"Super Express": - W kontekście nowelizacji budżetu bardziej pana martwi rekordowa dziura w finansach państwa czy fakt, że rząd nonszalancko odnosi się do ustawowego progu zadłużenia i zawiesza jego funkcjonowanie?
Prof. Krzysztof Rybiński: - Te kwestie się ze sobą wiążą. Im większa dziura budżetowa, tym szybciej przełamiemy te wszystkie progi, które mają powstrzymać narastanie długu publicznego. Obie te rzeczy w równym stopniu mnie martwią, bowiem wraz z przedłużającą się stagnacją gospodarczą, wkrótce może się okazać, że dług publiczny liczony metodą Eurostatu może przekroczyć 60 proc. PKB. Dodatkowo minister Rostowski, nie licząc się z progami zadłużeniowymi, ewidentnie ignoruje konstytucję.
- Mam wrażenie, że tworzy tym samym niebezpieczny precedens, z którego będą korzystać kolejne rządy, jeśli będzie im to na rękę. Dyscyplina budżetowa stanie się wkrótce jedynie frazesem?
- Proszę zwrócić uwagę, że już trzykrotnie zmieniano definicję długu publicznego, dzięki czemu inaczej się go oblicza. Ubiegłoroczną zmianę kwestionowało nawet Rządowe Centrum Legislacji jako zwiększającą prawdopodobieństwo złamania konstytucji.
- Minister nic sobie z tej opinii jednak nie zrobił.
- No właśnie, i dlatego według szacunków KE mamy dług na poziomie 56 proc. PKB, natomiast według rządu to 53 proc. Graniem definicjami już udało się ukryć 3 proc. zadłużenia. Mamy budżet, który miał być odpowiedzialny, prowzrostowy, oparty na realistycznych założeniach. Minęło kilka miesięcy i okazało się, że ten budżet całkowicie się rozsypał. Więcej, zamiast dać dotację do ZUS na wypłatę emerytur, udzielił mu pod stołem kredytu i przez to tych pieniędzy w deficycie nie widać. Mamy więc całą serię działań, które ignorują wolę narodu, zawartą w konstytucji. Państwo, które tak czyni, jest państwem chorym.
- Ale rząd zlikwiduje OFE, przerzuci pieniądze do ZUS i tym samym przez jakiś czas nie będzie musiał przekazywać do ubezpieczyciela budżetowych pieniędzy. Potem będzie się chwalił, że kolejny budżet jest taki zrównoważony.
- I tym samym zrobi złośliwy prezent przyszłym rządom, które będą musiały się martwić tym co dalej. Plan ministra Rostowskiego jest taki, żeby nie robić żadnych reform, które zmniejszałyby deficyt budżetowy. Wybrał ścieżkę katastrofy finansów publicznych, woląc przejeść wszystkie zaskórniaki, które mamy w OFE. To karygodne, bo nie rozwiązuje żadnych problemów. To Himalaje nieodpowiedzialności.
- Minister Rostowski powiedziałby, że to raczej Himalaje kryzysu, który przyszedł z zewnątrz, gdzie nie potrafią sobie z nim poradzić, i Karakorum nieodpowiedzialności NBP i RPP, które za bardzo zbiły inflację. Myśli pan, że może zrzucić winę na innych?
- Za komuny, kiedy nie rosły ziemniaki, winna była amerykańska stonka. Oczywiście, można mieć do NBP i RPP pretensje, że nie zrobiły wszystkiego, co mogły na czas, ale i tak ciężar odpowiedzialności spada na rząd, a szczególnie ministra Rostowskiego. Miał sześć lat, aby przeprowadzić niezbędne reformy, które PO zresztą sama zapowiadała. Dobrze wiedzieli, co mają zrobić, a poza jedną reformą nie zrobili nic. Nie ma się więc co dziwić, że finanse publiczne są w takim, a nie innym stanie.
Prof. Krzysztof Rybiński
Ekonomista. Rektor Uczelni "Vistula"