"Super Express": - Polacy powinni zacząć się martwić o wolność słowa i wypowiedzi w Niemczech?
Prof. Klaus Bachman: - Nie sądzę... Dlaczego?
- Kino w Berlinie odwołało organizowany przez polską ambasadę pokaz filmu "Smoleńsk". Z dziwnym uzasadnieniem.
- Słyszałem, słyszałem...
- Według kina pokaz odwołano ze względu na "troskę o bezpieczeństwo widzów" i budynku. Niemcy, oglądając film fabularny, nie wiedzą, że ten samolot rozbija się tylko na ekranie, a nie naprawdę, w kinie?
- (śmiech) Myślę, że brzydko mówiąc, ktoś z kierownictwa tego kina "zrobił w spodnie", i to bez powodu. To absurdalna decyzja. Bardziej rozumiem już odwołanie pokazu filmu "Wołyń" w Kijowie, bo w takim momencie mogły być jakieś ostre protesty, manifestacje, nawet bijatyki... Ale przy "Smoleńsku"? Jedynie w Polsce ten film mógł wzbudzać jakieś żywsze reakcje, a jednak aż takich nie wzbudzał...
- Rzeczywiście, raz zdarzyła się jakaś kłótnia.
- W Niemczech kłótni by nie było. Pamiętam jeszcze film "Ksiądz" albo "Ostatnie kuszenie Chrystusa", kiedy protesty były w wielu miejscach, ale filmy przecież pokazywano! Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że ambasada strzeliła sobie w stopę, wybierając film, który Niemcy mogą odebrać jako propagandę. Kino strzeliło sobie w stopę znacznie mocniej, bo cenzuruje pokaz.
- Dziennik "Tagesspiegel" zachował się jeszcze dziwniej. Po dziennikarzach spodziewam się raczej popierania wolności słowa. Tymczasem ten dziennik... poparł odwołanie pokazu! Do uzasadnienia kina dodając, że film prezentuje punkt widzenia "konserwatywnego rządu PiS" i "stoi w sprzeczności z wynikami badań strony polskiej i rosyjskiej".
- To też absurd.
- Pamięta pan film Olivera Stone'a "JFK" o śmierci Kennedy'ego?
- Oczywiście. Zdecydowanie "stał w sprzeczności" z oficjalnymi wynikami badań tzw. komisji Warrena, był mocno przesadzony, ale zarazem wciągał, bo choć oparty na wątłych podstawach, to jednak był dobrze zrobiony...
- W filmie Tarantino "Bękarty wojny" Hitler nie przeżył zamachu w kinie... Nie miałem czasu, ale chyba poszukam, jakie były reakcje w niemieckich mediach na film "Abraham Lincoln: łowca wampirów". Oglądając go, miałem wrażenie, że "stoi w sprzeczności z badaniami" na temat Lincolna...
- Tak, to bezsensowne uzasadnienie, nie ma czego bronić. Przypuszczam, że pracownik kina dostał telefon od kogoś, kto nawymyślał rzeczy, jakie mogą się zdarzyć przy tym pokazie. Ten się przestraszył i wolał nie mieć kłopotu.
- I dziennikarz "Tagesspiegel" to poparł!
- Dowiedziałem się, że ten artykuł napisał dziennikarz lokalny, który nie zajmuje się sprawami międzynarodowymi. Zbierał informacje na miejscu, podpytał kilka osób i skleił to sobie w taki artykuł. Delikatnie mówiąc, nie był to ktoś, kto porusza się pewnie zarówno na gruncie spraw polskich, jak i sztuki filmowej, bo w innym wypadku nie przekazałby tego w ten sposób.
- Nie jest tak, że Niemcy są już tak przeczuleni na punkcie Rosji i chcą jej robić dobrze, że właśnie o to "podważanie wyników rosyjskiego śledztwa" chodziło?
- Nie sądzę, by to był dobry trop. Raczej zarówno w przypadku pracownika kina, jak i dziennikarza zrzuciłbym to na karb ignorancji i braku wiedzy o polskiej rzeczywistości.