"Super Express": - Rząd jeszcze przed wyborami szykuje zmiany w prawie dostępu do informacji publicznej. Skąd ten pośpiech?
Prof. Krystyna Pawłowicz: - Prawo do informacji publicznej, które gwarantuje Konstytucja RP, zakłada, że obywatele mają wgląd w działalność organów władzy publicznej i osób pełniących funkcje publiczne. Obejmuje to dostęp do dokumentów czy wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy. Oczywiście zgodnie z zastrzeżeniami wpisanymi w ustawy dostęp ten jest ograniczony. Jednak proponowany przez ministra Millera projekt zmian w tym prawie idzie dalej i wskazuje, że wgląd w działalność państwa może zostać ograniczony przesadnie.
- W jaki sposób?
- W projekcie zmian pojawia się artykuł 5a. W sposób niezwykle nieprecyzyjny zapisano w nim dodatkowe możliwości ograniczenia w dostępie do informacji publicznej. Dopuszczalne powinny być tylko takie, które mają chronić wolność i prawa obywateli oraz porządek publiczny i bezpieczeństwo państwa. Niestety, jest odwrotnie. Muszę przyznać, że propozycje ministerstwa nie mieszczą się w ramach przewidzianych przez konstytucję i w istocie odcinają społeczeństwo od dostępu do informacji.
- Co z tego wszystkiego może wynikać?
- Moim zdaniem, projekt ten trzeba widzieć w szerszym kontekście. Przede wszystkim wątpliwości musi budzić fakt, że propozycja zmian pojawiła się dość niespodziewanie i jest nacisk ze strony rządu, żeby wprowadzić je jeszcze w tej kadencji Sejmu. Poza tym artykuł 5a pozwala ograniczyć dostęp do bardzo wielu dokumentów, których upublicznienie jest w interesie społecznym.
- O jakie dokumenty chodzi?
- Znamienne jest to, że projekt zmian pojawia się w okresie, kiedy wszyscy oczekujemy na raport komisji Millera, który ma wyjaśnić, co stało się w Smoleńsku. Z różnych względów jego publikacja jest niewygodna dla rządu. Obawiam się więc, że minister Miller i premier Tusk chcą dzięki znowelizowanemu prawu dostępu do informacji publicznej wstrzymać upublicznienie tego raportu na czas nieokreślony.
- A może to po prostu źle napisana ustawa? Wiemy, że politycy spiesząc się z uchwaleniem prawa, mogą produkować straszne buble.
- Niech pan nie wierzy w źle napisaną ustawę. Głowę dam, że doskonale przemyślano to, co znalazło się w projekcie zmian.
- Niemniej utajnienie raportu mogłoby okazać się samobójstwem politycznym dla Tuska. Zbyt duża jest presja społeczna i zbyt wiele padło deklaracji, żeby się teraz wycofać.
- A czy samobójstwem nie było zamiecenie pod dywan afery hazardowej?
- Nie wierzy pani w deklaracje premiera Tuska?
- Przyznam, że nie. Zbyt długo czekamy już na ten raport i zbyt wiele wykrętów zastosował rząd, żeby go nie upublicznić. Nie przekonuje mnie argument, że trzeba dokonać tłumaczenia i dlatego tak długo to wszystko trwa. I jeszcze ten przepis, o którym mówiliśmy. Wszystko to jest bardzo podejrzane. Przecież Antoniemu Macierewiczowi szybko udało się uporać ze swoją Białą księgą i publicznie zaprezentować jej tezy.
- Tyle że na Antonim Macierewiczu nie ciąży taka odpowiedzialność, jak na ministrze Millerze i jego komisji. Wyniki jej pracy mają być oficjalnym stanowiskiem Polski.
- Prawem opozycji jest stawiać sprawy ostro. Natomiast minister Miller działa w zespole politycznym mającym za zadanie przedstawić raport, który, jak podejrzewam, będzie jedną wielką bombą polityczną. Każda władza starałaby się tak przedstawić sprawę, żeby jak najbardziej złagodzić skutki rażenia takiego dokumentu.
- Ale żeby utajniać? Wydaje się jednak, że ujawnienie raportu byłoby mniej bolesne politycznie niż próba ukrycia go przed opinią publiczną. Ten drugi wariant zakłada, że rząd staje się zakładnikiem smoleńskiej tajemnicy, a może nawet przesadzonej winy własnej.
- Jestem katoliczką i uważam, że "prawda nas wyzwoli". Prawdziwą bombą, i to pozytywną, byłoby to, gdyby politycy PO mimo ciążących ewentualnie na ich kolegach zarzutów zdecydowali się upublicznić wszelkie szczegóły. Jeśli byłabym wyborcą Platformy, na pewno doceniłabym taką otwartość. Jednak nikt pewnie nie podetnie gałęzi, na której siedzi, szczególnie przed wyborami.
Prof. Krystyna Pawłowicz
Sędzia Trybunału Stanu, wykładowca UW