno. Ponad rok temu rozmawiał na ten temat z ministrem Rostowskim.

- No tak, debatę odbyli ze sobą zwolennik OFE... ze zwolennikiem OFE. Słyszałem, że SLD też robi zaraz swoją debatę, na którą zaprasza głównie tych, co nie przyszli na debatę PiS. Ta ostatnia była inna - mieliśmy tam starcie wielu nurtów myślenia o gospodarce. To dobrze, bo moja główna refleksja po tej debacie jest taka, że politycy nie czytają tego, co piszą eksperci. Co więcej, sami eksperci nie czytają siebie nawzajem.

- I myśli pan, że politycy PiS pod pana wpływem cokolwiek zmienią w swym programie?

- Tego nie wiem. Ale po debacie zamieniłem parę słów z panem prezesem. Być może uraziło go to, co mówiłem na debacie, ale chyba też trochę otworzyłem mu oczy. Tak czy siak, ważne, że w ogóle wysiedział, i to bite trzy godziny! Moja prostata okazała się w gorszej formie od jego prostaty, bo musiałem jednak wyjść na moment. A on słuchał rzeczy miłych i mniej miłych od początku do końca. Dlatego teraz będę wiedział, że gdy politycy podejmą jakieś decyzje, to nie dlatego, że czegoś nie wiedzą, ale że celowo wybrali taką, a nie inną drogę.

- Widziałem też, że ciągle pan coś szepcze Beacie Szydło...

- Korzystałem z okazji, by podsuwać jej jakieś pomysły - a to cytat z Karola Marksa, a to dane oficjalne z Ministerstwa Finansów (śmiech). Na bieżąco komentowałem jej do ucha to, co mówili inni. Kto wie, może coś z tego zostanie.

Prof. Robert Gwiazdowski

Centrum Adama Smitha