Prof. Michał Kleiber: W Japonii nie ma katastrofy nuklearnej

2011-03-17 14:29

Wszelkie reakcje rządów i społeczeństw uderzające w energię jądrową uważam za niezasadne, szkodliwe i opierające się na niezrozumieniu istoty sprawy

"Super Express": - Japonia zawsze była uważana za kraj doskonale przygotowany do radzenia sobie z klęskami żywiołowymi. Obserwując sytuację w elektrowni atomowej Fukushima, widzimy, że coś nie zadziałało. Co się pana zdaniem stało?

Prof. Michał Kleiber: - Samo trzęsienie ziemi nie wyrządziło w tej elektrowni wielkich szkód. Widać to wyraźnie, bo nie pękły te wielkie obudowy, które są ostatecznym zabezpieczeniem przed przenikaniem radioaktywności. Dopiero tsunami spowodowało poważne problemy, w szczególności wyłączenie systemów chłodzenia. Jest to największe nieszczęście, które się stało. Wszystko pozostałe jest konsekwencją tej awarii. Krótko mówiąc, za wszystko jest odpowiedzialne tsunami, które wyrządziło szkody, których nie dało się przewidzieć. Spędziłem trochę czasu w Japonii i wiem, że ta elektrownia była przygotowana w najlepszy możliwy sposób. Niestety, okazało się to niewystarczające w starciu naturą.

- Pojawiają się głosy, że ta dramatyczna sytuacja w Fukushimie to konsekwencja błędu ludzkiego. Przychyli się pan do tej interpretacji?

- Na podstawie mojej wiedzy i komunikatów, które do mnie docierają, nie stwierdzam istotnych zaniedbań ze strony służb technicznych obsługujących elektrownię. Mam nadzieję, że nie będę musiał rewidować swojego poglądu na tę sprawę. Całą zaistniałą sytuację przypisuję temu nieszczęściu i jego konsekwencjom, ale niezawinionym przez działania ludzkie.

- Jeszcze w weekend sytuacja wydawała się stabilna. Słyszeliśmy zapewnienia, że żaden wyciek z elektrowni nam nie grozi. Teraz pojawiła się chmura radioaktywna. Na ile jest ona niebezpieczna?

- Wydaje się, że nie stwarza zagrożenia dla ludzi. Rozejdzie się zapewne w atmosferze nad Pacyfikiem. Stężenie tej chmury jest na tyle niskie, że nie powinno stanowić żadnego niebezpieczeństwa ani w samej Japonii, ani w Stanach Zjednoczonych, w których stronę ta chmura się przemieszcza, ani tym bardziej w Polsce. Niebezpieczeństwo w tym momencie polega raczej na tym, że jeżeli ona się wydobywa, to znaczy, że pojawiła się nieszczelność, która może powodować dalsze skażenie.

- To raczej uspakajające informacje...

- Na dzisiaj musimy stwierdzić z całą mocą, że mamy do czynienia z wielką katastrofą trzęsienia ziemi, z superwielką katastrofą w postaci tsunami i z awarią elektrowni atomowej, która nie jest katastrofą jądrową. Nie ma żadnych przesłanek, żeby mówić, że oto stoimy w obliczu drugiego Czarnobyla.

- Spodziewa się pan, że teren wokół Fukushimy zostanie wysiedlony i stworzona zostanie strefa buforowa taka jak na Ukrainie?

- Wysiedlenie, które obserwujemy, ma bardziej charakter prewencyjny. Jeżeli pojawi się informacja, że sytuacja została opanowana, to myślę, że ludzie będą mogli swobodnie wrócić do swoich domów, gdyż nie nastąpiło skażenie terenu zagrażające życiu ludzkiemu. Pamiętajmy, że promieniowanie, które się tam pojawiło, jest setki razy mniejsze od niebezpiecznego dla życia.

- Ta awaria może spowodować, że Japonia odwróci się od atomu?

- Myślę, że tak się nie stanie. W tym konkretnym przypadku problem polega na tym, że reaktory, które sprawiają teraz tyle problemu, zostały wybudowane czterdzieści i więcej lat temu. Dziś technologia jest inna. Wydaje mi się, że zarówno Japonia, jak i inne kraje nie zrezygnują z energii atomowej, ale będą jeszcze bardziej ostrożne.

- Histeria nie weźmie góry nad rozsądkiem?

- Na pewno to ciekawy moment emocjonalny. Obecnie są dwie możliwe drogi, którymi pójdzie myślenie większości społeczeństw. Z jednej strony część osób dojdzie do wniosku, że trzeba od energii jądrowej odchodzić. Takie głosy już się przecież pojawiają. Z drugiej strony będziemy słyszeć, że jeżeli tak straszne i rzadkie wydarzenie nie zaowocowało nieszczęściem nuklearnym, bo na razie tak jest, to oznacza, że możemy śmiało budować takie elektrownie. Szczególnie w Europie, gdzie tego typu klęski żywiołowe się nie zdarzają.

- Który scenariusz jest pana zdaniem bardziej prawdopodobny?

- To zależy do wielu czynników. Na pewno duży udział w tym będą miały media. Jeśli będą one generować strach i przekonanie, że oto stała się wielka katastrofa jądrowa, to zwiększy się szansa na opór społeczny wobec jakichkolwiek przedsięwzięć tego typu. Jeżeli jednak pojawią się rzetelne informacje, to powinniśmy uwierzyć, że atom nie jest tak straszny.

- Niemcy już zdecydowali wyłączyć liczące ponad trzydzieści lat elektrownie jądrowe. To wyraz paniki?

- Ostrożność zawsze jest wskazana. Jeżeli starsze reaktory, wykonane jeszcze w poprzedniej technologii, wyłączy się i podda odpowiednim badaniom, to tylko pomoże sprawom bezpieczeństwa. Natomiast wszelkie reakcje rządów i społeczeństw uderzające w energię jądrową uważam za niezasadne, szkodliwe i opierające się na niezrozumieniu istoty sprawy.

- W Polsce dyskusja nad atomem znów się zaczyna...

- Gdyby Polacy uświadomili sobie, ile generujemy najróżniejszych radioaktywnych odpadów poprzez spalanie węgla, zrozumieliby, że energetyka jądrowa jest czystsza. Jeżeli odpowiednio zapobiec ryzyku awarii, to jest to energetyka dużo lepsza niż ta oparta na węglu i gazie, która obecnie króluje w Polsce.

Prof. Michał Kleiber

Prezes Polskiej Akademii Nauk