"Super Express": - Ostatnio wiele się mówi o głębokim rozłamie społeczeństwa, który miał się dokonać wokół Smoleńska. Komentatorzy destrukcyjną rolę przypisują tu głównie prezesowi PiS. Jednego Jarosława Kaczyńskiego wystarczy, żeby podzielić Polaków?
Prof. Ireneusz Krzemiński: - Zasługi Jarosława Kaczyńskiego w tej sprawie są bardzo duże. Rzecz jasna, ten podział istniał już wcześniej i dotyczy wizji Polski.
- Co to za wizja?
- Kaczyński najwyraźniej bazuje teraz na gruncie narodowym, który wypracowało głównie Radio Maryja. To tam poszerzono zrąb tradycji Narodowej Demokracji i to tak dalece, że teraz w parze bohaterów występują dwaj zaciekli wrogowie polityczni - Dmowski i Piłsudski. A jeszcze doszła - całkiem niezgodna z Dmowskim tradycja mesjańsko-romantyczna. I nic dziwnego, bo w tym dziele budowy nowego polskiego nacjonalizmu mocno uczestniczy znaczna część polskich księży. To zresztą w Kościele, jak się okazało, przechowała się endecka tradycja Polaka-katolika. Należy więc księżom przypomnieć, że ich sztandarem powinien być sztandar zmartwychwstałego Jezusa, a nie sztandar narodowy na drzewcu politycznym.
- Na ile ten sztandar jest niebezpieczny dla jedności Polaków?
- Oczywiście ma to swoje konsekwencje polityczne. To, co widzieliśmy 10 kwietnia w rocznicę katastrofy smoleńskiej, było wielką demonstracją antypaństwową. jakby zanegowano prawomocność władzy - rządu i prezydenta, demokratycznie wybranych. To była demonstracja alternatywnego państwa i w zasadzie przekreślenie wspólnoty, przynajmniej politycznej.
- Jest w tym coś, co premier Mazowiecki określił mianem pełzającego puczu?
- To bardzo ciekawe określenie i chciałem go zresztą użyć w artykule dla "Rzeczpospolitej", którego postanowiono jednak nie wydrukować. To też o czymś świadczy. Nie publikuje się tekstu, który jest krytyczny wobec tych nacjonalistycznych tendencji. Mamy więc próby przewekslowania świadomości Polaków.
- Na ile taki pełzający pucz może być skuteczny?
- Mamy do czynienia z zachowaniami, które są coraz bardziej agresywne. Mgła umysłowa, która w tym środowisku panuje, ogarniała już przecież nawet inne narody europejskie. Ja bym się tego obawiał.
- Boi się pan radykalizacji tych umiarkowanych, którzy stanowią większość polskiego społeczeństwa?
- Na szczęście polska tradycja narodowa jest niezwykle bogata i złożona i mieści w sobie bardzo bogaty zestaw rozmaitych i bardzo atrakcyjnych wartości, zupełnie innych niż te oparte na ksenofobii, antysemityzmie i dumie narodowej, które izolują Polskę. Możemy się przecież odwoływać do hasła "Za wolność naszą i waszą". To inna wizja cierpiętnictwa narodowego, która zmierza raczej do racjonalności. Niestety, dzisiejsi aktorzy społeczni nie są na tyle aktywni, aby podjąć wysiłek uruchomienia tych symboli narodowych, które by łączyły, a nie dzieliły.
- Potrzeba nam silnego przywódcy, który mógłby zaproponować taką łączącą wizję?
- Kwestia tradycji narodowej powinna być wbudowana w przesłanie polityczne. Nie można zostawić narracji Kaczyńskiego bez odpowiedzi. Wszak wykreował się na wodza narodu, i to z niewiadomych powodów szalenie krzywdzonego! Stąd rządząca partia powinna pójść po rozum do głowy i do tych wartości, o których mówiłem, się odwołać.
Prof. Ireneusz Krzemiński
Socjolog, wykładowca UW