"Super Express": - Wielkimi krokami zbliża się wizyta w Polsce Donalda Trumpa. Strona rządowa zapowiada przełomowe wręcz wydarzenie, a opozycja albo kręci nosem, albo wieszczy konszachty PiS z amerykańskim prezydentem przeciwko Europie Zachodniej. To jak to w końcu będzie?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: - Niewątpliwie ta wizyta wzmacnia pozycję Polski i, szerzej rzecz ujmując, Europy Środkowo-Wschodniej w stosunku do rdzenia unijnego.
- A trzeba ją wzmacniać?
- Najwyraźniej wspomniany rdzeń podejmuje próbę marginalizacji naszego regionu w ramach??kor. Przecież idea Unii wielu prędkości jest niczym innym jak właśnie taką marginalizacją. Jest więc bardzo pożądane, aby w tej sytuacji nasza część Europy nie była słabym, rozproszonym obszarem, niemającym żadnych możliwości manewru, tylko obszarem skonsolidowanym, współpracującym z głównym mocarstwem świata zachodniego.
- Czyli jednak jakiś podział może wisieć w powietrzu? Skoro Polska czuje się marginalizowana, może okopać się wokół sojuszu atlantyckiego i solidarność w ramach UE może zostać podważona.
- No tak, solidarność zawsze jest na jakiś temat. Jeśli więc Stany Zjednoczone proponują nam solidarność w wymiarze rywalizacji energetycznej z Rosją, sankcji wobec tego kraju, a także firm europejskich zaangażowanych choćby w projekt gazociągu Nord Stream 2, to jest to z naszego punktu widzenia korzystne. Podobnie jest w wymiarze klimatycznym. Polityka unijna to zagrożenie dla polskiej gospodarki, a stanowisko Białego Domu wychodzi naprzeciw naszym oczekiwaniom. Idąc dalej - mamy przysłanie amerykańskiej brygady pancernej do Polski, co także jak najbardziej nam odpowiada. Nacisk na europejskie państwa, by te zwiększały swoje wydatki na obronność, a nie je zmniejszały, także wpływa na poprawę naszego bezpieczeństwa, a nie jego obniżenie.
- Wymienia pan sporo rzeczy, ale czy ta wizyta rzeczywiście zamieni się w jakieś konkrety? Nie będzie tak, że przyjedzie do nas Trump, wygłosi kolejne krzepiące polskie serce przemówienie, ale nic za tym nie pójdzie?
- Oczywiście, musimy pamiętać, że prezydenci nie są negocjatorami szczegółów. Spotykają się dopinać wynegocjowane wcześniej porozumienia albo inicjować negocjowanie ważnych porozumień. Niemniej jednak uważam, że szansa na konkrety jest bardzo duża. Jeśli chodzi o wymiar militarny, będziemy mieli do czynienia raczej z kontynuacją. W tej materii dużo się już bowiem dzieje. Jeśli natomiast mówimy o wymiarze energetycznym, to tu możemy spodziewać się nowej jakości.
- Tak?
- Owszem. Mamy tu bowiem nie tylko zbieżność interesów państwowych, ale także elit politycznych. W końcu sekretarz stanu Rex Tillerson to były biznesmen z branży energetycznej. A w interesach tej branży w Stanach Zjednoczonych jest ekspansja na rynki Europy Środkowo-Wschodniej i wypchnięcie z tych rynków surowców rosyjskich. To, oczywiście, bardzo nam odpowiada. Zatem znów mamy szansę na bardzo konkretne rzeczy - dostawy amerykańskiego gazu łupkowego. Jest po naszej stronie wola polityczna, by one płynęły do Polski, a po stronie amerykańskiej jest konkretny interes ekonomiczny. Wszystko to komponuje się bardzo dobrze i uważam, że jest szansa na intensywną współpracę.
- Obiecująco to wygląda, ale czy nie skończy się na tym, że Trump potraktuje podróż do Polski jedynie jako element budowania swojego wizerunku? Bo może wcale nie chodzi mu o to, żeby budować z nami jakiś bardzo bliski sojusz, ale wyłącznie o to, żeby zrobić sobie parę zdjęć z uśmiechniętymi politykami z naszego regionu, a w telewizji pokazać wiwatujące na jego cześć tłumy? W końcu na Zachodzie spotyka go raczej chłód i karcące spojrzenia, a wiemy, że jego ego potrzebuje dopieszczenia.
- Myślę, że w świetle tego, co mówiłem wcześniej, raczej nie ma powodów do takich obaw. Oczywiście, jeśli przy okazji rozmów na te tematy będzie panować miła atmosfera i Trump zyska wizerunkowo, to i tak nie będzie to istotą wizyty amerykańskiego prezydenta w Polsce. Gdyby tylko o PR chodziło, do Warszawy nie przyjeżdżałoby kilkunastu przywódców Europy Środkowo-Wschodniej.
ZOBACZ: Prof. Tomasz Nałęcz dla Super Expressu: Kaczyński demontuje w Polsce demokrację