Indira Carr

i

Autor: ARCHIWUM

Prof. Indira Carr: Polski premier ma problem

2012-08-03 4:00

Nepotyzm w koalicji PO-PSL ocenia ekspert z Wielkiej Brytanii

"Super Express": - Czy wyobraża sobie pani, by w Wielkiej Brytanii politycy oskarżani o nepotyzm i kumoterstwo odpowiadali dziennikarzom, że "dzieci polityków też muszą gdzieś pracować"?

Prof. Indira Carr: - Jestem jak najdalsza od idealizowania brytyjskiej polityki. Uważam, że wielu straciło w niej swój "kompas moralny". Trudno mi jednak wyobrazić sobie taką wypowiedź.

- Nepotyzm się nie zdarza?

- Zdarza się, ale jest on czymś rzadkim i pojawia się głównie jako praca tymczasowa bądź krótkoterminowa. Najczęściej zdarza się mniej istotnym posłom bądź politykom lokalnym, którzy zatrudniają któreś z dzieci bądź kuzyna w roli researcherów. Podobne postępowanie ze strony polityków istotnych, a już na pewno ministrów czy premiera jest mało prawdopodobne.

- Dlaczego?

- Bo to groźba przekreślenia całej ich kariery. Zwróćmy uwagę na niedawny skandal dotyczący wydatków parlamentarzystów. Wiele karier złamało się właśnie przez pogwałcenie zasad. Wśród opisywanych przez media był jeden poseł, który zatrudniał właśnie w roli researchera bodajże swojego syna.

- W Polsce politycy z pierwszych szeregów raczej nie mają skrupułów. Minister spraw zagranicznych zatrudnił w gabinecie politycznym córkę ministra finansów. Oficjalnie dlatego, że znała angielskie idiomy. W Londynie mogłoby się to zdarzyć?

- Zdecydowanie nie. Media, które pełnią tu istotną rolę strażnika pewnych norm, nie dałyby im żyć. Nie daliby im zresztą żyć koledzy z własnej partii i rządu, gdyż narażaliby całą resztę. Skończyłoby się to zapewne końcem ich karier, a co najmniej degradacją do poziomu posłów z tylnych rzędów. Nie pozwoliliby im na to zresztą sami wyborcy, społeczeństwo. Ludzie nie chcą głosować na partie, które tolerują takie zachowania.

- Donald Tusk, premier polskiego rządu, zapowiedział, że też nie będzie tego tolerował. I od razu przypomniano mu, że jego własny syn pracuje w sektorze publicznym. Firma, port lotniczy, podlega ministrowi, który z kolei podlega jego ojcu...

- To zależy, w jaki sposób i kiedy zatrudniono syna premiera na tym stanowisku.

- Kiedy był już premierem.

- To była nominacja czy stanowisko z konkursu?

- Nominacja, konkursu nie było.

- No to premier waszego rządu ma problem. Media powinny podnieść kwestię tego, że syn szefa rządu nie powinien otrzymać posady bez transparentnego konkursu na to stanowisko.

- Politycy partii rządzącej podkreślają, że przecież ojciec nie załatwiał mu tej pracy, że nie było nacisków...

- Ależ samo to, że jest premierem jest naciskiem! Tu nie chodzi o bezpośrednie polecenie. Chodzi o to, że ktoś zatrudnił syna premiera i mógł sobie pomyśleć, że szef rządu jest mu winien przysługę. Nie wiemy, czy zatrudnił go tylko dlatego, że to syn premiera, czy jednak ze względu na kompetencje. Jak pod presją takiej świadomości będą wyglądały decyzje podwładnego jego ojca, który nadzoruje tę firmę?

- Po przypomnieniu tej informacji premier zamilkł i przez kilka dni się nie odezwał. Wcześniej chciał odegrać rolę jedynego sprawiedliwego, żądając odejścia z państwowej firmy syna ministra rolnictwa.

- Minister mianował syna na to stanowisko?

- Nie, pracował w tej firmie od 10 lat. Podobno od najniższego szczebla.

- Hm, to bez wgłębiania się w nieznane mi szczegóły powiedziałabym, że większy problem ma jednak premier. I ktoś powinien się temu przyjrzeć.

- Co zrobiłby w takiej sytuacji premier Wielkiej Brytanii?

- Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca, ale gdyby jednak kiedyś się zdarzyła, to premier powinien rozwiązać tę sytuację. Na pewno powinien poprosić syna, by zrezygnował z tej pracy.

- Kiedy ktoś to zasugerował, syn premiera powiedział, że nie zamierza odejść z tej pracy.

- W takim razie mocno skomplikował ojcu sytuację... Gdybym ja była na jego miejscu, jednak bym odeszła i ubiegała się o pracę z konkursu.

- Wspomniani ministrowie czy syn premiera to tylko czubek góry lodowej. I wyborcy wydają się już przyzwyczajeni do tego, że taka jest polityka. Pełna nepotyzmu, kolesiostwa...

- Można to także poprawić przejrzystością zatrudnienia. W Polsce w sektorze publicznym są konkursy?

- Oj są. Politycy do perfekcji opracowali ustawianie ich tak, by wygrali ci "swoi". Pamiętam poszukiwania rzecznika w stolicy. Warunkiem była chyba znajomość języka serbskiego...

- No tak... W Wielkiej Brytanii odbywa się zawsze konkurs, którego zasady są przejrzyste. Ogłaszanie naboru z odpowiednim wyprzedzeniem i odpowiednio długo. Później krótka lista kandydatów ubiegających się o stanowisko... Tak, by nie było istotne, czy o stanowisko ubiega się syn farmera czy szefa rządu.

- Do twardego trzymania tych norm wystarcza w Wielkiej Brytanii sama tradycja? Czy pomogły jednak zmiany w prawie?

-W prawie nie mamy czegoś takiego jak przepisy przeciwko nepotyzmowi. Są jednak inne przepisy, dzięki którym nepotyzm jest znacznie ograniczony. Myślę tu np. o prawie równych szans, prawie antydyskryminacyjnym i wszystkich tych przepisach, które zmuszają władze, by na stanowiskach publicznych dawać pracę najlepszej z osób, która się o nią ubiega. W polityce obowiązują jednak pewne niepisane zasady moralności. I to nie przyjdzie przez zmiany w prawie, ale edukację całego społeczeństwa.

Prof. Indira Carr

Dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu Surrey, ekspert ds. nepotyzmu i korupcji