„Super Express”: – Onet opublikował nagranie rozmowy premiera Mateusza Morawieckiego w restauracji Sowa i Przyjaciele. Te nagrania zaszkodzą, pomogą, czy nie będą miały żadnego wpływu na wizerunek szefa rządu?
Norbert Maliszewski: – W opublikowanym materiale pojawia się mglista sugestia, że rzekomo dokonywano jakiś zakupów nieruchomości „na słupa”. Ale to tylko sugestia – pojawia się w protokole z zeznań jednego z kelnerów. Nie ma nagrania, nie stanowi więc żadnego dowodu. Jednak taka sugestia działa na zasadzie: Nieważne czy ukradł, czy jemu ukradli, ale jest zamieszany w kradzież. Moim zdaniem ta publikacja nie będzie miała dużego wpływu na wizerunek premiera.
– Dlaczego?
– Osoby, które już są zwolennikami premiera, nie uwierzą w te rewelacje. Dla zwolenników opozycji ta informacja jedynie potwierdza ich negatywny stosunek o szefa rządu. Czyli ta sprawa może mieć krótkotrwały wpływ na wyborców wahających się, aideologicznych. Podkreślę, krótkotrwały. Reasumując: jest to jakiś kryzys, ale łatwo nim zarządzić i nie ma dużego wpływu na wyborców i w żaden sposób nie wpłynie na notowania Prawa i Sprawiedliwości, bo one opierają się na dużo bardziej solidnych podstawach społeczno-gospodarczych.
– W ujawnionym nagraniu nie ma niczego szokującego pod względem prawnym, jednak jest tam na przykład pochwała Angeli Merkel, polityk dla elektoratu PiS delikatnie mówiąc kontrowersyjnej. Czy tymi słowami szef rządu nie straci we własnym elektoracie?
– Ale ta pochwała wynika nie z tego, że kanclerz Niemiec jest liberalnym politykiem. Morawiecki nie chwali Merkel za politykę migracyjną. Ale za to, że jest pragmatyczna, skuteczna, dobrze odczytuje nastroje społeczne. Poparcie dla pragmatyzmu i skuteczności nie oznacza poparcia dla Angeli Merkel. To nadinterpretacje, które pojawiają się w mediach. Mogą one budzić negatywne skojarzenia, ale bez większych skutków dla premiera. Podobnie rzecz się ma ze słowami o uchodźcach. Mateusz Morawiecki i jego rozmówcy mówią, że będzie taki problem. Pada pytanie retoryczne „i co, będziemy strzelać?”. I teraz pojawiają się nadinterpretacje, że premier chce strzelać do imigrantów. Tak naprawdę w tych taśmach nie ma nic, co mogłoby poważnie zaszkodzić premierowi.
– No, są jeszcze słowa o znajomości z Tomaszem Arabskim. Padają już po Smoleńsku, gdy Arabski był najbardziej krytykowany w sprawie organizacji wizyty w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Pytanie, czy dla elektoratu PiS kontakt Morawieckiego z Arabskim nie będzie jednak pewnym szokiem, poza tym przypomnieniem wyborcom, że Mateusz Morawiecki był związany z Platformą Obywatelską?
– Jest faktem znanym, że Mateusz Morawiecki, jak Jarosław Gowin, ale też wielu dziennikarzy, sentymentem darzy projekt PO-PiS-u, który miał powstać w 2005 roku. Osoby te działały pomiędzy PO i PiS a więc w przestrzeni centroprawicowej. Mateusz Morawiecki jako prezes banku miał kontakty z prezesami banków, prezesami spółek skarbu państwa, a jeżeli partią rządzącą była Platforma to siłą rzeczy miał kontakty z osobami z tego ugrupowania. A więc raz – jest to fakt znany. Dwa – powstają nadinterpretacje by uderzyć w premiera. Przecież i dziś prezesi banków kontaktują się z przedstawicielami rządu PiS. Myślę, że przekaz premiera Morawieckiego jest dość czytelny dla wyborców PiS. Zresztą błędem szefa rządu na początku urzędowania było to, że tak skoncentrował się na twardym elektoracie, że zatracił kontakt z centroprawicową częścią wyborców.