"Super Express": - Jak przyjęła pani podpisanie przez prezydenta ustawy o zmianach w OFE i skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego?
Prof. Elżbieta Mączyńska: - Przyjęłam bardzo dobrze, gdyż ta zmiana jest i tak o kilka lat spóźniona, ale lepiej późno niż wcale. Zarówno ja, jak i Polskie Towarzystwo Ekonomiczne podkreślaliśmy, że system OFE miał wiele wad. Był asymetryczny, obciążając ryzykiem wyłącznie przyszłych emerytów, a w najmniejszym stopniu OFE. Rozleniwiał te instytucje, dając im łatwy zarobek bez potrzeby wykazania się. Dotychczasowe działanie OFE zaprzeczało prawom gospodarki rynkowej.
- Skoro to dobra ustawa, to skąd obok podpisu te wątpliwości i skierowanie ustawy do trybunału?
- Prezydent zrobił to, do czego miał prawo. Byłabym zdumiona, gdyby tych zmian nie podpisał. Ustawę przyjęto w 1999 roku i przez lata tolerowano sytuację, w której działała na niekorzyść obywateli płacących składki. Słyszę argumenty, że te zmiany to działanie na szkodę przyszłych emerytów. Tyle że te same osoby nie chcą otwarcie powiedzieć, ile ci przyszli emeryci tracili wskutek działania tych starych rozwiązań. Teraz, po zmianach, stracą OFE, a nie emeryci. Jak to się odbije na składkach emerytów, tego nie wiadomo, gdyż to zależy od sytuacji na rynku kapitałowym. Wiadomo jednak, że do tej pory wyłącznie zyskiwały, niezależnie od tego, jak pracują. Zarabiały więcej niż ludzie płacący składki. Teraz OFE będą musiały wreszcie pracować na swoje pieniądze.
- Zwolennicy OFE odpowiadają na to, że do zmiany tej sytuacji wystarczyła korekta systemu, a nie de facto likwidacja OFE.
- Tylko co to znaczy "de facto likwidacja"? Jeżeli OFE są świetne, to przetrwają i ludzie, mając wybór, na nie się zdecydują. Niektóre znikną, te słabsze, ale te lepsze spokojnie przetrwają.
- "De facto likwidacja" odnosi się do drastycznego zmniejszenia kapitału...
- Owszem, ten kapitał będzie zmniejszony. Czy OFE nie są jednak od tego, żeby ten kapitał powiększać? Jeżeli będą dobrze inwestować, to w ramach dobrowolności przekazania swojej składki te dobre OFE będą zyskiwały nowych członków. Pozostaje też podstawowy zarzut, że chodzi o wywłaszczenie pieniędzy obywateli, które były przekazane z ich pensji celowo, na tę składkę, jeszcze przed opodatkowaniem. Prawnicy są w tej kwestii podzieleni i wielu z nich robi analogię do składki zdrowotnej. Płacimy składkę zdrowotną, ale to nie znaczy, że ta składka jest nasza. Mamy pewne prawa, ale nie możemy podjąć tych pieniędzy. Bliższe jest mi stanowisko, że jednak składka do OFE była bliżej tej do NFZ niż pieniędzmi prywatnymi.
- Ze strony rządu i polityków PO nie słyszałem argumentu o asymetryczności systemu OFE i działania na niekorzyść przyszłych emerytów. Chyba ani razu przez te 6 lat. Nie przeszkadzało to też premierowi Tuskowi. I nagle zapanował dziwny pośpiech.
- Niestety, merytoryczna dyskusja została zmarginalizowana i słychać głównie spory polityczne. Więcej mówi się o tym, czy za szybko, czy za wolno przeprowadzono coś przez parlament, choć sprawa asymetryczności była tu chyba najważniejsza.
Prof. Elżbieta Mączyńska
Szefowa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego