Donald Tusk w Sejmie

i

Autor: Piotr Blawicki Lepszą pamięć od premiera ma chyba rzecznik rządu, bo ten już tak stanowczy w ocenach nie był. – Pamiętajmy, że jest to rozwiązanie, z którego korzystali przez ostatnie lata wszyscy marszałkowie, wicemarszałkowie, członkowie prezydium… – próbował tłumaczyć kolegów z sejmowych ław Paweł Graś. Ale dodał, że "polityka związana z nagrodami i premiami w tym trudnym czasie wygląda inaczej".

Prof. Henryk Domański: Nie ma pomysłu i woli politycznej

Prof. Domański o niedostatkach polityki prorodzinnej w Polsce

"Super Express": - Które miejsce w rankingu najbardziej palących problemów Polski zajmuje kwestia niskiego przyrostu demograficznego?

Prof. Henryk Domański: - W tej chwili najpoważniejszym problemem jest bezrobocie i kwestia wykluczenia społecznego. Drugi problem to jak sprawić, aby stopa życiowa społeczeństwa stale rosła i żebyśmy zaczęli funkcjonować tak, jak funkcjonują obywatele w Anglii czy w USA. Jako socjolog problem demograficzny umieściłbym na trzecim miejscu. On bardziej dotyczy przyszłości, dwa pierwsze są istotne tu i teraz. Musi być rozwiązany, ale niekoniecznie w pierwszej kolejności. Prawdopodobnie tak patrzą na niego politycy.

- Spycha się go na dalszy plan?

- Politycy myślą tak: jeśli będziemy mieć dług publiczny, który przekroczy 50 proc., to wiadomo, co się stanie. Będzie katastrofa. Natomiast jeśli jeszcze przez najbliższe 10 lat kobiety w Polsce będą rodziły poniżej dwójki dzieci na rodzinę, czyli na poziomie niezapewniającym odtwarzalności, to się nic nie stanie. Dlatego politycy to odkładają. Kierują się codziennością.

- W 2011 roku w Irlandii na 100 tysięcy polskich rodzin rodziło się 2,5 tysiąca dzieci. W Polsce tylko 1 tysiąc. Z czego biorą się te statystyki?

- Jest po prostu znacząca różnica systemowa pomiędzy Polską a krajami zachodnimi. Trzeba porównać sytuację Polski i Irlandii. Może wtedy łatwiejsza będzie odpowiedź na pytanie, co zrobić, aby kobiety rodziły trójkę lub więcej dzieci w każdej rodzinie.

- Co więc trzeba byłoby zrobić?

- System dotowania rodzin z dziećmi powinien być zmieniony. W tej chwili w gruncie rzeczy go nie ma. Nie ma żadnej strategicznej polityki w tym kierunku. Druga rzecz dotyczy rynku pracy. Ludzie muszą mieć możliwość łączenia pracy zawodowej z wychowywaniem dzieci. Dziś młodzi chcą być obecni na rynku pracy, to główne źródło utrzymania, ale także czynnik rozwoju. Ważne byłoby również uelastycznienie form zatrudnienia, aby rodzice mogli łatwiej opiekować się dziećmi. W dalszej kolejności kwestia urlopów wychowawczych, ulgi, zasiłki...

- Brakuje spójności w polskiej polityce prorodzinnej?

- Brakuje spójności, bo nie ma strategii. Najważniejsze jest wypracowanie strategii, bo to ona mogłaby zapewnić spójność polityki prorodzinnej.

- Nie stać nas na dzieci? Brak stabilizacji, trudno nam zaplanować przyszłość?

- Główna przyczyna problemu niskiego przyrostu naturalnego w Polsce to właśnie różnica poziomu ekonomicznego i stopy życiowej. Irlandię stać na finansowanie rodzin i pobudzanie przyrostu naturalnego.

- A może po prostu nie chcemy mieć dzieci, bo wygodniej jest bez nich.

- Potrzeba posiadania dzieci jest uniwersalna. Tu się prawdopodobnie nic nie zmieniło od stu kilkudziesięciu lat, odkąd mamy społeczeństwo przemysłowe czy kapitalistyczne. I to wynika z tych danych z Irlandii. Kobiety mają jakieś powody, dla których tam chcą rodzić więcej dzieci.

- Jakie to powody?

- Wynikają z odmiennego kontekstu ekonomicznego i politycznego. W Polsce nie ma strategicznej polityki pobudzania rozwoju demograficznego. Są organizowane różne konferencje, uczestnicy konkludują, że sprawa jest newralgiczna, problem umieszcza się w programach wyborczych partii. Ale tak naprawdę nic się w tym kierunku nie robi.

- Prezydent Komorowski zaproponował zwiększenie kwoty wolnej od podatku w zależności od liczby dzieci w rodzinie. To jest jakaś propozycja.

- Wydaje się, że system podatkowy powinien funkcjonować niezależnie od polityki prorodzinnej. Powinien być maksymalnie prosty. Pomysł prezydenta koliduje trochę z unowocześnianiem państwa czy systemu podatkowego. To chyba nie jest dobry pomysł. Raczej powinno się likwidować ulgi podatkowe i skupiać na innych, skuteczniejszych sposobach pobudzania przyrostu naturalnego.

- Ostatnio padały też inne pomysły na rozwiązanie problemu demograficznego: 1 tysiąc na każde dziecko miesięcznie, wyższa emerytura dla posiadających dzieci czy nawet poszerzenie kategorii obywatelstwa o potomków obywateli polskich zza wschodniej granicy...

- Jest dużo pomysłów, ale niektóre z nich są nierealistyczne. Tysiąc złotych na każde dziecko, to pomysł zupełnie nierealistyczny budżetowo. Z kolei pomysł ZUS jest jakąś obietnicą dotyczącą odległej przyszłości. Uważam, że korzyść z posiadania dzieci powinna być dla rodziców bardziej bezpośrednia, namacalna, a nie dotyczyć jakiejś odległej przyszłości.

- Skoro jednak problem jest dostrzegany, padają różne pomysły, to może wybrać najlepsze i wprowadzić je w życie.

- Nie chodzi o to, żeby co jakiś czas ktoś wyskakiwał z jakimś nowym świetnym pomysłem. Trzeba wyznaczyć konkretny cel, wziąć pod uwagę doświadczenia innych krajów, np. Irlandii, i zaproponować zmiany. Nie widzę żadnego problemu, poza tym, że wbrew deklaracjom brakuje do tego woli politycznej.

Prof. Henryk Domański

Socjolog. Dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN