"Super Express": - Sędzia Tuleya - ostatnio najsłynniejszy sędzia w Polsce - orzeka w sprawach lustracyjnych. Tymczasem okazuje się, że jego matka pracowała w SB i została objęta ustawą dezubekizacyjną, co skutkowało tym, że obcięto jej emeryturę za 17 lat służby...
Prof. Piotr Kruszyński: - Zacznijmy od tego, że nikt sobie rodziców nie wybiera. Nikt się sam na świat nie prosił. Dlatego odpowiadamy za swoje czyny, a nie za czyny rodziców. I grzebanie w życiorysach rodziców jest rzeczą niegodną. Grzechy naszych rodziców są ich grzechami, a nie naszymi, a jeżeli mają na swoim koncie wspaniałe osiągnięcia, to też są to ich wspaniałe osiągnięcia, a nie nasze. Dlatego, jeżeli mam się zajmować panem sędzią Tuleyą, to będę oceniać jego słowa i czyny, a nie słowa i czyny jego mamy. Ja na przykład nie jestem fanem pana Andrzeja Kryżego, ale to, że wypominano mu, kim był jego ojciec, uważam właśnie za niegodne. Powtórzę: każdy człowiek sam odpowiada za swoje czyny, a od rodziców wara!
- Nie wiemy, jaki jest stosunek sędziego do przeszłości jego mamy. Znając uzasadnienie wyroku w sprawie Mirosława G., wiemy, że brzydzi się on metod stalinowskich. Ale znając to uzasadnienie, możemy się w nim także dopatrzeć krytyki IV RP - mechanizmów, które "skrzywdziły" matkę sędziego...
- Czyli skrytykował IV RP, bo ujął się za mamą, tak? To jest zbyt daleko idący wniosek. To są wyłącznie domniemania. Pan tego nie wie. Dlatego mówienie, że uzasadnienie wyroku, który wydał pan sędzia, miało taką, a nie inną formę, bo jego mama została zlustrowana w taki, a nie inny sposób, jest nieuprawnione. Ktoś nie zgadza się z panem sędzią Tuleyą? Niech więc go merytorycznie skrytykuje. Ale zostawmy w spokoju jego rodziców, dziadków i pradziadków.
Prof. Piotr Kruszyński
Ekspert ds. prawa karnego, adwokat