zarobki Polaków

i

Autor: materiał prasowy Lindorff zarobki Polaków

Prof. Henryk Domański o pensjach Polaków[WYWIAD]

2019-04-25 7:48

Nie ma szans, by doścignięcie krajów zachodnich nastąpiło, nie mówię już w rok, czy pięć lat, ale nawet w lat trzydzieści. To proces wieloletni. Oceniać go można w perspektywie sześćdziesięciu, może nawet siedemdziesięciu lat. Wzrost średnich pensji jest zauważalny. I jeśli gospodarka będzie stabilnie się rozwijać, w ciągu kilku dekad ten poziom życia także się wyrówna. Bo faktem niezaprzeczalnym jest to, że ten dystans do krajów zachodnich systematycznie maleje. A jeśli nie czeka nas jakaś wojna czy inny kataklizm, maleć będzie jeszcze bardziej - powiedział dziennikarzowi "SE" socjolog, prof. Henryk Domański.

Super Express”: – Z danych statystycznych wynika, że choć średnia pensja w Polsce rośnie, to najczęściej wypłacane wynagrodzenie jest niewiele wyższe od najniższej krajowej. Na rękę wynosi około półtora tysiąca złotych. Z czego wynika to, że pensje Polaków są tak niskie, że patrząc statystycznie, jesteśmy w ogonie Unii Europejskiej? To efekt działań polityków czy może czynniki obiektywne?
Prof. Henryk Domański: – Nie ulega wątpliwości, że są tu czynniki obiektywne, w tym sensie, że w dużym stopniu zależne od wydajności pracy. Jeżeli chodzi o czynniki, które pobudzają wzrost wynagrodzeń, tym właśnie różnimy się od Niemiec, Stanów Zjednoczonych i innych krajów, z którymi się porównujemy. To jest poza kontrolą polityków i władzy i wynika z czynników technologiczno-ekonomicznych, przez co długo jeszcze nie dorównamy na przykład Niemcom. Jeśli chodzi o ten kraj, w ogóle dorównanie mu pod względem poziomu życia będzie bardzo trudne.
Politycy partii rządzącej szczycą się transferami społecznymi, programem 500 plus, czy wyprawką szkolną. Pensje wzrastają w niewystarczającym stopniu – w zasadzie pod względem wynagrodzeń jesteśmy europejskimi biedakami. Rządzący zapowiadają wprawdzie dogonienie Zachodu pod względem poziomu życia, także wysokości płac. Pytanie jednak, czy to w ogóle realne?
– Historia najnowsza pokazuje, że wyrównanie dystansu, jeśli chodzi o poziom życia, na który składa się o wiele więcej czynników niż pensja, zdarzało się. Warto wspomnieć choćby przykład Irlandii. A w perspektywie dłuższego okresu – Szwecji i w ogóle krajów skandynawskich. Państw, których społeczeństwa jeszcze na początku XX w. należały do najbiedniejszych w Europie. Dziś należą do najbogatszych.
Z czego wynikał wzrost u Skandynawów?
– Ważnym czynnikiem była tu stabilność gospodarcza. Właśnie w ten sposób Polska także może dogonić kraje zachodnie. Choć trzeba pamiętać o jednej rzeczy.
Jakiej?
– Nie ma szans, by doścignięcie krajów zachodnich nastąpiło, nie mówię już w rok, czy pięć lat, ale nawet w lat trzydzieści. To proces wieloletni. Oceniać go można w perspektywie sześćdziesięciu, może nawet siedemdziesięciu lat. Wzrost średnich pensji jest zauważalny. I jeśli gospodarka będzie stabilnie się rozwijać, w ciągu kilku dekad ten poziom życia także się wyrówna. Bo faktem niezaprzeczalnym jest to, że ten dystans do krajów zachodnich systematycznie maleje. A jeśli nie czeka nas jakaś wojna czy inny kataklizm, maleć będzie jeszcze bardziej.
Mówi pan o średniej pensji. Problem w tym, że średnie wynagrodzenie nie jest miarodajne, bo zdecydowana większość Polaków zarabia znacznie mniej. Może w ogóle należałoby zrezygnować ze średniej jako wyznacznika poziomu życia?
– Absolutnie się z tym nie zgodzę! Wyliczanie średniej na całym świecie jest pewną charakterystyką, pozwalającą opisać i porównać zarobki w Polsce i poszczególnych krajach. I średnia jest tu najlepszym wyznacznikiem. Możemy też porównać udział 10 proc. dochodu najbogatszych Polaków do udziału w sumie dochodów rodzin, taki wskaźnik też czasem jest brany pod uwagę. I ten wskaźnik też idzie w górę. Jednak średnia jest zdecydowanie najbardziej miarodajna.
Co w takim razie należałoby zrobić, aby te najniższe pensje rosły szybciej, niż w ciągu kilkudziesięciu lat, by Polacy przestali być „biedakami Europy”?
– Przede wszystkim należy dążyć do poprawienia wydajności pracy. Wzrostu produktywności i konkurencyjności. Ale i tak nigdy zmiany te nie nastąpią błyskawicznie. Warto więc przygotować na to społeczeństwo. Choć w zasadzie ono jest na to przygotowane. Nie ma żadnych badań mówiących o tym, że Polacy chcieliby już teraz, dziś, jutro, zarabiać tyle, co Niemcy. Nie widać, by Polacy przebierali nogami, licząc na błyskawiczne doścignięcie Zachodu. Oczywiście, każdy chce więcej zarabiać, ludzie są jednak realistami. Liczą na powolny, ale stabilny wzrost. I to jest racjonalne podejście.