"Super Express": - Ledwo skończyły się konsultacje w sprawie reformy emerytalnej i koalicyjne awantury wokół niej, a rząd na piątkowym posiedzeniu przyjął projekt ustawy o wieku emerytalnym. W tym tygodniu trafia on już pod obrady Sejmu. Zawrotne tempo jak na Polskę.
Prof. Krzysztof Rybiński: - Pamiętam, że w równie ekspresowym tempie przyjęto ustawy demontujące system emerytalny w 2011 roku, przesuwając składki z OFE do ZUS. Jak rządowi bardzo na czymś zależy i nie chce, żeby ta sprawa była obecna w mediach zbyt długo, wtedy przyjmuje zadziwiające tempo pracy.
- Ten pośpiech wynika właśnie z chęci wyciszenia szumu medialnego?
- Oczywiście, że tak. Nie ma żadnego powodu, aby ustawy tak ważne dla całego społeczeństwa były przepychane przez parlament w takim tempie. Powinny być przedmiotem rzetelnej debaty społecznej.
- Rząd uznał, że już się nadebatował w tej sprawie?
- Jeżeli coś jest przepychane przez dzień czy dwa w parlamencie, to znaczy, że jest tam ukryta jakaś agenda. W tym przypadku wygląda na to, że jest to obawa przed spadkiem popularności.
- Premier dotrzymuje chyba danej sobie obietnicy, że skrajnie niepopularne decyzje, tak jak reforma emerytalna, podejmie na początku kadencji, żeby potem nie musieć się już z tego tłumaczyć.
- W demokracjach medialnych, a do takich zalicza się Polska, takie działanie jest standardem. Ludzie do następnych wyborów zapomną o tych trudnych decyzjach, a kto wie, czy do tego czasu nie pojawią się pozytywne efekty zmian. Podobnie było w poprzedniej kadencji. Na początku załatwiono sprawy emerytur pomostowych, a potem przez trzy lata zaprzestano reform.
-Schemat się powtarza?
- Na to wygląda. Jednak warto zwrócić uwagę, że wtedy polska gospodarka przeżywała okres sporego wzrostu. Teraz zwalnia i strategia "robimy coś szybko, a potem nic" tym razem nie zadziała. Recesja, która nam się szykuje, wymusi na rządzie, tym czy innym, kolejne głębokie reformy.
- A myśli pan, że przyjęcie ustawy o reformie emerytalnej zakończy kontrowersje wokół tej sprawy?
- Sprawa emerytur w żadnym wypadku nie jest załatwiona. Deficyt w ZUS jest tak duży, że do zmian w systemie będziemy jeszcze powracać. Myślę, że podniesienie wieku emerytalnego do 70. roku życia i tak by nie zbilansowało systemu. Nie zapominajmy też, że będzie trwała gra grup interesu z rządem, aby zachować jak najwięcej przywilejów emerytalnych. Tu powinniśmy kibicować stronie rządowej w ukróceniu tych przywilejów i walce o większą sprawiedliwość społeczną, bo stoją one z nią w jawnej sprzeczności.
Prof. Krzysztof Rybiński
Ekonomista. Rektor Uczelni Vistula