"Super Express": - W zeszłym tygodniu minęły trzy lata od katastrofy smoleńskiej. Premier Tusk poleciał do Nigerii, a Antoni Macierewicz opublikował nowy raport i wygłosił - szeroko obecnie komentowaną - tezę, że trzy osoby przeżyły katastrofę Tu-154.
Prof. Piotr Gliński: - Po trzech latach tragedia nadal nie jest wyjaśniona. Było tyle skandali wokół Smoleńska: ekshumacje, zaniechanie przeszukania terenu, zmiana zeznań osób z wieży kontrolnej, zagubienie taśm z tejże wieży, brak polskiej reakcji na skandaliczny raport Anodiny, w wielu punktach rozmijający się z prawdą raport Millera, prokuratura, która kręciła w sprawie trotylu na wraku, a wszystko zaczęło się od oddania śledztwa Rosjanom. To są przykłady błędów i zaniechań, za które odpowiedzialna jest władza. Także w opinii społeczeństwa jest więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Dlatego coraz ważniejszą rolę odgrywa zespół Macierewicza.
- Zespół spotyka się z wieloma poważnymi zarzutami o insynuacje, manipulacje, sianie fermentu...
- Wszystkie przedstawiane wersje trzeba traktować jako równoprawne hipotezy do momentu, kiedy pojawi się przekonujące wyjaśnienie albo gdy stwierdzimy, że tragedii smoleńskiej wyjaśnić się nie da. W dokumentach Macierewicza jest wiele ciekawych wątków. Trzeba je zweryfikować.
- W środę Antoni Macierewicz zakomunikował, że trzy osoby przeżyły katastrofę i że są na to dowody. Co się więc z nimi stało?
- Macierewicz powołuje się na relacje osób, które tak twierdziły. Polskiego konsula w Sankt Petersburgu Jarosława Drozda, pana Turskiego i jeszcze jednego dyplomaty. Oni uzyskiwali takie informacje od sanitariuszy lub osób znajdujących się przy wraku tuż po katastrofie. Był też funkcjonariusz BOR, którego wysłano do szpitala, by sprawdził, czy są takie osoby, ale z jakichś powodów nie wykonał tego rozkazu. To trzeba byłoby zweryfikować, przesłuchać właściwe osoby.
- Antoni Macierewicz nie popełnił błędu, mówiąc o trzech osobach, które przeżyły katastrofę? To nie odwróciło uwagi opinii publicznej od tez raportu?
- Nie jestem w stanie oceniać go krytycznie. Pan sugeruje, że on chciał podgrzać emocje.
- Nie. Pytam tylko, czy to nie odwróciło uwagi od samego raportu.
- Trudno powiedzieć. Ale media głównego nurtu rzeczywiście na tym się koncentrują. Nawet gdyby tego nie powiedział, i tak by zignorowały treść raportu.
- Ale dlaczego teraz do tego wracać? Informacje, że ktoś przeżył, się nie potwierdziły.
- Nie wiem, czy się potwierdziły, czy nie. Weryfikacja polega na przesłuchiwaniu świadków, sanitariuszy, ratowników, a tego nie uczyniono. To wszystko powoduje, że polskie społeczeństwo jest bardzo zdezorientowane i bezradne.
- Kwestia zamach czy wypadek to dziś kwestia wiary?
- Tak jest wyłącznie dlatego, że państwo nie wyjaśniło katastrofy.
- Funkcjonowanie Antoniego Macierewicza w obecnym charakterze jest według pana usprawiedliwione niemocą ośrodków władzy w wyjaśnianiu katastrofy?
- W dużej mierze tak. Jest cała przestrzeń niejasności, mówiąc delikatnie. Antoni Macierewicz jako człowiek opozycji wszedł na to pole i miał do tego prawo.
- Jak odnosi się pan do określeń typu sekta smoleńska, zakon smoleński? Dziś rzucane są w obie strony.
- To efekt walki na poziomie symbolicznym i językowym, w której orężem jest naznaczanie przeciwnika stereotypami. Jestem przeciwny takim nazwom i określeniom. Jeśli chcemy coś wyjaśnić, to nie gmatwajmy tego dodatkowo na poziomie manipulacji językowej.
- Wróciliśmy więc do kwestii wiary. Wierzy pan w słowa Antoniego Macierewicza, że trzy osoby przeżyły upadek Tu-154? A także w dwa wybuchy?
- Nie można się tu opierać na wierze. Nie wiem, czy tak było. Wiemy, że ciała części ofiar uległy poważnym uszkodzeniom, ciała innych aż takich obrażeń nie miały. Bywa, że bezpośrednio po wypadku ciężko określić, czy mamy do czynienia ze zgonem, czy nie.
Prof. Piotr Gliński
Socjolog, Polska Akademia Nauk