"Super Express": - Czy powtórzyłby pan za Leszkiem Millerem, że rząd Tuska ma za sobą 100 dni niepowodzeń?
Prof. Ireneusz Krzemiński: - Za Leszkiem Millerem wolałbym nic nie powtarzać. Do tej pory nie rozliczył się z tego zła, które wyrządził za swoich rządów. Na przykład wtedy doszło do zniszczenia reformy polskiej służby zdrowia, czego skutki boleśnie odczuwamy do dziś.
- Próbuje pan zdjąć odpowiedzialność z obecnego rządu?
- Ależ nie. Chaos związany z ustawą refundacyjną i sprawa ACTA to główne niepowodzenia obecnej ekipy. Ich wspólny rdzeń to brak stosownej komunikacji między partią rządzącą a opinią publiczną. Takiej debaty przez kilka lat nie było, bo mieliśmy nieustanną wojnę PO z PiS. Politycy rządzący przyzwyczaili się do wojny na słowa i teraz, gdy trzeba przekonywać do reform, nie wiedzą, jak rozmawiać z obywatelami. Dawniej poseł Niesiołowski sprawnie walczył z PiS, dziś nie umie rozmawiać z młodzieżą. Po wyborczym zwycięstwie PO spoczęła na laurach, a premiera zmęczyły kampania wyborcza i prezydencja w UE. Stąd ta bezradność i brak wczucia się w skutki własnych działań.
- Czy premier przepraszając ciągle za swe błędy nie pogrąża się jeszcze bardziej?
- Na pewno nie. Zlekceważył wprawdzie podstawowe zasady demokratycznej polityki, czyli słuchanie i informowanie obywateli, ale w końcu przyznał im rację i przeprosił. Dziś nie ma w Polsce polityka, którego byłoby stać na taki gest. Pamięta pan, żeby J. Kaczyński kiedykolwiek kogoś przeprosił za swój błąd?
- W wywiadzie dla "Super Expressu" prezes PiS wskazuje inne źródło złej passy rządu - brak merytorycznego przygotowania.
- Za to jego rząd był świetnie przygotowany! Np. pan Macierewicz, który publikując listę współpracowników polskiego wywiadu, naraził ich życie na niebezpieczeństwo. Albo minister pracy z Samoobrony czy członek Młodzieży Wszechpolskiej na czele Ministerstwa Gospodarki Morskiej... Premierowi Tuskowi chodzi o włączenie młodego pokolenia do wielkiej polityki. Kaczyński zabetonował swoją pozycję w PiS i skończyło się to rozłamem w partii.
- Skoro już mowa o przeglądzie rządu... Po co Donald Tusk robi przegląd swojej ekipy? Czy sto dni wystarczy, by rozliczać ministrów?
- Po pierwsze, jest to realizacja obietnicy z exposé. Po drugie, poza wymiarem propagandowym, ma to ważne znaczenie dla funkcjonowania tego rządu. Przypomina ministrom, że nie są przyspawani do swych stołków i skłania ich do większej dyscypliny. Nie oceniajmy jednak rządu tylko za sto dni, ale i za to, co robił wcześniej. Współautorka ustawy refundacyjnej marszałek Ewa Kopacz dziś nabrała wody w usta i odcięła się od całej sprawy. Instytucja rzecznika prasowego działa bardzo kiepsko. Ale co innego jest najważniejsze. Wpadki rządu wynikają z braku informowania i z tego, że tylko premier rozmawia z obywatelami, np. w sprawie podniesienia wieku emerytalnego. To służby prasowe rządu powinny przygotować całą kampanię.
Prof. Ireneusz Krzemiński
Socjolog UW