"Super Express": - Oprócz wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej tematem trwającego szczytu Unii Europejskiej jest reforma Wspólnoty. Pojawił się pomysł "Europy różnych prędkości". Co to oznacza?
Prof. Piotr Wawrzyk: - Oznacza to, że część krajów będzie się integrowała bardziej, a niektóre państwa w tym procesie nie będą uczestniczyć. To tak jak ze strefą euro - część państw do niej należy, część nie. Jednak tu ta integracja będzie dotyczyć też innych dziedzin, nie tylko wspólnej waluty. Na przykład kwestii bezpieczeństwa, uchodźców itd.
- Czy dla Polski lepiej jest - jak przekonują przedstawiciele Platformy Obywatelskiej - być w gronie państw bardziej zintegrowanych, czy też raczej stać bardziej z boku?
- A to zależy. W niektórych dziedzinach na pewno lepiej się mocniej integrować - na przykład w kwestii bezpieczeństwa czy zwalczania terroryzmu. Nie jest jednak powiedziane, że musimy na przykład przyjmować wspólną walutę czy narzucone kwoty uchodźców.
- Spór o nominację przewodniczącego Rady Europejskiej pokazał, że najwyższe stanowiska w UE nie pochodzą z demokratycznego głosowania, ale są obsadzane na podstawie porozumienia poszczególnych państw. Czy nie lepiej byłoby, gdyby pochodziły z wyboru?
- Przy okazji tego sporu o przewodniczącego Rady Polacy dostali dobrą lekcję tego, jak funkcjonują poszczególne unijne instytucje. Najgorsze jest to, że to w odbiorze społecznym pogłębia wrażenie, że Unia nie jest strukturą demokratyczną. Bo nie jest. Przewodniczącego Rady Europejskiej wybiera wąskie grono polityków, a obywatele o wyborze dowiadują się z mediów. Deficyt demokracji jest dziś największym problemem Unii Europejskiej. Obywatele ze Wspólnotą się nie utożsamiają, odbierają ją jako niedemokratyczną strukturę. To był jeden z argumentów podnoszonych w Wielkiej Brytanii przed referendum, w którym zdecydowano o wyjściu tego kraju z Unii.
- Niebawem wybory w kilku krajach UE. W Holandii i we Francji doskonałe wyniki sondażowe notują eurosceptycy - czy istnieje możliwość, że śladem Wielkiej Brytanii podążą kolejne kraje?
- Nie sądzę. Partia Wildersa w Holandii nie jest partią antyeuropejską, ale antyimigrancką. Jest mało prawdopodobne, by w razie wygranej wyprowadzała Holandię z Unii. Z kolei we Francji Marine LePen z Frontu Narodowego może jak najbardziej wygrać pierwszą turę wyborów, jednak na wygraną w drugiej turze nie ma już większych szans.
- W takim razie jak będzie wyglądać przyszłość Unii?
- Europa różnych prędkości polegać będzie na tym, że powstawać będą doraźne koalicje. Grupa państw może ściśle współpracować w jednej dziedzinie, na przykład bezpieczeństwa, i te same kraje mogą tworzyć już zupełnie inne koalicje i sojusze w sprawach na przykład uchodźców.
Zobacz także: Sławomir Jastrzębowski komentuje: kiedy nerwy puszczają, opadają maski