Piotr Andrzejewski

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Prof. Piotr Andrzejewski: Diabeł tkwi w szczegółach

2017-02-28 3:00

Prof. Piotr Andrzejewski w rozmowie z Tomaszem Walczakiem ocenia zapowiadaną reformę sądownictwa.

"Super Express": - Ministerstwo Sprawiedliwości ustami Zbigniewa Ziobry zapowiada utworzenie specjalnego sądu dyscyplinarnego, który miałby lepiej niż dotychczas oceniać sędziów. Te zmiany są konieczne czy może to, co istnieje obecnie, jest rozwiązaniem wystarczającym?

Mec. Piotr Andrzejewski: - Jako były zastępca rzecznika dyscyplinarnego Naczelnej Rady Adwokackiej, a będąc jeszcze senatorem, starałem się wykazać, że ograniczenie odpowiedzialności korporacji zawodowych - sędziów, adwokatów, prokuratorów czy lekarzy - wyłącznie do sądów dyscyplinarnych we własnym środowisku, we własnych strukturach jest szkodliwe. Może bowiem - nawet czysto podświadomie - prowadzić do stronniczości. Zrodził się wtedy pomysł, który uważam za racjonalny i celowy, aby powołać drugą, zewnętrzną instancję sądów dyscyplinarnych przy Sądzie Najwyższym. Jeśli miałoby to pójść w tym kierunku, to obiema rękami bym się pod tym podpisał.

- Niestety, brak na razie konkretów, bo to luźno rzucony pomysł pana ministra, ale już pojawiają się głosy, że ten specjalny sąd dyscyplinarny będzie upolitycznioną instytucją. Wręcz batem na sędziów, którzy władzy się nie podobają.

- Wydaje mi się, że minister sprawiedliwości nie powinien mieć - i zapewne nie będzie miał - żadnego wpływu na funkcjonowanie takiego organu. Jeśliby miał, byłoby to nadużycie podpadające pod Kodeks karny.

- Może mieć jednak wpływ na skład takiego sądu, co już rodziłoby podejrzenia o jego upolitycznienie.

- Traktuję sprawę systemowo, a nie w kategoriach aktualnej gry politycznej.

- Wie pan, że to się niestety łączy.

- Tego nie wiem. Uważam natomiast, że systemowo Sąd Najwyższy będzie dawał gwarancję, iż w poszczególnych korporacjach - bez względu na to, czy to będą lekarze, sędziowie czy prokuratorzy - ich sądy dyscyplinarne będą pod kontrolą zewnętrzną. Sąd Najwyższy jest tą instytucją, która wydaje się najwłaściwsza, by tego typu kontrolę prowadzić. To musi być zespół, być może złożony z emerytowanych sędziów. Oczywiście jest problem, w jaki sposób te sądy będą powoływane i jaką procedurę będą stosować. To wszystko są zagadnienia systemowe i jest w tej chwili rzeczą niezwykle naganną, że każde rozwiązanie ustrojowe czy systemowe traktuje się jako będące w interesie tej czy innej grupy sprawującej władzę.

- Pana pomysł wydaje się racjonalny, ale minister Ziobro twierdzi, że problemem jest to, iż sądy dyscyplinarne, oceniające sędziów, składają się z sędziów. Pańska propozycja, żeby zajmowali się tym emerytowani sędziowie, może się szefowi resortu sprawiedliwości nie spodobać.

- Wydaje mi się, że diabeł tkwi w szczegółach. Trzeba ustalić, z jakiego tytułu członkowie takiego sądu będą pełnić swoje funkcje. Być może rozwiązaniem byłoby to, żeby ze składu orzekającego w kwestii sędziów byli wyłączeni właśnie sędziowie. Nawet byli. Może najwłaściwsze byłoby to, aby ta druga instancja sądów dyscyplinarnych składała się z przedstawicieli wszystkich korporacji zawodowych. Być może powinny być to osoby zaufania publicznego. Możliwości są różne i ostateczny kształt jest kwestią do wypracowania. Życzyłbym sobie, żeby takie kwestie o charakterze systemowym były tworzone ponad partyjnym sporem.

Zobacz: Rafał Trzaskowski w WIĘC JAK: W polityce rzadko wybiera się kogoś, kogo się uwielbia [WIDEO]