Prof. Marian Szamatowicz

i

Autor: materiały promocyjne

Prof. Marian Szamatowicz: Potrzebujemy 25 tysięcy zabiegów in vitro rocznie

2012-10-24 4:00

Zwolennik in vitro ocenia zapowiedzi premiera

"Super Express": - Jak ocenia pan plany premiera Donalda Tuska dotyczące dofinansowania in vitro?

Prof. Marian Szamatowicz: - Lepsza taka pomoc niż żadna. Niech to się w ogóle zacznie.

- Premier zapowiedział refundacje dla 15 tysięcy par w ciągu trzech lat.

- To zdecydowanie za mało. Dziś, gdy pacjenci sami płacą, wykonuje się ok. 8 tysięcy procedur in vitro rocznie.

- Gdyby było dofinansowanie, byłoby tych par więcej...

- Na pewno. Symulacje, w których bierze się za model kraje o podobnym stanie cywilizacyjnym jak Czechy, gdzie jest refundacja, pokazują, że w Polsce potrzebujemy zapewne ok. 25 tysięcy zabiegów rocznie.

- Refundowanie in vitro tylko dla 5 tysięcy par rocznie nie stawia lekarzy w niewygodnej sytuacji? Muszą dokonać selekcji...

- Na pewno tak. Jest jednak ograniczenie wieku, do tego nie wszystkie ośrodki w kraju dostaną zapewne licencję na refundację in vitro.

- To ograniczenie wieku do kobiet od 18. do 40. roku życia nie będzie niekonstytucyjne?

- Nie sądzę. Istnieje w niemal wszystkich krajach. W Kanadzie ogranicza się to do 38. roku życia. Chodzi o wyższą efektywność leczenia. Lepsze wyniki przy tych samych kosztach.

- Na ile wierzy pan, że akurat ta obietnica polityków zostanie zrealizowana?

- Cóż, na pewno wokół leczenia bezpłodności metodą in vitro istnieje wśród polityków duża niechęć, związana z nieakceptowaniem tej metody przez Kościół. W związku z tym wynajduje się rozmaite preteksty, żeby tej metody nie finansować.

- Wśród argumentów przeciwko pojawia się ten, że służbie zdrowia brakuje pieniędzy na rzeczy ratujące życie, więc in vitro nie jest tą najbardziej potrzebną.

- Porównajmy z Polską już nie kraje zachodnie, ale takie jak Węgry, Słowacja, Słowenia. Tam refundacja istnieje i w żaden sposób nie załamuje systemu opieki zdrowotnej. Nie ma tam z tego powodu gorszej opieki kardiologicznej, neurologicznej czy onkologicznej. To tylko wymysły, by nie wspierać tego typu leczenia bezpłodności.

- Co z propozycją premiera, by na refundację mogły liczyć tylko pary po roku leczenia bezpłodności?

- Tak podały to media, ale będzie to wyglądało nieco inaczej. Jeżeli zgłosi się pacjentka z ewidentną przyczyną bezpłodności, to czekanie tylko naraża ją na to, że nie będzie miała szans na ciążę. Istnieje pojęcie kradzieży czasu reprodukcyjnego kobiety. I tu powinni decydować lekarze.

Prof. Marian Szamatowicz

Lekarz AM w Białymstoku, pionier in vitro